[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pomyślałeś o domu Maxa?
- Przejrzałaś mnie na wylot. Pośrednik jest moim
przyjacielem. Poprosiłem go, aby zapomniał o innych
propozycjach, nawet gdybyś o nie pytała.
- Ale dlaczego? - zdziwiła się Cathy. Wzruszył
ramionami z lekkim za\enowaniem.
- On jest samotny, a ty jesteś ładną dziewczyną. Wcią\
gadasz o tym swoim średnim wieku, ale przecie\ jesteś
jeszcze młodą kobietą. Obojgu wam przydałby się mały
romans.
- Nie do wiary! - zawołała. - Myślałam, \e Max przesadza
z podejrzeniami wobec ciebie. Zapewniam, doktorze Glover,
\e ani nie chcę, ani nie potrzebuję małego romansu. A gdyby
nawet tak było, Max Armstrong byłby ostatnią osobą, którą
bym do tego wybrała.
Zerwała się na równe nogi i ruszyła w stronę wyjścia. W
drzwiach wpadła prosto w objęcia Maxa. Zaczerwieniła się.
- Słyszałeś?
- Tak, i to z prawdziwą ulgą. Muszę przyznać, \e
rozwiązuje to wiele problemów.
Uprzytomniła sobie, co mówiła na końcu i powtórnie
oblała się rumieńcem.
- Nie mówię o tym. Czy wiesz, \e on był w zmowie z
pośrednikiem?
- Mówiłem ci przecie\, \e maczał w tym palce.
Zachowuje się, jakby był jakąś cholerną wró\ką z bajki. Ale
nie obawiaj się, jesteś bezpieczna. Nie zamierzam brać
szturmem twojej twierdzy, chocia\ gadanina o średnim wieku
jest rzeczywiście idiotyczna. Jesteś nadal bardzo atrakcyjną
kobietą. Gdybyś była sama, nie powiem, mogłoby to być
kuszące... Jednak w tej sytuacji, dziękuję bardzo, ale nie mam
ochoty. A teraz, czy mogłabyś odczepić się od mego ubrania?
Chciałbym przejść.
Spojrzała w dół i zauwa\yła ze zdziwieniem, \e jej dłonie
wczepiły się w jego miękką bawełnianą koszulę. Puściła go i
odskoczyła jak oparzona.
Kiedy, zawstydzona, oddalała się, była pewna, \e słyszy
za sobą jego tłumiony chichot.
Do diabła z nim! Komu potrzebna jest jego przyjazń!
Poszła do swego gabinetu. Po drodze dowiedziała się od
Andrei, tego robota w ludzkiej skórze, jaki jest numer telefonu
do szpitala i zadzwoniła do doktora Harta w sprawie Sama
Carvera.
Cathy właśnie kończyła sprzątać ze stołu po wieczornym
posiłku, kiedy usłyszała kroki na schodach i walenie do drzwi.
- Ju\ idę! - zawołała, oddając talerze Delphine. Za
drzwiami stał Max, wielki i kipiący wściekłością.
- Czym mogę słu\yć? - zapytała z wymuszoną
uprzejmością.
- Ju\ ci mówię - wycedził lodowato. - Czy mo\esz
powiedzieć tej twojej dziewczynie, \eby nie rozbierała się w
ogrodzie? Przez ostatnie pół godziny musiałem wysłuchiwać,
jak mój ogrodnik bębni mi nad uchem o zepsuciu dzisiejszej
młodzie\y. I nie zamierzam tego wysłuchiwać po raz drugi!
Cathy zamrugała powiekami. - Przepraszam, ale nie mam
pojęcia, o czym mówisz...
- W takim razie zapytaj ją. Stan nie mógł dziś nic zrobić
w ogrodzie, bo ta dziewczyna le\ała przez cztery godziny na
trawie kompletnie naga. Pomijając, \e grozi jej rak skóry,
mało nie doprowadziła Stana do zawału.
Cathy, nie mogąc się opanować, parsknęła śmiechem, a po
krótkiej walce ze sobą tak\e i Max zachichotał.
- Bardzo mi przykro - zdołała w końcu powiedzieć.
- Mnie te\. Powiedz jej jednak słówko.
- Oczywiście. I przeproś ode mnie Stana.
- Ryzykując, \e usłyszę następne kazanie? Nie ma mowy!
A przy okazji, jak się tu urządziłaś? Chciałem zajrzeć do
ciebie, ale nie miałem czasu.
- Zwietnie. To urocze mieszkanie. Wiem, \e to wszystko
uknuł John, ale wcale nie \ałuję. Jesteśmy tu bardzo
szczęśliwi.
- To dobrze. Przepraszam, \e byłem taki niegościnny, ale
John ma prawdziwą obsesję; uwa\a, \e musi mnie o\enić.
- Znam to - skrzywiła się Cathy. - Moja teściowa ciągle
chciała mi kogoś znalezć i nie potrafiła nigdy przyjąć do
wiadomości mojej odmowy.
Uśmiechnęli się do siebie porozumiewawczo i przyjazna z
natury Cathy zapomniała o ostro\ności.
- Mo\e wejdziesz na chwilę i napijesz się kawy?
- zaproponowała. - Obawiam się, \e nie mam nic
mocniejszego.
Pokręcił przecząco głową.
- Naprawdę nie mam czasu. Mam jeszcze zaległą
papierkową robotę. Ale bardzo dziękuję.
- Trudno. Zanim pójdziesz, powiedz mi jeszcze, czy te
zamknięte drzwi prowadzą do reszty domu?
- Tak. Te pokoje nale\ały niegdyś do słu\by. Drzwi koło
kuchennych schodów prowadzą do głównego holu. Dlaczego
pytasz?
- Po prostu chciałam wiedzieć. Czasami Stephen okropnie
hałasuje, boję się, czy to ci nie przeszkadza. To znaczy...
zastanawiałam się, gdzie śpisz...
- Nie kłopocz się - wyszczerzył zęby w uśmiechu
- nie będziecie mi przeszkadzać. Zpię w dalszej części
domu.
Cathy nagle wyobraziła sobie Maxa układającego się do [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl