[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zacisnęła nerwowo dłonie.
- Tak, wiem, ile kosztują pieluchy - zapewnił ją z uśmie
chem. - Poproszę o następne pytanie.
- Sądzisz, że Hope prześpi tę ceremonię? - Brett zauwa-
żyła, jak mała przytula główkę do ramienia Consueli.
- Wiedząc, jak to dziecko uwielbia rozgardiasz i hałas,
pewnie tak. Jeśli sędzia będzie mówił dostatecznie głośno.
Sędzia mówił na tyle głośno, że Hope nie obudziła się.
Ceremonia była zresztą tak krótka, że zanim Brett uświado-
miła sobie, co się stało, było po wszystkim.
- Jesteś pewna, że nie chcesz zostawić nam małej na
noc? - spytała z nadzieją w głosie Consuela, kiedy wrócili do
domu.
- Nie, ale dziękuję za dobre chęci.
- Cóż, w takim razie pobędziemy z nią jeszcze ze dwie
godziny, a wy spokojnie zjedzcie kolację, którą przygoto
wała dla was pani Stephanopolis. Naprawdę nie musicie się
spieszyć.
CYGACSKA SZKATUAKA 85
Po tych słowach wszyscy jak na komendę rozeszli się do
własnych mieszkań, zostawiając Brett i Michaela samych -
w udekorowanym różową krepiną przedpokoju Michaela.
- Witaj w domu, pani Janos.
Co ty robisz? - krzyknęła, kiedy Michael bez uprzedze
nia chwycił ją na ręce i zaniósł do salonu.
- Ależ z ciebie chucherko!
- Uważaj - zmarszczyła groznie czoło - kogo nazywasz
chucherkiem.
- Uważam - powiedział z przewrotnym uśmiechem, za-
puszczając żurawia w jej dekolt. - I rozkoszuję się widokiem.
Poczuła, jak pąsowieją jej policzki.
- I jak to się pani podoba, pani Janos? - spytał szeptem,
wypuszczając ją powoli z objęć.
- Cudownie... - odparła sennym głosem. Nie potrafiła
jednak wyrazić tego, co naprawdę czuła. Radość, euforia,
podniecenie - wszystkie te słowa opisywały magię miłości,
nie dotykajÄ…c istoty tajemnicy.
Zauroczony blaskiem bijÄ…cym z jej twarzy, Michael nie
dosłyszał, co powiedziała.
- SÅ‚ucham?
- Stół wygląda cudownie. Stephanopolisowie przeszli sa
mych siebie, nie sÄ…dzisz?
Skinął tylko głową i odsunął jej krzesło.
Szampan chłodził się w kubełku z lodem, świece były już
zapalone. Na środku stołu ktoś postawił cygańską szkatułkę.
- Znalazłem w dzisiejszej poczcie kopię intercyzy przed
małżeńskiej - Michael powiedział rzeczowym tonem, który
na tle romantycznej scenerii zabrzmiał jak fałszywy akord.
- Ja swoją też dostałam. Wydaje mi się, że to rozsądne
wyjście.
86 CYGACSKA SZKATUAKA
Na spisanie intercyzy - chroniÄ…cej majÄ…tek Michaela - na
legała Brett. Nie chciała, żeby kiedykolwiek mógł ją pode
jrzewać o nieczystą grę.
- Twoja wola. A co ze studiami? Masz zamiar je konty
nuować czy się poddasz?
- Czy ja wiem... BÅ‚yskotliwa kariera zawodowa nig
dy mi nie groziła - powiedziała oschle. - Uczyłam się, kie
dy pozwalał mi na to czas i pieniądze. I pewnie dalej
tak będzie. Mnóstwo czasu muszę zarezerwować dla Hope.
Zapisałam się na następny semestr, ale tylko na jeden przed
miot.
Na końcu języka miał wiem", na szczęście przypomniał
sobie w ostatniej chwili, skÄ…d wie... Na wszelki wypadek
postanowił zmienić temat.
- Może zaczniemy jeść, co?
Pamiętała pózniej, że zaczęli od delikatnej greckiej sałatki,
w której były czarne oliwki... i niewiele więcej. Wszystko
wydawało jej się pyszne, ale Brett była zbyt rozkojarzona,
żeby skupić uwagę na jedzeniu. Niezupełnie tak... Opętała ją
myśl o zaspokojeniu innego rodzaju apetytu.
Do końca kolacji starała się nie podnosić wzroku powyżej
linii ust Michaela. Wiedziała, że jeżeli podda się czarowi jego
niezwykłych oczu, będzie stracona. Zaczęły drżeć jej kola
na. Zciskając coraz mocniej widelec deserowy, wbiła go roz
paczliwym, niezbyt wytwornym gestem w kawałek weselne
go tortu.
Kiedy rozległo się ciche pukanie do drzwi, Brett podsko
czyła na krześle.
- Uspokój się. - Michael pogładził ją po ramieniu i ruszył
do drzwi.
- Och, widzę, że jeszcze ucztujecie - powiedziała Frieda.
CYGACSKA SZKATUAKA 87
- Mówiłam wam, że możemy zatrzymać dziecko na dłu
żej. - Consuela uśmiechnęła się zachęcająco.
- Nie, nie, dziękujemy wam bardzo. - Brett podeszła do
drzwi. - Właśnie kończyliśmy.
- Chodz do mnie, Hope. - Michael zabrał delikatnie
dziecko Consueli. - Zaplamiłabyś Brett jej piękny kostium.
- Pójdę się przebrać. - Brett położyła rękę na klamce, gdy
nagle uświadomiła sobie, że nie mieszka już w suterenie, tylko
z Michaelem, a większość jej ubrań leży w kącie sypialni,
którą będzie dzieliła z Hope.
Zauważyła wniebowziętą minę Michaela, kiedy dziecko
przytuliło główkę do jego ramienia. Uwielbiał je. Mogła być
spokojna, że wychodząc za niego, nie popełniła błędu. Jeśli
miała sobie coś za złe, to tylko zachłanność, z jaką pragnęła
więcej, niż mógł jej dać... pragnęła jego miłości.
Hope zasypiała w swoim łóżeczku, a Michael, patrząc na
nią, objął ramieniem Brett. Wyczuł, jak bardzo jest spięta, ale
jakże opacznie zrozumiał powód takiego nastroju.
- Możesz się rozluznić - zapewnił. - Nie mam zamiaru
namawiać cię do zarwania kolejnej nocy. Przed nami mnóstwo
czasu, prawda?
- Gdzie mam postawić to pudło? - spytał następnego
dnia.
- Gdzieś w salonie, potem się zastanowię, co z nim zrobić
- odpowiedziała z kuchni, od której zaczęła urządzanie ich
wspólnego mieszkania, przede wszystkim z myślą o bezpie
czeństwie Hope.
- W salonie? - mruknął. - Nie da się tu wejść, wszędzie
stoją pudła...
- Nie słyszę. Co mówisz?
88 CYGACSKA SZKATUAKA
[ Pobierz całość w formacie PDF ]