[ Pobierz całość w formacie PDF ]
miłość przelała na syna i tylko on zajmował jej myśli. Zażądała trzydziestu
tysięcy funtów na leczenie. Taka suma mogła jej dziecku uratować życie,
natomiast dla Holsteadów była drobiazgiem.
Johnny początkowo utrzymywał, że zupełnie nie ma pieniędzy. Jednak po
kilku dniach przyjechał do Clare z pewną propozycją. Był mocno
podenerwowany, lecz dość jasno przedstawił swój plan. Otóż postanowił
sprzedać konia wyścigowego ze stadniny swego ojca. Clare miała być obecna
przy transakcji i to ona miała otrzymać pieniądze od kupca. Jej zadaniem byłoby
spłacenie wszystkich karcianych długów, zaciągniętych przez Johna w
Londynie. Za taką współpracę miała otrzymać pieniądze na leczenie syna.
Wszystko ta wyglądało dość skomplikowanie, lecz Clare była tak przejęta
chorobą swego dziecka, że na wszystko się zgodziła. Dopiero pózniej się
okazało, jak bardzo była naiwna. Jej łatwowierność zawiodła ją aż do więzienia.
Poczuła, że jest bliska płaczu, a nie chciała rozpłakać się przy pracy. Z
trudem się opanowała.
Ocierając spływającą po policzku łzę, drgnęła, gdyż usłyszała za plecami:
- Co się stało?
W drzwiach stał Fenwick Marchand.
- Co się stało? - niby echo powtórzyła Clare. - Ja... co miało się stać?
- To pani powinna mi powiedzieć.
48
R S
- Nic takiego. Obierałam cebulę, więc...
- Czyżby? - Rzucił jej ironiczne spojrzenie. - Nie jestem kucharzem i nie
rozróżniam warzyw, ale coś mi się wydaje, że pani trzyma ziemniaka, a nie
cebulÄ™.
Owa sarkastyczna uwaga pomogła Clare szybciej się opanować.
Wiedziała, że gdyby nawet chciała wypłakać się na czyimś ramieniu, nie byłoby
to ramiÄ™ Fenwicka Marchanda.
- Trochę wcześniej kroiłam cebulę. Mężczyzna wzruszył ramionami i
zapytał:
- Czy wie pani, gdzie się podział Miles?
- Pewnie jest w lesie... Może powinnam... - Urwała niezdecydowana.
- SÅ‚ucham?
- Nie, już nic.
W oczach Marchanda pojawiło się coś niby troska.
- Jeżeli coś pani leży na sercu, proszę mi o tym powiedzieć. Wiem, że
czuje siÄ™ tu pani bardzo... osamotniona.
- Nie szkodzi...
Zmarszczył brwi. Stał chwilę bez słowa, po czym westchnął i rzekł:
- No, to spotkamy siÄ™ przy obiedzie.
Clare wcale nie pociągała perspektywa jedzenia przy wspólnym stole i
dlatego nakryła jedynie dla dwóch osób. Wniosła pierwsze danie i natychmiast
usłyszała:
- Czyżby pani zapomniała, że ma jeść z nami?
- Ja... - zaczęła Clare.
Miles błagał ją wzrokiem, by się nie sprzeciwiała.
- Proszę przynieść jeszcze jedno nakrycie.
Clare posłusznie nakryła dla siebie i usiadła. Ojciec i syn rozmawiali o
lekcji jazdy. Fenwick Marchand sprawiał wrażenie człowieka znającego się na
49
R S
koniach. Miles nadal opowiadał o wszystkim z wielkim przejęciem. W pewnej
chwili ojciec zreflektował się i rzekł:
- Nasza rozmowa pewnie paniÄ… bardzo nudzi.
- Słucham? - spytała zaskoczona Clare.
- Rozgadaliśmy się o koniach.
- Nie, ja... nic nie szkodzi. Miles dorzucił od siebie:
- Pani Clare jezdziła kiedyś konno.
- Naprawdę? Myślałem, że jest pani typowym mieszczuchem. Gdzie pani
jezdziła?
- W Buckinghamshire - odparła z ociąganiem.
- Gdzie to jest? - zapytał Miles.
- Wiedziałbyś bez pytania, gdybyś czasami oglądał mapę Wielkiej
Brytanii, którą ode mnie dostałeś - zauważył ojciec.
- Buckinghamshire leży na północ od Londynu - poinformowała go Clare.
- Hrabstwo sąsiadujące z naszym - uściślił Marchand. - A dokładniej,
gdzie to było?
- Na południu hrabstwa.
Mężczyzna był wyraznie niezadowolony z owej mało precyzyjnej
odpowiedzi, lecz mimo to nie zażądał bliższej informacji. Zamiast tego
powiedział:
- Skoro to tak blisko, może zechce pani odwiedzić rodzinę. Mogłaby pani
pojechać moim samochodem.
- Jaguarem? - spytała Clare półżartem. Fenwick uśmiechnął się.
- Nie. Ale w garażu stoi mniejszy wóz. Do dyspozycji pomocy
domowych, które nie mają własnego... Zapomniałem wcześniej o tym
powiedzieć.
Clare nie dała się zwieść. Nie wątpiła, iż głównym powodem, dla którego
chlebodawca przemilczał sprawę samochodu, była jej przeszłość. Zapewne
obawiał się, że nowa gospodyni zniknie wraz z autem. Taka ostrożność nie
50
R S
powinna budzić zdziwienia. Wiadomo przecież było, że Clare ma na sumieniu
kradzież.
Oboje przez chwilę patrzyli sobie prosto w oczy. Ona pierwsza odwróciła
wzrok, gdyż poczuła się zakłopotana spojrzeniem mężczyzny.
- Czy będzie pani korzystać z mojego samochodu?
- Nie wiem...
- Niech się pani zdecyduje - wtrącił Miles. - Wtedy mogłaby pani odwozić
mnie na pływalnię.
- Toż to argument przeciw - zauważył ojciec.
- Przykro mi, że sprawię ci zawód - zwróciła się do chłopca - ale nie mam
prawa jazdy.
- Nie umie pani jezdzić?
Ojciec i syn byli jednakowo zdumieni.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]