[ Pobierz całość w formacie PDF ]
RS
48
Minęło już ponad dwanaście lat od chwili, w której przyrzekła sobie
koncentrować się wyłącznie na pracy. Po raz pierwszy zwątpiła w
słuszność tego wyboru. Już dawno pozostawiła za sobą traumatyczne
wspomnienia, nie sądziła jednak nigdy, że pozna kogoś takiego jak Marc
Fletcher, kogoś, czyj urok tak nieoczekiwanie na nią podziała.
Czy tego właśnie szukała, zmieniając ciągle pracę i przenosząc się z
miejsca na miejsce? Czy to możliwe, że jest już gotowa zrobić następny
krok?
Westchnęła. Nie znajdzie dziś odpowiedzi na to pytanie. Sięgnęła po
złożoną na poduszce białą koszulkę. Przyłożyła ją do siebie i roześmiała
siÄ™.
Nie była niska, niemal dorównywała wzrostem Marcowi. Obawiała się,
że strój, który dla niej zostawi, okaże się za krótki. Zapomniała jednak o
różnicy w szerokości ramion. Dzięki niej koszulka z łatwością przykryła to,
co najważniejsze, sięgając do połowy ud.
Umyła zęby i położyła się do łóżka. Zauważyła, że ma świeżą pościel.
Nie przypuszczała, że kawaler może pamiętać o takich rzeczach.
Nagle wzdrygnęła się, uświadamiając sobie, że leży w sypialni Marca.
Poczuła jego zapach. Delikatny, lecz zdecydowanie męski zapach mydła,
którego używał. Rozpoznałaby go zawsze i wszędzie, z zamkniętymi
oczami. Dlaczego nie zorientowała się wcześniej, że odstąpił jej własną
sypialnię? Przecież to większy pokój. Dlaczego miałby się normalnie
gniezdzić w mniejszym?
Rozejrzała się wokół. Spostrzegła książki na małej szafce, mosiężną
nocnÄ… lampkÄ™ i budzik.
Nie miała wątpliwości, że gdyby otworzyła szafę, znalazłaby rząd
bawełnianych koszul, przeważnie białych albo jasnoniebieskich, koło nich
zaś garnitury o nieco staroświeckim kroju, które zwykle nosił.
- Nie mogę spać w jego łóżku - szepnęła.
Serce biło jej tak gwałtownie, że wydawało się, że słychać to w całym
domu. W ogóle bym nie spała, gdyby leżał teraz obok mnie, przemknęło jej
przez myśl. Mimo braku doświadczenia, mogła to sobie łatwo wyobrazić.
- Dość! - syknęła, przywołując się do porządku. - Przestajesz nad sobą
panować!
Tak jakby dyrektor szpitala Denison Memoriał był nią w ogóle
zainteresowany!
RS
49
Jest tylko uprzejmy, przeznaczył dla niej wygodniejszy pokój,
pomyślała. Zresztą, co można w tej sytuacji zrobić? Zejść na dół i
oświadczyć, że ona woli mniejszą sypialnię? W tej koszulce? Albo ubrać
się w dżinsy, zejść do saloniku i zacząć się o to wykłócać?
Nie pozostaje nic innego, tylko zostać.
Zgasiła światło i zamknęła oczy. Nie mogła jednak od razu zasnąć.
Wyobrażała sobie, że Marc tu leży, a jego ręce...
Ale to nie są jego ręce, uświadomiła sobie z przerażeniem. Jedna
przyciskała jej głowę do poduszki, druga zakrywała usta, by nie mogła
krzyczeć. Ogarnęła ją nieprzytomna panika. Nie mogła oddychać, poruszyć
się, powstrzymać napastnika. A musi go powstrzymać, kopnąć go, ugryzć,
walczyć z nim, walczyć o oddech. Nie dam rady, nie, on nie może
wygrać...
Szarpnięciem przetoczyła się na bok, poczuła, że spada, z łomotem
uderza o podłogę. Leżała potem ciężko dysząc, dygocząc na całym ciele.
RS
50
ROZDZIAA SZÓSTY
Dopiero po kilku minutach wpatrywania się w ciemność zdała sobie
sprawę, że nie ma już szesnastu lat, że koszmar tylko się jej przyśnił.
- Dlaczego akurat teraz? - jęknęła.
Usiadła i opuściła głowę na podkulone kolana. Przeczesała ręką włosy.
Skrzywiła się, napotykając zlepione potem kosmyki. Koszula Marca też
nim przesiąkła. Lauren znowu zaczęła się trząść jak osika.
Dlaczego to mi się przyśniło właśnie teraz? - powtórzyła w myślach. Od
wielu lat wspomnienie to tkwiło już tylko ukryte gdzieś głęboko w
podświadomości. Pomogła w tym silna wola i pewność siebie, jaką Lauren
czerpała ze sztuk walki. Czyżby stało się to dlatego, że zasypiając,
wyobrażała sobie Marca? - pytała samą siebie. Ze po raz pierwszy od
dawna odczuwała pożądanie?
Spróbowała przypomnieć sobie szczegóły snu, im jednak usilniej się
starała, tym bardziej sen jej umykał.
Co się stało? Czy to naprawdę Marc?
Uśmiechnęła się, gdy zdała sobie sprawę z wymowy faktów. Przedtem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]