[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tej chwili zamknęła oczy, mogłaby niemal usłyszeć dziesiątki głosów nad swoją głową, stapiające się
w jedną, męczącą oskarżycielską wrzawę.
- Co oznacza Jindalee? - zapytał Cal, przerywając jej myśli.
- To nazwa Aborygenów. Oznacza wzgórze z jednym drzewem. Widzisz? - Wskazała mu główny
dom, a następ-
Dziewczyna z prowincji
273
nie ogromne, rozłożyste drzewo gumowe około stu metrów za nim. - Mój ojciec wybudował farmę na
jedynym wzgórzu w okolicy, którego nie trzeba było karczować.
- Chodziło mu o ochronę przyrody?
Ava wyszczerzyła zęby w uśmiechu, rozbawiona.
- Jasne, że nie. Im mniej pracy, tym mniej kosztów. Cal wjechał na parking przed domem Avy i zgasił
silnik.
Gdy był tu ostatnim razem, nawet nie przyjrzał się okolicy. Podczas gdy wnosił bagaże na ganek, Ava
weszła do domu. Z zewnątrz, przez kuchenne okna, widział, jak na powitanie Avy wychodzi starsza
kobieta o miłym, macierzyńskim uśmiechu i wita Avę wylewnie, po czym kładzie rękę na jej brzuchu
i mówi coś, co powoduje, że obie śmieją się radośnie. W Jindalee Ava zdawała się zupełnie
rozluzniona. Cal przystanął. Ożywiona, pogrążona w rozmowie, obejmując siwiejącą kobietę wpół,
Ava była zupełnie inna. Od wczorajszego wieczoru napięcie między nią a Calem nie zniknęło i oboje
unikali szczerej rozmowy jak ognia. Po chwili kobiety wyszły do niego na ganek.
- Cal, poznaj ciociÄ™ Jillian.
Jillian objęła go na powitanie. Serdecznie, jakby ktoś owinął go ciepłym kocem. Tak jak Ava, starsza
pani sięgała mu zaledwie do ramienia. Autentyczna życzliwość, jaka od niej biła, oraz jej pogoda
ducha natychmiast poprawiły Calowi nastrój.
- Witaj w Jindalee, Cal. Przykro mi, że ostatnim razem nie zostałeś na dłużej. - Jillian spojrzała na Avę
wymownie.
274
Paula Roe
- Mam nadzieję, że teraz spędzisz tu miłe chwile. Muszę cię jednak ostrzec. Całe miasteczko zaczyna
o tobie plotkować i wszyscy nie mogą się doczekać, by cię zobaczyć... - urwała na widok idącej do
nich kobiety w średnim wieku, która uśmiechnęła się promiennie na widok Avy i popatrzyła z
ciekawością na Cala.
- Anne! Co słychać? - przywitała ją bez entuzjazmu Ava.
- Spójrzcie tylko! Avo, aleś ty wystrojona! Jak jakaś bogata narzeczona z miasta! Słyszałam, że się
zaręczyłaś z facetem z Sydney i przyszłam się o tym przekonać na własne oczy!
Cal zauważył, że Ava cierpliwie zniosła pocałunek sąsiadki, lecz natychmiast się od niej odsunęła.
Kobieta zwróciła się do niego.
- Jestem taka szczęśliwa, że Ava nareszcie zdołała znalezć sobie mężczyznę. Nie muszę ci chyba
mówić, jak dzikim była stworzonkiem. Urodziła się i wychowała w Falls, tak jak ja, ale Ava, cóż,
zawsze była dziwaczką, od pierwszego dnia. Całe miasto bawi się w zgadywanie, co też Ava Reilly
znowu wymyśli! - Kobieta roześmiała się, nie zauważając, że nikt ze zgromadzonych jej nie wtóruje. -
Niech się zastanowię... Kiedy miała pięć lat, ugryzł ją pająk redback, następnego roku została
pogryziona przez psa pilnującego bydła...
- Anne - usiłowała jej przerwać Julian, ale kobieta tak się rozkręciła, że nic nie było w stanie jej
powstrzymać.
- Och, i kąpiel nago w Reilly Dam, gdy miała dwanaście
Dziewczyna z prowincji
275
lat. Potem, rzecz jasna, był wypadek w Dean - powiedziała kobieta trochę innym tonem - że nie
wspomnÄ™ o...
- No właśnie, może daruj sobie - przerwała jej Ava ostro, mieniąc się na twarzy.
Anne widać nie spodziewała się takiej reakcji, więc spróbowała naprawić sytuację.
- Ale ostatecznie świetnie ci się powiodło! - wykrzyknęła i szturchnęła Avę, która nadal miała
kamienny wyraz twarzy. - Przy okazji - zwróciła się do Cala: - jestem Anne Flanagan.
- Cal Prescott - przedstawił się Cal dość sztywno.
- Prescott? - Anne spojrzała szybko na Avę. - Czytałam o tym, ale nie sądziłam, że to może być
prawda. Z pewnością nie może chodzić o naszą Avę, powiedziałam do Jillian. Czy Prescott to nie
nazwisko multimiliardera, właściciela koncernów komputerowych?
Cal uśmiechnął się z satysfakcją.
- Owszem, Victor Prescott to mój ojciec. A teraz pozwolą panie, że zabiorę moją narzeczoną na spacer
- powiedział Cal, po czym ujął Avę delikatnie za ramię, zostawiając kobiety same.
Zza pleców doleciało ich jeszcze: multimiliarder, no, no, Ava ma niewiarygodne szczęście".
[ Pobierz całość w formacie PDF ]