[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- ProszÄ™, wyjdz! WyciÄ…gnÄ…Å‚ do niej ramiona.
- Chcę cię jeszcze zobaczyć.
- To bardzo uprzejmie z twojej strony, Jake. Och,
dziękuję ! Jak miło, że tak mówisz! Może kiedyś do mnie
zadzwonisz? - rzekła z gryzącą ironią, odsuwając się od niego.
Jake bezradnie opuścił ręce.
- Owszem, zadzwonię - odparł, idąc do drzwi.
- Nie zapomnij teczki!
Zabrał ją bez słowa, ale w drzwiach odwrócił się jeszcze
raz.
- ZadzwoniÄ™, Bel.
Jej twarz była nieprzenikniona. Patrzyła na niego w
milczeniu. Jake wyszedł i zamknął za sobą drzwi.
Gniew Bel osłabł nieco dopiero wtedy, gdy usłyszała
odgłos odjeżdżającego samochodu. Poczuła się zupełnie
wyczerpana. Siedziała zwinięta w kłębek na sofie i patrząc
przed siebie nie widzącymi oczami, próbowała zebrać myśli.
Nie miała pojęcia, co myśleć. Czy Jake miał rację? Czy
rzeczywiście zrobiła coś okropnego, zrzucając na niego
odpowiedzialność? Ale dlaczego, skoro ona sama tak nie
uważała? Zdecydowała się pójść z nim do łóżka, wziąć tyle,
ile zechciał jej dać, i nie prosić o nic więcej, bo pragnęła
doświadczyć z nim seksualnej rozkoszy. Nie wybiegała myślą
dalej. Była już zmęczona swoim dziewictwem, zmęczona
walką, więc dlaczego nie miałaby wybrać doświadczonego,
atrakcyjnego mężczyzny, takiego jak Jake, wyłącznie z tego
powodu, że ją podniecał? Przecież miała chyba prawo...
Ale to nie była prawda. Bel wiedziała, że próbuje oszukać
samą siebie. Po prostu zakochała się w Jake'u. Nie
podejmowała żadnej decyzji. Ta decyzja zapadła sama, gdy
Jake wziął ją w ramiona. A nawet wcześniej, gdy prosiła go,
żeby został na lunch.
Wstała i zaczęła przechadzać się po pokojach. Umysł
miała zupełnie odrętwiały. W końcu zawędrowała do sypialni
i przez chwilę stała pośrodku, patrząc na pomiętą pościel. Czy
Jake miał rację? Czy rzeczywiście oddała mu swoje
dziewictwo, kierując się wyrachowaniem? Może
podświadomie miała nadzieję, że seks przywiąże go do niej?
A może po prostu kochała go i byłaby głupia, zachowując
cnotę dla jakiegoś innego mężczyzny? Przecież to jego
pragnęła, więc czy pół szklanki wody nie jest lepsze niż pusta
szklanka?
Ale nie dane jej było dostać nawet połowy. Jake wyraznie
miał ochotę zrekompensować jej niedociągnięcia tego
pierwszego razu, ona jednak nie zamierzała pozwolić, by
kochał się z nią z poczucia obowiązku. Boże, nie potrafiła
sobie wyobrazić większego upokorzenia. Skrzywiła się
boleśnie. Owszem, zakochała się, ale nie była to jeszcze
nieszczęśliwa miłość na całe życie. Jeśli uda jej się unikać
wszelkich kontaktów z Jakiem w przyszłości.
Patrzyła na pomięte prześcieradło, na kostium kąpielowy
porzucony na podłodze, i przypomniała sobie swoje szalone
podniecenie, pocałunki i dotyk Jake'a, a potem przeszywający
ból... Nawet ten ból ją podniecał. Gdyby to trwało dłużej, to...
W końcu długo powstrzymywane łzy napłynęły jej do
oczu. Bel rzuciła się na łóżko i wybuchnęła płaczem.
Jake jeszcze nigdy w życiu nie był na siebie tak wściekły.
Prowadził samochód zupełnie jak automat, nie widząc drogi
przed sobą. Ależ narozrabiał! Od wczesnej młodości nie
zdarzyło mu się zachować tak niezręcznie i miał nadzieję, że
już nigdy więcej nie okaże się równie kiepskim kochankiem.
A w dodatku Bel była dziewicą. Zniweczył nie tylko
własny pozytywny obraz w jej i swoich oczach, ale także jej
pierwsze doświadczenie z seksem - on, prawdziwy Casanova!
Rzecz jasna, gdyby Bel nie była dziewicą, wszystko
potoczyłoby się inaczej. Wrócił myślami do chwili, w której
uświadomił sobie, co naprawdę oznacza jej okrzyk: to boli".
Potrzebował kilku sekund, by połączyć nutę zdziwienia w jej
głosie z dziwnymi wrażeniami, jakie odbierało jego ciało.
Pojął wszystko w jednym błysku olśnienia.
Jeszcze nigdy w życiu nie przeżywał podobnej
namiętności. Czuł się wobec niej zupełnie bezsilny, jakby był
[ Pobierz całość w formacie PDF ]