[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Zamknij siÄ™.
- On ma rację. Widziałaś te stworzenia na hologramie. Przewyższają nas
liczebnością. Potrzebny nam każdy...
- Powiem ci, czego mi nie potrzeba. - Nie odrywała spojrzenia od Hartwiga. -
Zagrożenia za plecami. - Pokiwała głową
jakby podejmując decyzję. - Nie, Hartwig, chyba już teraz się z tobą rozprawię.
Usta Hartwiga wykrzywiły się, przez dłuższą chwilę próbując uformować słowa.
- No to do dzieła - wychrypiał. - Rób swoje.
Ra'at sięgnął dłonią po rękojeść swojego miecza. Sytuacja pogarszała się
szybciej, niż oczekiwał - ale nie było to dla niego zaskoczeniem. Może to i
lepiej.
Naprawdę chcesz się opowiadać po którejś ze stron? - pomyślał i jego dłoń
znieruchomiała.
- Chyba chcielibyście to zobaczyć, to... - usłyszeli dobiegający zza ich pleców
głos Maggsa, który nagle zaniósł się wilgotnym kaszlem brzmiącym, jakby chłopak
się krztusił.
Maggs gwizdnÄ…Å‚.
- Czujecie to?
Znalezli ścianę.
ROZDZIAA 30
smak
Jak to miał w zwyczaju, Scabrous wszedł do biblioteki od północnego zachodu.
Wszystkich wejść było łącznie pięć, ale to prowadziło bezpośrednio do podziemnej
komnaty, w której odkrył holokron, niosło więc ze sobą pewien ładunek
emocjonalny. Znajdowało się też najbliżej, a Scabrous zaczął oszczędzać siły.
Urządzenie do hemodializy umocowane na ramieniu wskazywało, że rezerwy krwi
skurczyły się do dwóch jednostek. Nie obawiał się niedoboru, ale chciał móc
komfortowo obserwować rozwój wydarzeń.
Zostawił za sobą burzę śnieżną minął wysoko sklepione przejście najeżone soplami
lodu i żwawo ruszył w stronę korytarza prowadzącego do głównej klatki schodowej.
Zciany biblioteki były grube, ale i tak słyszał dudniący i wyjący na zewnątrz
wicher, a gdy przystanął na chwilę, dotarł do niego jeszcze jeden dzwięk, ciche
szczęknięcia przesuwających się skał i kamieni. Brzmiało to, jakby coś
przedzierało się przez stertę łamliwych, starych kości.
- Wyjdz, Dail'Liss - powiedział Scabrous.
Reakcja nie była natychmiastowa. Dopiero po chwili w zakrzywionym pęknięciu na
ścianie nad nim pojawiła się długa gałąz, sunąc w dół, a Lord Sithów dostrzegł
twarz Neti, wpatrujÄ…cego siÄ™ w niego swoimi pradawnymi, poznaczonymi
zmarszczkami, znużonymi oczami.
- Mój panie - przywitał go bibliotekarz. - Coż cię tutaj sprowadza?
- Musisz coś dla mnie zrobić.
- Cokolwiek zechcesz, mój panie.
Scabrous zamilkł, słysząc jego ton głosu. Do tej pory Neti odnosił się do niego
z szacunkiem, a nawet nabożnością, ale teraz sprawiał wrażenie przerażonego. Był
to lęk starej, zniedołężniałej istoty, która nie potrafiła obronić się przed
niesprecyzowanym, ale nad wyraz realnym zagrożeniem. I - Również to czujesz,
prawda? - zapytał Scabrous. || - Co takiego, mój panie?
- Nie zgrywaj przede mnÄ… ignoranta.
Neti zadrżał, ale jego odpowiedz nadeszła dopiero po chwili.
Strona 54
joe Schreiber - Czerwone żniwa.txt
- Mówisz o Chorobie, prawda?
- Tak to nazywasz? - zapytał Scabrous. - Chorobą?
, - Jeśli mój pan sobie tego życzy... bo to jest Choroba, niekontrolowana
infekcja, która wyrwała się na wolność.
- W Akademii działo się już gorzej.
- Nie mówię jedynie o Akademii. - Długa pauza. - Wyczuwam ją w tobie, mój panie.
Scabrous utkwił spojrzenie w wilgotnych, wpatrzonych w niego oczach drzewiastej
istoty. Poczuł, jak w jego ciele pojawia się szczelina, jakby w klatce
piersiowej rozwierała się paszcza. Nie bolało, nic a nic - w gruncie rzeczy było
to przyjemne uczucie. Obrzucił swoje ciało przelotnym spojrzeniem, spodziewając
się, że zobaczy wydęty brzuch i rozszerzającą się klatkę piersiową, z której
wydobywa się... co dokładnie? Coś nowego? Wykraczającego nawet poza jego własne
doświadczenie?
Drżący z niecierpliwości Scabrous wziął głęboki oddech, odsuwając to uczucie na
bok.
- Chodz do mnie - powiedział.
- Mój panie?
Pęknięcie w ścianie poszerzyło się i gruby pień Netiego zaczął ostrożnie sunąć w
dół. Wił się i skrzypiał cicho, zbliżając się do miejsca, gdzie stał Lord
Sithów. Na twarzy bibliotekarza raznie odbijał się strach graniczący z paniką.
- Panie, proszÄ™...
- Wyślij wiadomość.
- Tak?
- Na planecie, gdzieś pośród nas, jest Jedi.
Bibliotekarz czekał na dalsze instrukcje.
- Specjalizuje się w botanicznej telepatii, w języku roślin. Komunikuje się z
duchem orchidei, kwiatu, któremu bezgranicznie ufa i...
Scabrous przerwał. Słyszał swoje słowa, ale głos brzmiał jakby inaczej. Gdy się
odezwał, znowu dało o sobie znać uczucie pustki, tyle że tym razem nie
ograniczało się tylko do klatki piersiowej i brzucha - teraz opanowywało całe
ciało, spowijając również ręce, nogi i głowę.
- Mój panie? - ponaglił go Neti.
Scabrous nie odezwał się słowem. Przez ułamek sekundy, z pewnością nie dłużej,
czuł, jak przemianie ulegają krwinki dopiero co wpompowanej do ciała krwi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]