[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tarranta. Odwróciła oczy, gdy stanął przy szafach i zakładał inny
czarny smoking.
- Angelo - zaczął i potrząsnął głową, patrząc w jej smutne teraz
oczy. - Tak mi przykro, iż wątpiłem w twoją niewinność i uczciwość.
Spojrzała na niego zaskoczona, lecz nawet nie zdążyła
odpowiedzieć, gdyż ponownie zniknął w łazience. Gdy wrócił do
sypialni, znowu zapukała Delila. Popatrzyli na siebie. Tarrant
pociągnął Angelę w kierunku szaf. Ale zanim zdążył ją ukryć, do
pokoju weszła matka.
- Tarrancie, nie wiedziałam, że potrzebujesz tyle samo czasu co ja,
żeby się...
Umilkła patrząc w osłupieniu na Angelę, stojącą obok Tarranta w
jego szlafroku. Pobladła zamknęła szybko drzwi.
- Co to ma znaczyć? Tarrancie, przecież dzisiaj jest twoje przyjęcie
przedślubne.
- Mamo, to moja wina - odpowiedział spokojnie i otoczył Angelę
ramieniem, jakby chronił ją w ten sposób przed wyrzutami ze strony
pani Seaton. - Ale nic się pomiędzy nami nie wydarzyło, i to wcale nie
dzięki mnie.
- Tarrant, proszę, nie broń mnie - przerwała mu Angela. Spojrzała
na Delilę i oznajmiła: - Oczywiście już więcej nie pokażę się w
waszym domu. Znajdę kogoś, kto dokończy za mnie pracę.
- Angelo, nie! - oponował Tarrant. - Musisz zatrzymać tę pracę.
Nie, mamo, nie możesz jej obwiniać z powodu mojej nierozwagi.
-Wierzę ci, synu. Angelo najdroższa, po prostu zapomnijmy o
tym... lapsusie.
Jednak Angela nie dała się przekonać, że nic się nie stało i że
powinna do końca zrealizować swój projekt modernizacji podziemi
122
RS
pałacu.
- Bardzo cię polubiłem, Angelo, i jest mi przykro, że cierpisz z
mojego powodu - usprawiedliwiał się Tarrant, głaszcząc ją po
policzku. - Wyrządziłem ci wiele przykrości, ale nigdy nie kłamię.
Wezmę jutro ślub z Eden, zgodnie z tym, co postanowione. Jednak
nie znaczy to, że nie będę się o ciebie troszczyć. Chciałbym, żebyś
była szczęśliwa - oświadczył i pocałował ją w policzek. - Lepiej
będzie, jeśli już pójdę.
Miała wrażenie, że chciał jej jeszcze coś powiedzieć, ale tylko
odgarnął z czoła stropionej dziewczyny kosmyk włosów i wyszedł.
- Martwię się, że tak nagle spadło na ciebie to uczucie - zaczęła z
ubolewaniem Delila. - Zauważyłam, jak na niego patrzysz i
przestraszyłam się, ponieważ znam to dobrze z własnego
doświadczenia. Martwię się z powodu was obojga.
- Nie ma potrzeby, pani Seaton. Czuję się świetnie - skłamała
Angela. - A Tarrant powiedział mi kiedyś, że nie wierzy w miłość.
- Tak... Bardzo się przyczyniłam do jego poglądów na miłość i
małżeństwo. Zjawisz się u nas pojutrze?
- Wie pani przecież, pani Seaton, że już nie mogę tu przyjść -
oświadczyła stanowczo i zaczęła z zupełnie innej beczki: - Mama
powiedziała mi coś o pani i o Noahu, o tym, że Tarrant jest synem
pewnego marynarza i że poślubiła pani Seatona, żeby chłopiec miał
ojca. Oczywiście matka nie jest jasnowidzem, ale to bardzo wrażliwy
człowiek i jakoś potrafi wyczuć, jak rzeczy mają się naprawdę.
- Zgadzam się, sama tego doświadczyłam, lecz...
- Proszę mi pozwolić dokończyć. Mama jest przekonana, że Noah
wiedział, iż Tarrant nie jest jego synem, ale bez względu na to bardzo
was oboje kochał.
- Bardzo się starałam ukryć przed nim sprawę Tarranta.
- A mimo to uważam, że była pani świadoma tego, iż on wie. I
myślę, że go pani kochała, choć z jakichś względów sądziła pani, iż
tak nie jest. Może dręczyło panią wobec niego zbyt duże poczucie
winy. Bardzo pragniemy z matką, aby pani wreszcie uwierzyła, że
nie musi pani odczuwać takiej skruchy wobec Noaha. Wszystko
123
RS
przecież zaakceptował. Mówię o tym, żeby dodać pani otuchy.
- Boże, dochodzi ósma. Jesteśmy strasznie spóznieni - stwierdziła
z przestrachem Delila, słysząc bicie zegara w pokoju Tarranta.
Dziękuję ci, Angelo. I podziękuj ode mnie Minny. Tyle dla mnie obie
znaczycie - wyznała, całując ją w policzek. - Tak boleję z powodu
tego wszystkiego, ale naprawdę muszę już iść. Alexander zatroszczy
się, żebyś wróciła bezpiecznie do domu - powiedziała na koniec i
czule ją objęła na pożegnanie.
Po długiej chwili Angela zmusiła się, żeby wyjść z sypialni
Tarranta. Nie mogła uwolnić się od myśli, że zakochała się w nim tak
nieszczęśliwie i że jutro - dwudziestego trzeciego maja - on wezmie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]