[ Pobierz całość w formacie PDF ]

namiętności on nie oddaje się jej do końca, zachowuje jakiś emocjonalny dystans. Rozumiała
już, dlaczego. Musiałaby zrezygnować ze swoich marzeń, by mieć go bez reszty.
Może wtedy. Jeśli w ogóle.
W ich związku on miał dyktować warunki, a ona albo je zaakceptuje, albo wycofa się,
zanim będzie za pózno.
Zamknęła oczy i wdychała zapach ukochanego. Dzieci to nie wszystko, mówiła sobie.
Może przecież przelać całą miłość na swoich siostrzeńców. Hallie też pewnie wyjdzie za mąż,
założy rodzinę, będzie miała dzieci, które ona mogłaby kochać... Sanford miał rację,
ważniejsze jest to, co między nimi.
Niestety, zamiast ją pocieszyć i przekonać, myśli te pogłębiały tylko jej obawy i
wpychały w jeszcze większą rozpacz.
- Znowu nic nie mówisz - szepnął Sanford i poprawił ogień na kominku. - Powiedz, o
czym myślisz?
- Nie wiem, czy potrafiÄ™.
- Muszę wiedzieć.
Ujął jej dłonie, spojrzał w oczy.
- Kocham ciÄ™, Sanford.
- I ja ciÄ™ kocham.
- Jeśli nie chcesz mieć rodziny, musze się z tym pogodzić - wyszeptała w końcu.
Dojrzała ulgę i wdzięczność w jego oczach.
- Wszystko ci wynagrodzę - obiecał, zasypując ją pocałunkami. Przewrócił się na
plecy, pociÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… za sobÄ…. - Nie potrzebujemy dzieci, mamy siebie nawzajem.
- Tak.
Kochali się znowu, tym razem inaczej, bez wcześniejszej rezerwy z jego strony.
Donna czuła to wyraznie. Ale czuła też jakąś wewnętrzną pustkę.
ROZDZIAA 12
KAWALER NUMER 3
- Mark? - Hallie nigdy go takim nie widziała. Zupełnie jakby miała przed sobą obcego
człowieka.
Chwycił ją za rękę i pociągnął w stronę domu.
- Co się stało?
Poczuła, że wzmocnił uścisk, jakby chciał ukarać ją za to pytanie.
- Porozmawiamy w domu.
Posłała Steve'owi przepraszające spojrzenie, nie bardzo wiedząc, co w tej sytuacji
powiedzieć. On zaś stał koło swojego samochodu, z zaciętym wyrazem twarzy i zaciśniętymi
pięściami, gotów na jedno słowo przyjść jej z pomocą. Zbyt oszołomiona, by o czymkolwiek
myśleć, wciąż ponaglana przez Marka, Hallie otworzyła drżącą dłonią drzwi. Weszli do
środka.
- Nie wspominałaś, że  ten jeden z przyjaciół" to mężczyzna.
- A czy to ważne?
Nie podobała się jej ani postawa Marka, ani to, że musiała najeść się przez niego
wstydu wobec Steve'a i dzieci. Zareagował jak zazdrosny dureń, ale wściekając się na niego,
pogorszyłaby jeszcze sprawę. Jedno z nich powinno zachować spokój. Inaczej gotowi jeszcze
się pokłócić, a to byłoby żałosne. Są w końcu ludzmi na poziomie. Poza tym z pewnością jest
jakieś wytłumaczenie dla jego, hm, dość energicznego zachowania.
- Tak, do diabła! - wrzasnął, aż podskoczyła. -Nie pozwolę, żeby moja kobieta... -
perorował, machając palcem.
- Zaraz - przerwała mu. - Jestem twoją kobietą? - To była dla niej nowina.
- Zapłaciłem dwa tysiące, żeby cię poznać, ty dziwko, więc radzę ci uważać się za
moją kobietę! - wykrzykiwał.
Hallie była tak oburzona, tak wstrząśnięta, że nie potrafiła powiedzieć ani słowa.
Najzwyczajniej w świecie ją zatkało.
- Wyjaśnijmy sobie jedno. - Mark tymczasem nie tracił zapału. - Dopóki jesteś ze
mną, nie będziesz się spotykała z żadnymi mężczyznami. Zrozumiano?
Otrzezwiała w jednej chwili. Teraz ją poniosła wściekłość.
- Zapamiętaj sobie, durniu, że nie jestem ani twoją kobietą, ani twoją dziwką, ani
twoją przyjaciółką. Koniec z nami. A teraz wyjdz stąd! - pokazała na drzwi w razie, gdyby
miał kłopoty z opuszczeniem domu.
- Nie wyjdę, dopóki nie usłyszę wyjaśnień.
- Nie usłyszysz, kochanie. Wyjdziesz i nigdy więcej nie przestąpisz tego progu.
- Ani myślę.
Wsparła dłonie na biodrach.
- Nikt nie będzie nazywał mnie dziwką. Zrozumiano? Koniec romansu. Wyjdz.
- Chwila...
- Czy mam ci wytłumaczyć, co znaczy słowo  wyjdz"?
Odezwał się dzwonek u drzwi, ale obydwoje w zapiekłym gniewie nie zwrócili na to
uwagi.
- Hallie, otwórz, do diabła! Nic ci nie jest? - zza drzwi dobiegł ich głos Steve'a.
- Pewnie z nim sypiasz i dlatego nie poszłaś ze mną do łóżka, tak? - Mark odwrócił
głowę w stronę drzwi. - %7ładen z ciebie cud, Hallie. Spójrz w lustro, jeśli mi nie wierzysz. -
Nacisnął na klamkę. Zmieszał się nieco, widząc na progu Steve'a i jego ponurą minę. -
Przepraszam. - Wyminął go otrożnie. - Nic dziwnego, że musiałaś zapłacić agencji, żeby
znalazła ci faceta - rzucił jeszcze w drodze na podjazd.
- Tato, nie czekaj! Dołóż mu! - pisnął Kenny, wywijając w powietrzu pięściami.
- Naucz gnojka rozumu - przyłączyła się Meagan. Mark pospiesznie wsiadł do
samochodu, głośno trzasnął drzwiczkami i odjechał z piskiem opon.
Hallie osunęła się bezwładnie na stopnie ganku i zamknęła oczy. Nie mogła uwierzyć
w to, co się stało. Mark pojawił się dzisiaj, żeby ją szpiegować, sprawdzić, z kim była
umówiona. A kiedy zobaczył ją ze Stevem i dziećmi, dostał ataku wściekłej zazdrości.
- Nic ci nie jest? - zapytał Steve. W jego głosie było tyle łagodności, że omal się nie
rozpłakała.
- Wszystko w porządku - zapewniła, choć cała się trzęsła.
Podbiegł do niej Kenny.
- To twój chłopak? - zapytał z niedowierzaniem, jakby chciał powiedzieć, że tylko
osoba niespełna rozumu może się spotykać z kimś takim. Nie miała do chłopca pretensji.
- Już nie - odpowiedziała z bladym uśmiechem.
- I dobrze, bo to jakiÅ› debil.
Mark oszukał ją. Od samego początku dostrzegała u niego oznaki zaborczości, ale nie
potrafiła właściwie ich zinterpretować. A może nie chciała. Kiedy przez ostatni tydzień nie
było go w mieście, dzwonił do niej o najbardziej nieoczekiwanych porach, wypytywał
drobiazgowo, co robi. Nie robił tego z tęsknoty, po prostu ją sprawdzał.
Dopiero teraz uświadomiła sobie, że znosiła to wszystko, bo bardzo chciała, żeby w jej
w życiu wreszcie pojawił się mężczyzna. Dlatego zgodziła się być bezkrytyczna, dlatego
obniżyła poprzeczkę.
Musiała też przyznać się sama przed sobą, że żal jej było zainwestowanych pieniędzy.
Skoro tyle ją to kosztowało, chciała, by znajomość z Markiem układała się pomyślnie. W
końcu Donnie się udało,..
- Tato, ona zle wygląda - szepnął Kenny do ojca. Hallie otworzyła oczy: Steve i dzieci
wpatrywali się w nią z lękiem, jakby za chwilę miała rozpaść się na kawałki.
- Hallie? - zagadnÄ…Å‚ Steve.
Rzeczywiście, do tej pory jakoś się trzymała, ale teraz, gdy Mark odjechał, poczuła, że
opuszczają ją siły.
- Wejdz do środka. Musisz usiąść. - Steve wziął ją za rękę i wprowadził do domu.
Meagan wyprzedziła ich, chwyciła poduszkę i zanim Hallie opadła na sofę, podłożyła
ją pod jej plecy. Po chwili Kenny przyniósł szklankę wody.
- Co to za głupek? - zapytała Meagan.
- Miał szczęście, że tata nie dał mu kopa w dupę.
- Kenny!
- Przecież miałeś ochotę, tato! Steve nie próbował zaprzeczać.
- Może tak poszlibyście już do domu? - zaproponował. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl