[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nicole miała ochotę odtańczyć taniec zwycięstwa.
- Zachowam dyskrecję, ale nie gwarantuję ,że sami państwo nie
zobaczą czegoś, co zepsuje niespodziankę - powiedziała lekarka,
przykładając czujnik do brzucha Nicole. - Czas na pierwszy występ
naszej młodej gwiazdy.
Na monitorze pojawiły się tajemnicze zarysy. Po chwili lekarka
zatrzymała obraz. Teraz widzieli wyraznie dziecko: śliczną małą
główkę, delikatne rączki i nóżki. Widzieli nawet paluszki u dłoni i
stóp. Nicole walczyła ze łzami. Nie mogła pozwolić, by przeszkadzały
jej w oglÄ…daniu.
- Jest doskonały - wykrztusił Devlin.
- Doskonała - poprawiła Nicole, ocierając oczy.
Pani doktor parsknęła śmiechem. Włączyła drukarkę, po czym
wręczyła Devlinowi wydruki ze zdjęciami dziecka.
- Proszę dbać o rodzinkę, drogi tato. Do zobaczenia za miesiąc.
Zostali sami.
144
RS
- Pokaż mi jeszcze na chwilkę te zdjęcia - poprosiła Nicole.
Przyglądała im się dłuższą chwilę, wodząc palcem po zarysie
małego ciałka.
- Spójrz - odezwała się. - Nos to ona ma po tobie! Nie
zareagował na żart, tylko poważnie spojrzał jej w oczy.
- Muszę już iść - powiedział i ruszył ku drzwiom. Zeskoczyła z
leżanki, próbując osłonić się fartuchem i zawołała go po imieniu. Nie
zatrzymał się. Patrzyła za nim oniemiała.
Chwilę trwało, zanim się uspokoiła. Wreszcie się ubrała,
umówiła w recepcji na kolejną wizytę i pojechała do pracy.
- Poradzimy sobie we dwójkę, maluszku - mruknęła, patrząc na
wydruk USG. - Tylko ty i mama. Po co się łudzić, że będzie inaczej?
Nicole otworzyła oczy w ciemności. Ktoś walił w drzwi.
Postanowiła nie zapalać światła i nie ruszać się z łóżka. Był środek
nocy. Jeśli to jakiś łobuz, za chwilę się znudzi i sobie pójdzie.
Aomotanie nie ustawało. Wtem usłyszała głos Devlina. Zerwała się i
wypadła z sypialni, w biegu chwytając szlafrok. Palce jej drżały,
kiedy otwierała drzwi. Od czasu wizyty u ginekologa minęły dwa dni.
Najgorsze dwa dni w jej życiu. Nigdy jeszcze nie czuła się tak
zagubiona i samotna. Sama nie wiedziała, czy płacze z wściekłości na
Devlina, czy z tęsknoty za nim. Bała się, że zwariuje albo umrze z
rozpaczy, jeśli go nie zobaczy jeszcze jeden dzień dłużej.
A teraz stał przed nią, a jego wygląd był równie żałosny, co jej
samopoczucie. Ubranie miał pomięte, rozczochrane włosy sterczały
na wszystkie strony, a w przekrwionych oczach miał wyraz
szaleństwa.
145
RS
- Piłeś? - spytała, przyglądając mu się uważnie. Chciała go
przytulić, sprawić, by zapomniał o tym, co go dręczyło.
- Może trochę.
- Co to znaczy  trochÄ™"?
- Kilka drinków. Nie martw się, nie jestem pijany.
- Wypiłeś kilka drinków, a potem usiadłeś za kółkiem?
- Przyjechałem taksówką.
Nie mogła go zostawić na dworze. Było na to za zimno, a on nie
miał samochodu.
- Co ci strzeliło do głowy, żeby się tak zaprawić? Myśl, że
doprowadził się do takiego stanu z tęsknoty za nią, nie była całkiem
niemiła.
- To dlatego, że skończyły mi się pomysły.
- Myślę, że powinniśmy usiąść. - Wzięła go pod ramię. Dał się
poprowadzić jak dziecko. Zdumiewające.
- Devlin, co siÄ™ z tobÄ… dzieje?
Bezwładnie opadł na fotel.
- Powiedziałem ojcu, że odchodzę.
- O, rety. I co on na to?
Devlin zachichotał jak wariat. Zdecydowanie coś było z nim nie
tak.
- Kiedy minął mu pierwszy szok, walnął mi całe kazanie o
tradycji i odpowiedzialności. Grzmiał, że lekceważę moje obowiązki.
Ostatnie słowo wypowiedział z takim obrzydzeniem, jakby
wypluwał muchę, która przypadkiem wpadła mu do ust.
146
RS
- Mówił i mówił, więc w końcu musiałem odłożyć słuchawkę.
Po kilku godzinach oddzwonił. - Devlin bawił się coraz lepiej. - I
wiesz, co? Oświadczył, że zarząd postanowił zrobić mnie dyrektorem
nowego działu. Zajmowałbym się obrotem nieruchomościami, ale
miałbym o wiele więcej swobody. I większy prestiż.
- To wspaniale - urwała, widząc jego spojrzenie. - Nie tak
wspaniale?
- Wiem, że jestem dobry w tym, co robię. Do diabła, jestem
więcej niż dobry! Ale jak mam się sprawdzić, jeśli nigdy nie
pracowałem poza rodzinnym bankiem? Muszę to zmienić. Popłynę
lub utonę, ale przynajmniej zrobię to o własnych siłach.
- Uda ci się, spokojna głowa. - Poklepała go po ramieniu. - Więc
napiłeś się, bo brakowało ci pomysłów na nową karierę? - upewniła
siÄ™.
- Nie. Raczej dlatego, że nie mam pojęcia, co z tobą zrobić.
Popatrzyła na niego, nie rozumiejąc.
- Naprawdę nie mam już pomysłów. Chciałem ci ofiarować
pierścionek. Powiedziałem, że się tobą zaopiekuję. Na zawsze. Nawet
się usunąłem, kiedy dałaś mi do zrozumienia, że chcesz być sama. -
Przejechał dłońmi po twarzy. - A potem zobaczyłem go na USG.
-Ją - poprawiła machinalnie Nicole
. Nawet się nie uśmiechnął.
- Kiedy usłyszałem bicie jego serca i zobaczyłem, jak rusza
rączkami i nóżkami, coś się ze mną stało. Poczułem, że chcę być przy
nim za wszelką cenę, chronić go i kochać.
147
RS
Zamilkł na chwilę, po czym spojrzał jej w oczy i podjął
desperacko:
- W tamtej chwili zrozumiałem, jak bardzo cię kocham.I że
wszystko straciłem, bo rozpoznałem miłość, dopiero kiedy odeszła.
Kiedy ty odeszłaś. Nie wiem, co jeszcze mógłbym zrobić, żebyś
zechciała mnie poślubić.
Szczęście wypełniło ją całą, zapierając dech i mącąc wzrok.
Przez chwilę się bała, że ze wzruszenia pęknie jej serce.
- Kocham cię od dnia, w którym po raz pierwszy cię zobaczyłam
- wyszeptała przez łzy.
- Naprawdę? - Spojrzał na nią nieprzytomnie, jak obudzony ze
snu, i nieśmiało dotknął jej policzka. - Ja też. Chcę cię na całe życie.
To i tak za mało, by się tobą nasycić.
Oddychaj, powtarzała sobie.
- Kochany, jeśli chcesz, podpiszę umowę przedślubną. I pojadę z
tobą do Filadelfii. Chciałabym jednak zatrzymać domek, jeśli ci to nie
przeszkadza. Może zechcemy czasem spędzić tu wakacje. Albo tata...
Nie dał jej dokończyć. Chwycił ją w ramiona i przycisnął do
siebie. Poczuła, jak drży ze wzruszenia. Całe życie uczono go
ukrywać emocje. Teraz nie musiał. Z Nicole czuł się nareszcie wolny.
- Zamierzam mieć tylko jedną żonę - powiedział, dotykając
wargami jej ucha. - Umowa przedślubna nie jest mi do niczego
potrzebna. A jeśli chcesz mieszkać w Tahoe, możemy tu zostać. Ja
mogę pracować praktycznie wszędzie. - Odsunął się na odległość
ramienia i spojrzał jej w oczy. - Ale zbudujemy sobie nowy dom. Ten
jest...
148
RS
- Wiem, za mały - wpadła mu w słowo. Pocałowała go mocno,
śmiejąc się z radości.
- Zamieszkam z tobą, gdzie tylko zechcesz. Dziecko zaczęło
kopać, więc niewiele myśląc, chwyciła dłoń Devlina i położyła ją
sobie na brzuchu.
- Czuję, jak on kopie - wykrztusił zachwycony, po czym
uśmiechnął się szeroko. - To znaczy, chciałem powiedzieć, ona. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl