[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie tylkó ty - westchnęła i zaczęła przyglądać się
regałom pełnym smakołyków. Ostatecznie zdecydowała się na pasztet z gęsich wątróbek i świe\o upieczo-
nÄ… tartÄ™ ze szparagami.
Pierre obserwował ją z boku, ciesząc się, \e zakupy sprawiają jej taką radość. W pewnej chwili przypo-
mniał sobie scenę sprzed lat: mała Jacky stoi z nosem przyklejonym do sklepowej szyby i przygląda się
produktom na wystawie. Jak to dobrze, pomyślał, \e nawet teraz, będąc powa\ną panią doktor, potrafi
czerpać radość z prostych rzeczy.
Gdy po kilku minutach wychodzili ze sklepu, niosąc oprócz jedzenia butelkę wina i kieliszki po\yczone
od właścicieli, Jacky miała zadowoloną minę dziecka, które roztrwoniło na łakocie całe kieszonkowe.
- Ale będzie uczta! - cieszyła się, pomagając mu wło\yć zakupy do samochodu. - Musimy jeszcze kupić
bagietkÄ™ i jakieÅ› owoce.
Zrobili to w sklepiku obok.
- Upał nareszcie zel\ał - powiedziała z ulgą, gdy w końcu ruszyli. Oparła się wygodnie o fotel i po-
zwoliła sobie na luksus całkowitego relaksu. Nie dalej jak godzinę temu padała z nóg, teraz zaś była
radosna i o\ywiona.
- To będzie piękny zachód słońca - obiecał Pierre, kładąc dłoń na jej dłoni. - Bardzo lubię letnie wie-
czory, a ty?
- Ja te\ ...
Kiedy jestem z tobÄ…,· kocham ka\dÄ… porÄ™ dnia, pomyÅ›laÅ‚a, patrzÄ…c na poÅ‚yskujÄ…ce w sÅ‚oÅ„cu morze.
Skręcili w boczną drogę, która po pewnym czasie zmieniła się w piaszczysty trakt prowadzący do pod-
nó\a wydm.
Pierre, który dobrze znał ten fragment pla\y, wskazał ręką miejsce pomiędzy dwoma pagórkami.
- Podoba ci siÄ™?
- Tak, jest idealne. Tego mi było trzeba: ciszy
i spokoju - westchnęła, z rozkoszą wdychając morskie powietrze.
- Spójrz, ani \ywego ducha. Tylko my i morze.
Słyszysz, jak szumi? - Otoczył ją ramieniem i lekko pocałował. - Chodzmy, szkoda czasu! - zawołał, i wy-
skoczywszy z samochodu, pomógł jej wysiąść.
Zabrali pakunki i brnąc przez ciepły piasek, ruszyli w stronę upatrzonego miejsca pomiędzy wydmami.
- Rozpakowywanie jedzenia jest niemal tak samo przyjemne jak kupowanie - zauwa\yła, układając rze-
czy na papierowym obrusie. - Kiedy jest się biednym w dzieciństwie, w dorosłym \yciu bardziej docenia
się korzyści, jakie daje posiadanie pieniędzy.
- Jakoś nigdy nie przyszło mi do głowy, \e jesteście biedni - przyznał. - Pamiętam, \e wyglądałaś
na zadowolonÄ… z \ycia.
- To były pozory. Nie chciałam, \eby ktokolwiek wiedział, jak bardzo mi smutno, zwłaszcza po
odejściu matki - przyznała. - Niestety, w dorosłym \yciu trudniej o optymizm, zwłaszcza po tym, jak
los daje w kość. Przepraszam, nie chcę psuć nastroju, więc lepiej zmieńmy temat. Dziś wolę nie
oglądać się za siebie, tylko myśleć o tym, co dopiero przed nami.
- A więc cieszmy się chwilą! Odkorkował butelkę i napełnił kieliszki.
- Na zdrowie! - powiedział, wznosząc toast.
- Sante!
-Ciekawe, dlaczego na świe\ym powietrzu wszys~ tko lepiej smakuje - zastanowiła się na głos,
ścierając z palców krople soku brzoskwini. - W \yciu nie jadłam tak smacznej kolacji. Spójrz! Słońce
za- chwilę schowa się w morzu. Jak byłam mała, święcie wierzyłam, \e naprawdę nurkuje i siedzi pod
wodą a\ do rana. Nie mogłam tylko zrozumieć, czemu o świcie wynurza. się w innym miejscu.
Dopiero ojciec wyjaśnił mi, \e zachód słońca nad morzem to piękne złudzenie. Byłam rozczarowana,
bo odarł to zjawisko z tajemniczości. A ja lubię tajemnice ...
Zawiesiła głos i spojrzała mu w oczy. - Mo\e ciebie te\ lubię dlatego, \e ...
- Jestem dla ciebie zagadkÄ…?
- Nie potrafię cię rozszyfrować. Skomplikowany
z ciebie człowiek!
- Myślisz, \e o tym nie wiem! - westchnął. - Chciałbym cofuąć czas i wrócić do tych lat, gdy wszyst-
ko było cudownie proste. Kiedy \ycie otwierało się przede mną i czułem, \e mogę robić, co zechcę.
Przytuliła się do niego.
- Pomyśl sobie marzenie. Właśnie teraz, kiedy słońce znika w morzu. To magiczna chwila. Czujesz
tę magię? Mo\e mityczny bóg słońca zło\y wizytę Nep'tunowi i ...
Pierre uśmiechnął się czule.
- Jesteś niesamowita! Jeśli kiedyś uznasz, \e traktuję siebie zbyt powa\nie, opowiedz mi taką
zabawną historię - poprosił.
- I ju\ po wszystkim! - zasmuciła się, gdy fale przykryły ostatni skrawek słonecznej tarczy. - Czar
prysł.
- Chodz! - Pociągnął ją do góry. - Przejdzmy się
w stronÄ™ morza.
- Będziemy szukali słońca? - za\artowała.
- Tak, czemu nie.
- To ju\ lepiej poszukajmy księ\yca. - Nagle wy- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl