[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pojawiać się słowa.
73
cieszę sie ze sie nie przestraszyłaś
Kasia chwyciła powietrze cokolwiek spazmatycznie, ale opanowała strach i napisała: Trochę. Tylko
na początku. Czy wy jesteście siostrami? Nazywacie się Molnar?
skÄ…d wiesz
Znalazłyśmy wasz grobowiec na cmentarzu - śmielej już wystukała Kasia. - I rozmawiałyśmy z
księdzem. Wasze nazwisko było w księdze zgonów. Dlaczego tu jesteście?
dokładnie nie wiemy chyba przez nasza głupotę zmarłyśmy w tym szpitalu z powodu kuracji ojca
hieronima
Zostałyście zamordowane? - Kasi z emocji zatrzęsły się ręce.
nie sadze ojciec hieronim próbował spędzie plod ale mu nie wyszło Kasia z niedowierzaniem gapiła
się na ekran. Co ten potworny Hieronim próbował? Co to jest  plod ?
Co to znaczy? - wystukała przejęta. - Co zrobił?
poił nas ziołami swojego wyrobu i obiecał papie ze nie urodzimy bękartów nie byłyśmy zamężne a
papa nie chciał skandalu - wyjaśniła Zuzanna - co ty masz na sobie jesteś dziwnie ubrana
Kasia spojrzała z roztargnieniem na przewiewną bawełnianą bluzeczkę bez ramiączek i jasne szorty.
Na dworze od rana panował potworny upał. Musiała coś na siebie włożyć, bo ostatecznie szła
między ludzi, ale z całych sił starała się, żeby strój zredukować do minimum.
W samym dworku było co prawda chłodniej, jednakże należało do niego dojść, a pózniej jeszcze
dotrzeć do domu.
Strasznie dziś gorąco - napisała niecierpliwie. - I co z tym Hieronimem? Umarłyście przy aborcji?
dostałyśmy krwotoku - odpisała Zuzanna - nie pamiętam dokładnie jak umierałyśmy pamiętam tylko
egzekwie w kościele papa musiał okłamać proboszcza bo powiedział ze pielę-
gnowałyśmy sluzaca i zaraziłyśmy się od niej
 Sluzaca przytłoczyła Kasię, ale po chwili wpadła na to, że chodziło o służącą. Zanim zdążyła
wymyślić następne pytanie, na ekranie ukazały się słowa: opowiedz nam co teraz jest w
rzeczypospolitej czytałyśmy leksykon ale nie rozumiemy wszystkiego
Wszystkiego to nikt nie rozumie - westchnęła odruchowo Kasia i nagle stanęła jej przed oczami
syzyfowa praca, której musiałaby dokonać, by uświadomić owym eterycznym istotom zmiany zaszłe
w ciągu tych prawie dwóch wieków. Jęknęła ze zgrozy. Nie czuła się na siłach 74
wyjaśniać siostrom zawiłości obecnej polityki. Poza tym z popłochem uprzytomniła sobie, że zdążyła
już zapomnieć historyczne koleje losów Polski między Napoleonem a chwilą obecną.
- Musiałabym napisać wielotomowe dzieło! - wyrwało się jej na głos.
możesz mowić widzimy i słyszymy wszystko co sie tu dzieje - zlitowała się Zuzanna.
- Chyba zadzwonię do Marty - wymamrotała ciężko przerażona Kasia i sięgnęła po ko-mórkę.
co to jest - zainteresowała się natychmiast Zuzanna.
- Telefon - Kasia wypukiwała numer przyjaciółki. - Służy do rozmowy z ludzmi, z któ-
rymi nie można skontaktować się bezpośrednio... Ja... No, nie pamiętam wszystkiego po kolei. Może
Marta...
W ogrodzie pod parasolem siedziały na wiklinowych fotelach trzy osoby: dziadek Aleksander z
obandażowaną nogą wyciągniętą na stołeczku, ojciec Michała - pan Roman i Marta.
Obydwaj panowie z wielkim zainteresowaniem słuchali wesołych opowieści o wyczynach
najmłodszych członków rodziny, wybuchając od czasu do czasu śmiechem. Kiedy zadzwoniła
komórka, Marta rzuciła dziadkowi przepraszające spojrzenie i z westchnieniem sięgnęła po telefon.
- Słucham... - urwała nagle i oczy zrobiły się jej wielkie jak spodki. - Co?! O rany boskie! -
rozpaczliwym gestem poczochrała się po włosach. - Ale ja nie pamiętam!... Zaraz, czekaj... - zrobiła
minę, jakby czyniła straszliwy wysiłek umysłowy i obaj panowie spojrzeli na nią zaintrygowani. -
Czekaj... To by było to, co się działo po tysiąc osiemset piętnastym roku?... O, Jezu... To o Lipsku
chyba już słyszały, nie? Bo nie tylko Napoleon dostał w tyłek, ale i nasz piękny Józio zakończył
żywot w Elsterze... No, Poniatowski przecież!... Kasia, nie możesz być aż tak niedouczona!... -
słuchała przez chwilę z napięciem. - Dobra... To powinny też słyszeć, że tego małego łobuza
wyekspediowano na Elbę w nadziei, że więcej nie zdąży narozrabiać... A, wiedzą? - ucieszyła się
wyraznie i dodała ze zdziwieniem: - Chyba zaczynam sobie powoli przypominać... To dalej było tak:
ten mały drań dał nogę z wyspy i udało mu się wrócić do Paryża, ale pod Waterloo szczęście go
opuściła Naciął się na Wellingtona i paskudnie przegrał. Tym razem przezorni Anglicy wywiezli go
na Zwiętą Helenę, gdzie pod ich czułą opieką w końcu wyzionął ducha... O, kurczę, mam nadzieję, że
nie jestem nie-grzeczna... Zdaje się, że cesarzowi ktoś pomógł opuścić ten świat przy wydatnej
pomocy ar-szeniku... Czekaj... W tysiąc osiemset piętnastym na Kongresie Wiedeńskim tamtejsi
mądrale wymyślili Królestwo Polskie, ale to był pic na wodę, bo tak naprawdę rządzili Rosjanie i
robi-75
li, co chcieli... - Marta zamyśliła się na chwilę, nie dostrzegając rozbawionych spojrzeń obu panów.
- Zresztą, na króla koronował się car Mikołaj, a w Warszawie przez cały czas siedział
ten potworny Konstanty ze swoją kompletnie zdewociałą %7łanetką... No, księżna łowicka! Nie
czytałaś tej książki? Wiesz, taka wzdychająca naprawiaczka świata cierpiąca dla dobra ogó-
łu... A w trzydziestym roku wybuchło powstanie listopadowe! - ogłosiła tryumfalnie, ale zaraz mina
jej zrzedła. - No i też jest się z czego cieszyć - mruknęła do siebie z niechęcią. - Jak zwykle
dostaliśmy po tyłku, bo jak przyszło co do czego, to wszyscy zaczęli się kłócić o wszystko. Co, jak
co, ale zrywy narodowe nigdy nam nie wychodziły... Ja nie wiem, jak to jest - zdenerwowała się
nagle. - Nawet jak się wydaje, że już-już coś z tego wyjdzie, zawsze znajdzie się ktoś, kto wszystko
spieprzy... Sorry, Kasia, już wracam do tematu... Czekaj... Po upadku powstania wiele zamożnych
rodów opuściło kraj, bo Rosjanie kładli łapy na majątkach... W tysiąc osiemset sześćdziesiątym
trzecim roku w styczniu znowu wybuchło powstanie i znowu nic z tego nie wyszło. Potem zaczęły się
tworzyć różne partie, oczywiście po ci-chutku, i jak zwykle, nie było im ze sobą po drodze. I tak się
kotłowało w tym polskim tyglu, aż w czerwcu tysiąc dziewięćset czternastego roku w Sarajewie jakiś
studencina wpadł na pomysł, że ukatrupi arcyksięcia Ferdynanda i wybuchła pierwsza wojna
światowa... Przy okazji ukatrupił jego żonę, co mnie się osobiście nie podoba, bo choć wyszła za
Habsburga, to jednak była Czeszką, czyli Słowianką... Wojna trwała do tysiąc dziewięćset
osiemnastego roku, w międzyczasie w Rosji objawił się niejaki Włodzimierz Iljicz Uljanow zwany
potem Leninem. Wkurzył się na Mikołaja, bo ubił mu brata i postanowił go zdetronizować, co mu się
udało. Carską rodzinę rozstrzelano, choć krzyk poszedł po całym świecie, bo byli spokrewnieni z
połową wówczas panujących rodów, a Lenin ogłosił, że władza przechodzi w ręce ludu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl