[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Nie znam tej sukienki.
 Dostałam ją od pani Iryine.
Czułam, że się rumienię. Nigdy nie umiałam kłamać.
 Popatrz  dodałam  przerobiłam ją na siebie.
Pomyślałam, że mogłabym podać mu fałszywy adres. Stephen właściwie się mną nie interesował, wiedziałam
jednak, że jeśli widzi w tym własną korzyść, to potrafi być nieustępliwy.
 Czy Balquidder też jest w Londynie?
 Przyjeżdża w przyszłym tygodniu. Jeśli uda mu się dojechać.
Zdąży na moje urodziny.
 Nie mogę narzekać  powiedział z rozpaczą Stephen.  On mi wszystko wytłumaczył. Potrzebuje
pieniędzy na zakup statków do przewozu niewolników. Wiesz, że on ma takie statki, a raczej miał, kiedy to
było legalne. Teraz ma fałszywe papiery, które mu zrobił jakiś Moxon, a statki są zarejestrowane w Lizbonie.
Moxon, pomyślałam. Gdzie ja słyszałam to nazwisko? Coś mi chodziło po głowie, ale nie mogłam sobie tego
przypomnieć. Może jak zacznę mówić o czymś innym...
 Jak udało ci się tu dojechałeś przy tej okropnej pogodzie?
 Miałem fatalną podróż  powiedział Stephen, wstrząsając się na to wspomnienie.  Przyjechałem
dyliżansem w dzień po Bożym Narodzeniu. Jechaliśmy prawie cały tydzień. Myślałem, że umrę z zimna.
Musieliśmy się stale zatrzymywać.
Przyszło mi do głowy, że najlepiej będzie, jeśli Stephen i Balquidder (ponieważ nie wątpiłam, że Stephen
powie mu o naszym spotkaniu) będą myśleli, że jestem w Tranters Court.
 Pojadę do ojca. Balquidder tam mnie nie dopadnie. Ty też trzymaj się z daleka. Przykro mi, Stephen, jednak
uważam, że powinniśmy zdecydować się na separację.
Stephen otworzył usta, aby coś powiedzieć, i zamknął je znowu. Po chwili skinął potakująco głową.
Wyjęłam z torebki notesik i ołówek, podałam Stephenowi i zaczęłam dyktować:
37
1. Stephen Kirkwall zgadza się na separację ze swoją żona.,1 Emilią Kirkwall, z domu Daniels.
Podpisano 5 stycznia 1814 r.
S. Kirkwall E. Kirkwall
 Gotowe  powiedział obrażony, podając mi podpisaną przez nas kartkę.
 Niezupełnie.
Wstałam i weszłam do bocznej nawy, gdzie dwóch mężczyzn polerowało ławki.
 Czy umiecie pisać?  spytałam.
Potrząsnęli tylko głowami.
 Jeśli postawicie tu krzyżyki i podacie mi swoje nazwiska
i adresy, staniecie się świadkami. Dostaniecie za to po sześć pensów każdy.
Popatrzyli na siebie i niemal jednocześnie odłożyli swoje szmatki i pojemnik z woskiem pszczelim. Kiedy to
zostało załatwione, złożyłam kartkę i schowałam ją za dekoltem. Stephen miał nieszczęśliwy wyraz twarzy.
 Ale... mieliśmy też dobre chwile, prawda, Emmy?
Dobre chwile? Dla mnie małżeństwo było jednoznaczne
z biedą, brakiem zainteresowania ze strony męża i złym losem.
Nauczyłam się jednak polegać sama na sobie. Pochyliłam się
i pocałowałam go w policzek.
 Tak, Stephen.
 Nie masz przypadkiem szylinga albo dwóch?
Sięgnęłam do portmonetki, odliczyłam pieniądze na dorożkę i resztę dałam Stephenowi. Około dwunasta
szylingów.
 Dziękuję.
 Muszę już iść  powiedziałam.
Nagle poczułam się okropnie zmęczona. Chciałam znalezć się jak najprędzej na John Street. Zbyt wiele
wydarzyło się w tak krótkim czasie. Wstałam z krzesła.
 Ja tu jeszcze chwilę zostanę  powiedział Stephen.
 Do widzenia. %7Å‚yczÄ™ ci powodzenia.
 Ja tobie też, Emmy.
Kiedy byłam przy drzwiach, obróciłam się jeszcze, ale Stephen został w kaplicy i nie mogłam go zobaczyć.
Opuściłam woalkę i poszłam szybkim krokiem do postoju dorożek.
Niestety, nie przyszło mi do głowy, aby obejrzeć się za siebie.
5
PO drodze do domu zastanawiałam się, czy powinnam zwierzyć się Noelowi. To wszystko stawało się zbyt
skomplikowane, a w związku z rychłym przyjazdem Balquiddera wręcz niebezpieczne. Ale powstrzymywało
mnie przed tym kilka rzeczy. Noel uważał, że powinnam wrócić do swojego męża, był też przekonany, że
jestem pozbawioną zmysłu praktycznego marzycielką. Od czasu, kiedy wyraziłam swoją
opinię o właścicielach niewolników, nie zachowywał się przy mnie tak swobodnie jak poprzednio. Poza tym
obawiałam się, że nie uwierzy w moją opowieść o Balquidderze. Podejrzewałam również, że list, który przed
laty napisałam do jego ojca, spowodował, że George wszedł w kontakt z Balquidderem. W liście tym błagałam
pana Beresforda o użycie swojego wpływu, aby mój majątek nie dostał się w ręce Stephena i nie został użyty
przez Balquiddera na zakup statków do przewozu niewolników. Noel mógłby mieć do mnie o to pretensję.
Przeklinałam również pogodę, która stwarzała dodatkowe utrudnienia. Pryzmy brudnego śniegu, razem z
końskimi i psimi odchodami, zalegały w rynsztokach. Wygłodniali i zziębnięci żebracy kulili się po bramach. A
najgorsze ze wszystkiego było przerazliwe zimno.
Kiedy dorożka skręciła w John Street, otworzył się przede mną widok na nabrzeże Adelphi. Na Tamizie ustał
wszelki ruch. Rzeka była zamarznięta przy brzegach, małe łódki zostały uwięzione w lodzie. Zrodkiem rzeki
płynęły ogromne kry, które z łatwością mogły przebić i zatopić każdy statek.
Na południowym brzegu widziałam dymiące piece garncarskie. Będą pracować, dopóki starczy im węgla.
Przynajmniej tam robotnicy mają ciepło.
Dorożka podjechała wreszcie pod dom. Wysiadłam i zapłaciłam. Dzięki Bogu, nikt nie zauważył mojej
nieobecności, pomyślałam. Myliłam się. Kiedy tylko otworzyłam drzwi, Noel wyszedł ze swojego gabinetu.
38
 Gdzie, u diabła, byłaś?
 W mieście.
Poczułam się urażona. Czyżbym była więzniem w tym domu?
 Dlaczego nikomu nie powiedziałaś, że wychodzisz?
 Prosiłam Abla, aby sprowadził mi dorożkę. Nie wymknęłam się cichaczem.
 Jak mogłaś jechać do miasta przy takiej pogodzie? Czy miałaś coś aż tak ważnego do załatwienia? Na litość
boską, Emilio, ludzie zamarzają na śmierć. Czy nie czytasz gazet?
 Nie wiedziałam, że jestem na warunkowym zwolnieniu  odparowałam.  Poza tym, to nie twoja sprawa,
gdzie byłam.
 To jest mój dom  oznajmił Noel.  Kiedy w nim mieszkasz, masz się zachowywać jak dorosła. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl