[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jednak przyjemną odmianą po rzepie, na którą, o czym Garion był absolutnie
przekonany, do końca życia nie zdoła nawet spojrzeć.
Po kolacji mężczyzni zasiedli nad kuflami ale2. Ciocia Pol spojrzała na nich
z dezaprobatÄ….
 Garion i ja idziemy spać  oświadczyła.  Postarajcie się zbytnio nie
przewracać, kiedy będziecie wchodzić na górę.
Wilk, Barak i Silk wybuchnęli śmiechem, ale Durnik  zdaniem Gariona 
trochę się zawstydził.
Następnego dnia pan Wilk i Silk wyszli wczesnym rankiem i wrócili dopiero
wieczorem. Garion zajął strategiczną pozycję w nadziei, że zauważą go i zabiorą
ze sobą; jednak nie. Kiedy więc Durnik szedł do stajni oporządzić konie, Garion
ruszył za nim.
 Durniku  zaczął, gdy kowal nakarmił już i napoił zwierzęta, a teraz badał
ich kopyta szukając skaleczeń.  Czy to wszystko nie wydaje ci się dziwne?
Durnik ostrożnie postawił na ziemi nogę konia, który cierpliwie znosił bada-
nie.
 Jakie wszystko, Garionie?  spytał z powagą.
 No, w ogóle  wyjaśnił niezbyt precyzyjnie chłopiec.  Ta podróż, Barak
i Silk, pan Wilk i ciocia Pol. . . wszystko. Oni czasem rozmawiają, kiedy myślą,
2
Ale (ang.)  rodzaj angielskiego ciemnego piwa.
68
że ich nie słyszę. To jakieś strasznie ważne sprawy, ale nie wiem nawet, czy przed
kimÅ› uciekamy, czy szukamy czegoÅ›.
 Ja też tego nie rozumiem, Garionie  wyznał Durnik.  Wiele rzeczy
okazuje się czymś innym, niż można by sądzić. . . czymś zupełnie innym.
 A ciocia Pol? Zmieniła się, prawda? To znaczy, wiesz, oni wszyscy traktują
ją jak wielką damę albo coś podobnego, a ona zachowuje się inaczej niż na farmie
Faldora.
 Pani Pol jest wielką damą  stwierdził Durnik.  Zawsze byłem tego
pewien.
W jego głosie zabrzmiał ton szacunku, zawsze obecny, gdy mówił o cioci Pol.
Garion wiedział, że nie warto go nawet przekonywać, by postarał się dostrzec
w niej jakieÅ› zmiany.
 A pan Wilk  zaczął Garion z innej beczki.  Myślałem, że jest zwykłym
starym bajarzem.
 Nie wygląda na zwyczajnego włóczęgę  zgodził się Durnik.  Myślę,
Garionie, że trafiliśmy między ważne osoby mające ważne sprawy. Prostaczko-
wie, tacy jak my nie powinni zadawać zbyt wielu pytań, a oczy i uszy muszą mieć
otwarte.
 Wrócisz na farmę Faldora, kiedy to wszystko się skończy?  spytał ostroż-
nie chłopiec.
Durnik zastanowił się, spoglądając na zalany deszczem dziedziniec gospody.
 Nie  rzekł w końcu cichym głosem.  Pojadę z wami, jak długo pani
Pol mi pozwoli.
Garion poklepał kowala po ramieniu.
 Wszystko będzie dobrze, Durniku  powiedział.
 Miejmy nadzieję  westchnął mężczyzna i na powrót zajął się końmi.
 Durniku  odezwał się znowu Garion.  Znałeś moich rodziców?
 Nie. Kiedy zobaczyłem cię pierwszy raz, byłeś niemowlęciem na rękach
pani Pol.
 Jaka wtedy była?
 Chyba wściekła. W życiu jeszcze nie widziałem kogoś tak rozzłoszczone-
go. Porozmawiała chwilę z Faldorem i zaczęła pracować w kuchni. Znasz Faldora;
jeszcze nigdy nikogo nie odpędził. Z początku tylko pomagała, ale to nie trwało
długo. Nasza stara kucharka robiła się gruba i leniwa. W końcu odjechała i za-
mieszkała u swojej najmłodszej córki. Potem pani Pol rządziła kuchnią.
 Była wtedy o wiele młodsza, prawda?
 Nie  stwierdził Durnik z namysłem.  Pani Pol nigdy się nie zmienia.
Wygląda dokładnie tak samo, jak wtedy.
 To złudzenie  orzekł Garion.  Wszyscy się starzeją.
 Nie pani Pol.
69
Wieczorem powrócił Wilk ze swym długonosym przyjacielem. Byli dość po-
sępni.
 Nic  oznajmił krótko Wilk, skubiąc swą siwą brodę.
 Mogłam wam to powiedzieć od razu  parsknęła ciocia Pol.
Wilk spojrzał na nią gniewnie i wzruszył ramionami.  Musieliśmy być pew-
ni.
Rudobrody olbrzym, Barak, podniósł głowę znad kolczugi, którą właśnie po-
lerował.
 %7ładnego śladu?  zapytał.
 Zupełnie nic  odparł Wilk.  Nie przejeżdżał tędy.
 Więc gdzie teraz?  Barak odłożył kolczugę.
 Do Muros.
Barak podszedł do okna.
 Przestaje padać  zauważył.  Ale drogi będą ciężkie.
 Jutro i tak nie możemy wyruszyć  wtrącił Silk. Siedział na stołku obok
drzwi.  Muszę się pozbyć naszej rzepy. Jeśli wywieziemy ją z Darine, wzbudzi
to podejrzenia. Nie chcemy przecież, by zapamiętał nas ktoś, kto mógłby potem
uciąć sobie pogawędkę z przejeżdżającym Murgiem.
 Chyba masz rację  zgodził się Wilk.  Nie znoszę marnowania czasu,
ale nie ma na to rady.
 Drogi będą lepsze, kiedy podeschną  pocieszył go Silk.  A puste wozy
jadÄ… szybciej.
 Jesteś pewien, że zdołasz sprzedać tyle rzepy, przyjacielu Silku?  zapytał
Durnik.
 Jestem Drasaninem. Potrafię sprzedać wszystko. Możemy nawet zarobić.
 Tym się nie przejmuj  poradził Wilk.  Rzepa spełniła swoje zadanie.
Teraz musimy tylko się jej pozbyć.
 To kwestia zasad  odparł lekko Silk.  Zresztą, rzuci się w oczy, jeśli
nie będę się ostro targował. Nie martw się. Interes nie zajmie nam wiele czasu
i nie opózni wyjazdu.
 Mogę iść z tobą?  spytał błagalnie Garion.  Wcale nie widziałem Da-
rine, tylko tÄ™ gospodÄ™.
Silk spojrzał pytająco na ciocię Pol.
 Nie przypuszczam, żeby mu to zaszkodziło  orzekła po namyśle.  A ja
wykorzystam wolną chwilę, żeby przypilnować pewnych spraw.
Następnego ranka, zaraz po śniadaniu, Silk i Garion wyruszyli w drogę z wor- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl