[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wszystko, i tak byś mnie obwiniała. Ja... nigdy nie chciałem
cię opuścić, zrobiłem jednak inną rzecz, której nie znosisz;
podjÄ…Å‚em za ciebie decyzjÄ™.
- No właśnie!
- Wiem. - Spojrzał na swój pierścień.
- Nie jestem aż tak szlachetny, by uśmiechając się,
pozwolić ci odjechać z Harrym do Galveston, ale w
przeciwieństwie do tego, co myślisz, nie jestem na tyle
samolubny, by zabrać cię ze sobą do San Francisco.
- Sugerujesz więc, że mam swobodny wybór, tak? -
zapytała ozięble.
- Nie chciałem cię po prostu do niczego zmuszać -
odrzekł Dex. - Powinnaś sama zdecydować.
Zadrżała, z trudem powstrzymując złość.
- Nie potrzebuję twojej łaski - odparła i cofnęła się. - Nie
dziękuję ci, partnerze.
- Odwróciła się wolno. - Harry, czy ma pan wolne
miejsce w samochodzie?
- Beth... - Dex próbował coś powiedzieć.
- Co? - Zatrzymała się.
- Wszystko popsułem, prawda? Wyjeżdżasz jednak?
- Tak - odpowiedziała.
- Jest jeszcze coś, o czym powinnaś wiedzieć... Kocham
ciÄ™.
Serce jej zabiło mocniej. Poczuła słodkie drżenie i słabość
całego ciała. Jakże długo czekała na te słowa...
Po chwili jednak, gdy zrozumiała prawdziwe intencje
Dexa i otrząsnęła się z szoku, wstąpiła w nią dzika furia.
- To podłe z twojej strony - odezwała się wreszcie. -
Nigdy więcej nie waż się mną tak manipulować! Wydaje ci
się, że jesteś bardzo mądry i wszystko zawsze wiesz najlepiej,
ale ja ci mówię, że tym razem grubo się pomyliłeś!
- Oczekiwałaś przecież takiego zakończenia...
Z trudem powstrzymywała się od płaczu.
- To nie od ciebie zależy! Słyszysz, do cholery?! To jest
moja decyzja! Moja, nie twoja! Rozumiesz?!
- Tak, rozumiem - odpowiedział Dex - ter drżącym
głosem.
Ocierając mimowolnie cieknące łzy, Elizabeth spojrzała
na niego z wielką złością, która wypełniała całe jej serce. Gdy
dostrzegła jednak bezgraniczny ból w jego poczciwych
szarych oczach i jasną strużkę potu na skroni, zrozumiała, że
tym razem nie prowadzi z nią żadnej gry, a naprawdę ją
kocha!
Coś w niej drgnęło. Jakaś ogromna fala ogarnęła jej umysł
i ciało. Zrozumiała, że Dex ma rację. Była skłonna zrzucić na
niego całą winę, by uniknąć tego, co w końcu przyjść musiało.
Nie chciała bowiem przedłużać bolesnego rozstania, a jedynie
odejść od niego, zabierając wszelkie nadzieje i marzenia ze
sobą, bo nie wierzyła, aby mogły się ziścić.
%7łycie nauczyło ją, jak gorzkie potrafią być takie chwile.
Jej natura buntowała się więc przeciwko jakiejś fatalnej sile,
która nieuchronnie pchała ją w stronę Dexa. Teraz jednak
zrozumiała, że nie chce już wyrwać się z tej czarownej sieci.
Kiedyś myślała, że ograniczy ona tylko jej wolność, lecz
przekonała się, że owa złota pajęczyna i jej misternie utkane
nici dają jedynie rozkosz i wielką słodycz, których
podświadomie zawsze pragnęła.
Wolno podeszła do samochodu i otworzyła drzwi. Wyjęła
schowany portfel i wróciła do Dexa. Nie była w stanie
spojrzeć mu prosto w oczy, wpatrywała się więc w jeden z
guzików jego koszuli i drżącymi rękoma uniosła skórzany
przedmiot.
- Znalazłam go wczoraj, zanim przeszukaliśmy
laboratorium - wyszeptała.
Dex znieruchomiał.
- Myślisz, że to moja sprawka?
- Nie - odparła szczerze, zdziwiona, że nawet o tym nie
pomyślała.
- Rozumiem - powiedział, choć ona była pewna, że nie
pojął, o co jej chodzi. - To oznacza, że dasz sobie radę sama.
Nie potrzebujesz nawet Harry'ego... - Przerwał nagle. - Ale...
Przecież już dawno mogłaś wyjechać! - Jego twarz wyraznie
się rozjaśniła.
- Jaki z tego wniosek? - zapytała.
- Hm... - Dex wpatrywał się w nią z niedowierzaniem. -
Miałaś pieniądze, gdy zatrzymaliśmy się w hotelu - wyszeptał.
- Tak - wyznała, ale najtrudniejsze było jeszcze przed nią.
- Ja też cię kocham.
Dexter pocałował delikatnie jej drżące usta z taką czcią,
jakiej nikt jeszcze nigdy jej nie okazał.
Teraz jednak nie myślała już o tym. Zatopiona w słodkim
pocałunku, chciała oddawać się namiętności, której pragnęła
od dawna.
Harry chrząknął znacząco i Dex uśmiechnął się. Elizabeth
przytuliła się do niego na chwilę i spojrzała na
zaczerwienionego policjanta.
- Harry, mam do pana prośbę.
- Potrzebna gaśnica? - zapytał.
- Nie. Chcę, żeby pan przywiózł Jane do San Francisco -
odparła. W szarych oczach Dexa dostrzegła pewien niepokój,
ale nie mogła mieć mu tego za złe, bo wiele już przecież
popsuła. Teraz jednak, gdy mieli pieniądze i gdy miłość do
Dexa pokonała wszelkie bariery, Elizabeth zdecydowała, że
musi działać szybko.
- Sklep wędkarski w Galveston, w Teksasie -
powiedziała, wciąż wpatrzona w Dexa.
- Co to jest? - zapytał porucznik. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl