[ Pobierz całość w formacie PDF ]

za jej przyjaciółkę. - Wziął \onę za rękę.
- Miło cię poznać, Dax - powiedziała pani Sullivan. Była
kobietą o uderzającej urodzie, dzwięcznym głosie i najbardziej
zielonych oczach, jakie Dax kiedykolwiek widział. Okazała
się równie\ nieśmiała. Nie puszczała ręki mę\a. Sportowa
bluzka wetknięta w krótkie szorty i czarne, wijące się, długie
włosy dopełniały obrazu ponętnego dla męskiego oka. Nic
dziwnego, \e Sullivan na krok jej nie odstępował.
Do pokoju weszła Jillian i Dax natychmiast zapomniał o
bo\ym świecie. Miała na sobie coś w rodzaju ciasnej, kusej
koszulki gimnastycznej, zastępującej biustonosz, i obcisłe,
krótkie, jaskaworó\owe szorty, które dostrzegł ju\ wcześniej
na dole. A do tego skarpetki i sfatygowane tenisówki.
Nigdy przedtem nie widział jej tak skąpo ubranej. Zrobiła
na nim ogromne wra\enie. Była świetnie zbudowana. Na
odsłoniętym, opalonym brzuchu nie dostrzegł ani grama
zbędnego tłuszczu.
- Jill, zrobiłaś mi wielką frajdę. Jestem ci głęboko
wdzięczny za ten strój - oświadczył Ronan. - Mówię zupełnie
serio.
- Kochany, wyszukałam go specjalnie dla ciebie - odparła
rozbawiona Jillian. Jack parsknął śmiechem. Dax miał ochotę
dać temu bezczelnemu facetowi w zęby. - Powiedziałeś mu? -
zapytała Ronana.
- Co miałem powiedzieć?
- Przecie\ nie jesteś nieśmiały - mruknęła i oznajmiła
Daksowi: - Masz przed sobÄ… R. A. Sullivana.
Natychmiast uprzytomnił sobie, \e to nazwisko znanego
pisarza.
- Czytałem wszystkie twoje ksią\ki - zwrócił się do
Ronana. - Mam ich całą kolekcję. W twardej oprawie.
- W twardej? Tym lepiej dla niego. Zwiększyłeś jego
dochody - do rozmowy włączył się Jack. - Ja kupuję te
bezcenne dzieła dopiero wtedy, kiedy potanieją, wydane w
broszurowej okładce.
Ronan spojrzał na niego z ukosa.
- SkÄ…piec - mruknÄ…Å‚ pod nosem.
- Czy ju\ się poznaliście? - spytała Jillian. Dax zauwa\ył,
\e ma niepewnÄ… minÄ™.
- Tak - potwierdził. - Ile twoich rzeczy zostało w
furgonetkach?
- Wolałbym nie wiedzieć - odparł, krzywiąc się, Jack. -
Ale jeśli postoimy tu jeszcze dłu\ej, mo\e przyniosą je na górę
tamci chłopcy.
- To członkowie dru\yny Jacka. Grają w hokeja -
wyjaśniła Frannie.
Dax spojrzał na Jillian.
- Czy zostawiłaś w mieszkaniu jeszcze coś, co chciałabyś
tu mieć? - zapytał.
- Nie. Minie pół roku i znów wrócę do siebie -
oświadczyła zdecydowanie.
W pokoju zapanowało milczenie. Wszyscy wstrzymali
oddech, czekając, co powie świe\o upieczony mą\.
Dax najchętniej siłą zaciągnąłby teraz Jillian tam, gdzie
mogliby porozmawiać bez świadków. Bał się jednak poło\yć
ręce na jej obna\onej skórze. Na wszelki wypadek wło\ył je
do kieszeni. Zwracając się do obecnych, wzruszył ramionami.
- Jillian robi siÄ™ wojownicza, gdy tylko poczuje
zagro\enie - oznajmił. - A teraz widać, \e ją denerwuję.
Jack syknął, a Ronan zagwizdał przez zęby. Słowa Daksa
podziałały na Jillian jak czerwona płachta na byka. Naje\yła
się. Dax wiedział, \e zaraz zacznie się wściekać. Gdy tylko
otworzyła usta, powiedział:
- Nie krępuj się i nawymyślaj mi, złotko. Lub odłó\ to na
pózniej, gdy zostaniemy sami.
Gdyby oczy mogły zabijać, le\ałby ju\ martwy. Jillian
wypadła z pokoju.
- Hej, poczekaj na nas, złotko! - Jack i Ronan ruszyli za
nią. - Musisz powiedzieć chłopakom, gdzie mają postawić
mały stół.
Po wyjściu całej trójki w pokoju zapanowało niezręczne
milczenie. Dax nadal był zły na siebie, kiedy podeszła do
niego Deirdre Sullivan. Podobnie jak Jillian, wyglądała na
zdenerwowaną. Hardo uniosła głowę.
- Jillian powiedziała nam, \e wasze mał\eństwo to
umowa handlowa.
- Mo\na to tak nazwać - mruknął Dax.
- Chciałabym usłyszeć, jak ty to nazywasz. - Skrzy\owała
ręce na piersiach.
Swoją postawą zaskoczyła Daksa. Kto by pomyślał, \e w
tak drobnej osóbce znajdzie Jillian gorliwą obrończynię?
- To sprawa między mną a moją \oną - oświadczył
spokojnie.
- Wedle słów Jillian był to tylko manewr czysto handlowy
- potwierdziła Frannie, włączając się do rozmowy. - Ale
zobaczywszy was razem, stwierdziłam, \e sprawa jest bardziej
skomplikowana.
Dax rzucił jej niechętne spojrzenie.
- Znamy się z Jillian od dzieciństwa - oznajmił.
- Jill nie jest taka twarda, na jaką wygląda - wtrąciła
Deirdre. - Nie wiem, czemu wróciłeś do Baltimore i jaki jest
prawdziwy powód, dla którego Jillian zgodziła się z tobą
zamieszkać, ale proszę o jedno. Nie zrób jej krzywdy.
- Nie krzywdz jej ju\ więcej - dodała Frannie.
Dax uniósł brwi. Zastanawiał się, co na jego temat Jillian
opowiedziała znajomym.
- Kto mówił, \e to zrobiłem? Frannie miała teraz powa\ną
minÄ™.
- Nikt nie mówił nic. Ktoś bardzo skrzywdził ją przed
laty. Mo\esz przysiąc, \e nie byłeś to ty?
- Posłuchaj, Jillian i mnie kiedyś łączyło wiele. Są jednak
pewne sprawy, które wymagają wyprostowania. To nie ja... -
Zamilkł nagle. Nie potrafił kłamać, patrząc tym kobietom
prosto w oczy. Przecie\ wrócił po to, \eby skrzywdzić Jillian.
I nawet mu się to udało. Ale zwycięstwo okazało się mniej
słodkie, ni\ to sobie wyobra\ał. - Skrzywdziłem Jillian -
przyznał spokojnie. - I wcale nie jestem pewny, czy ponownie
tego nie zrobię. W ka\dym razie nie będzie to działanie
rozmyślne. - Podniósł ręce.
- Będę ci wdzięczna, jeśli w obecności zaprzyjaznionych
ludzi przestaniesz stawiać mnie w kłopotliwej sytuacji -
wycedziła Jillian, ukazując się w drzwiach.
Była gotowa do kłótni. Od dwudziestu czterech godzin
przebywała pod dachem Daksa i od starcia przy Frannie,
Deirdre i ich mę\ach nie odezwała się do niego ani słowem.
Dax siedział rozparty w fotelu. Podniósł wzrok.
- Przestań mnie prowokować.
Jillian dopiero w tej chwili zobaczyła Christine bawiącą
się w pobli\u i postanowiła zaprzestać walki. Spojrzała na
zegarek.
- Co zjesz na kolacjÄ™? Czy kiedy pani Bowley ma
wychodne, ja powinnam przyrządzać posiłki?
Dax westchnął przesadnie głęboko.
- Jasne, \e nie. Chyba \e masz na to ochotÄ™. Pani Bowley
zwykle przygotowuje zawczasu jakÄ…Å› zapiekankÄ™.
Christine nadal siedziała na podłodze. Obok niej walały
się lalki i części garderoby. Od chwili, gdy Jillian weszła do
pokoju, mała nie spuszczała z niej wzroku i uwa\nie słuchała
ka\dego słowa.
- Och, tato, to makaron z tuńczykiem - jęknęła. - Usiadła
Daksowi na kolanach i zajrzała mu w oczy. - Mo\emy
zamówić pizzę?
Dax roześmiał się i przeciągnął ręką po pleckach
dziewczynki. Uszczęśliwiona Christine zaczęła piszczeć.
- Nie - odparł. - Lubię zapiekankę z tuńczykiem.
- Ale ja jej nie znoszę - oświadczyła Christine.
Jillian odwróciła się z zamiarem opuszczenia pokoju.
Poczuła się samotna. Zazdrosna o dziecko. Nie mogła dłu\ej
oglądać uwielbienia malującego się w oczach dziewczynki
spoglądającej na ojca. I jego czułego wzroku.
Przystanęła w drzwiach.
- Zobaczę, mo\e uda się zrobić coś innego. Zapiekankę
wło\ę do zamra\alnika. Kiedy pewnego dnia wyjdę z domu z
Christine, chętnie ją zjesz - oświadczyła Daksowi.
Poszła do kuchni. Ujrzawszy torbę pełną pomidorów,
postanowiła zrobić spaghetti. Napełniła garnek z wodą. Potem
przygotowała przyprawy i właśnie zabierała się do krojenia
świe\ej papryki, gdy weszła Christine. Spojrzała nieufnie na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl