[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wała sobie przypomnieć, co się stało.
Dlaczego Felipe porwał ją z zamku? Rozejrzała się szybko. Wyglądało na to,
że jest tu sama, ale coś ją powstrzymało przed natychmiastową próbą uwolnienia
rąk. Zamiast tego wytężyła słuch, by coś - cokolwiek! - usłyszeć.
Ale jedynymi słyszalnymi dzwiękami były spokojne, wiejskie odgłosy - odle-
gły śpiew ptaków, niski i kojący, i łagodne westchnienie wiatru, wślizgującego się
przez pozbawione szyb okna, słodkiego od zapachu kwiatów i świeżej trawy.
Chwilę pózniej zesztywniała. Niewyrazny szmer - ledwie słyszalny - sprawił,
że jej nerwy napięły się jak postronki. Lexie zamarła. Powoli, ostrożnie, ledwie ma-
jąc śmiałość oddychać, odwróciła głowę. W półmroku nic się nie poruszyło, wie-
działa jednak, że nie jest w tym budynku sama. Znajdowało się tu całe mnóstwo
kryjówek - na przykład za tą zdewastowaną maszyną.
Odwróciła głowę na dzwięk kroków na zewnątrz.
Rafiq, pomyślała, zastanawiając się, skąd wie, że to on. Jeśli nie myliło ją
przeczucie, to szedł prosto w pułapkę. No ale przecież nie w pojedynkę? Ogarnęła
ją panika, gdy gorączkowo się zastanawiała, co zrobić.
Krzyknąć ostrzegawczo? Ale czyż nie tego pragnął Felipe? Nie zakneblował
jej.
Kroki ucichły. W głowie Lexie panowała gonitwa myśli. Być może Felipe
uznał, że uderzył ją na tyle mocno, iż straciła przytomność na dłużej.
A znając Rafiqa, on i tak tu wejdzie, bez względu na to, co ona zrobi. Ale
przecież - och, Boże, oby - nie wkroczy sam i nieuzbrojony?
Wytężyła słuch, by usłyszeć coś więcej.
I usłyszała - szmer na zewnątrz pozbawionego drzwi budynku.
R
L
Lexie przygryzła wargę. Rafiq musiał wiedzieć, że ona tu jest; w przeciwnym
razie by się nie zjawił. Nie mogła krzyczeć.
Ale, och, to było takie trudne...
Kątem oka dostrzegła jakiś ruch. Nie oddychając, odwróciła głowę i zobaczy-
ła, jak zza maszyny wyślizguje się ciemna postać Gastana. Pewnie chciał mieć lep-
szy widok na wejście do budynku.
Serce jej zamarło, kiedy się przekonała, że w ręce nadal trzyma pistolet. A
więc zamierzał zabić Rafiqa.
Zapominając o wszystkim innym, otworzyła usta, ale jej krzyk uprzedził głos
Gastana, zuchwały i arogancki.
- A więc się pojawiłeś, de Couteveille. Wiedziałem, że to zrobisz, aż do końca
głupio rycerski.
Przez krótką chwilę w drzwiach widać było sylwetkę. Krótko potem Rafiq
wkroczył w panujący w budynku półmrok.
Lexie zamknęła oczy. Ogarnęły ją mdłości. Zdążyła dostrzec, że Rafiq nie ma
przy sobie żadnej broni.
I wtedy się odezwał. Jego głos był chłodny i beznamiętny.
- Skoro m'selle Sinclair odegrała już rolę przynęty, sugeruję, byś ją zwolnił.
Nie jest ci dłużej potrzebna.
Gastano uśmiechnął się szeroko i podszedł do Lexie, po czym stanął nad nią
niczym zwycięzca.
- Nie mam zamiaru puścić żadnego z was, dopóki nie przystaniecie na moje
warunki. Podejdz bliżej.
Wstrzymując oddech, Lexie patrzyła, jak Rafiq przesuwa się bezszelestnie w
ich stronę. Było zbyt ciemno, by mogła widzieć jego twarz, ale po chodzie poznała,
że jest gotowy na wszystko, co może się wydarzyć. Otworzyła usta, aby mu powie-
dzieć, że Gastano jest uzbrojony, ale ten po raz drugi ją uprzedził.
R
L
- Jesteś już wystarczająco blisko - rzucił ostro. Rafiq zrobił kolejny krok, a
Gastano wycelował pistolet w Lexie. - Krok do tyłu.
Rafiq się nie poruszył.
- Jeśli tego nie zrobisz, wtedy Alexa zginie - oświadczył spokojnie hrabia. -
Och, nie teraz i nie szybko. Umrze wtedy, kiedy będę miał ochotę. Tak samo, jak
twoja siostra.
Hani? Przed oczami Lexie pojawiło się zdjęcie, przedstawiające dziewczynę,
pełną życia i radości. Siostra Rafiqa. I Gastano? Do gardła podeszła jej żółć.
Z hrabiego emanowała pewność siebie.
- Całkiem to sprytne z twojej strony, że domyśliłeś się moich planów wzglę-
dem Alexy. Ale nie doceniłeś mnie. - Zaśmiał się szyderczo. - Powinieneś, być mo-
że, nieco bardziej zważać na jej uczucia, nim poszedłeś z nią do łóżka. Kobiety ma-
ją tendencję do obrażania się, jeśli je się w tak oczywisty sposób wykorzystuje. Ale
jestem przekonany, że podejrzewała, iż coś się kryje za twoim uwodzicielskim za-
chowaniem. Alexa wie, że nie jest pięknością. Nie tak jak twoja czarująca, ale bar-
dzo naiwna siostra.
I kiedy zdumiona i przerażona Lexie przetrawiała jego słowa, zakończył
drwiÄ…co:
- Poza tym nie jesteś wcale lepszy ode mnie. Uznałeś, że najlepszą formą ze-
msty będzie uwiedzenie kobiety, którą zamierzam poślubić. Myliłeś się, ja nadal
zamierzam to zrobić i nie przeszkodzisz mi w tym ani ty, ani ona.
Do Lexie w końcu dotarła bezlitosna prawda. Ona się okazała jedynie bier-
nym widzem, pionkiem, wykorzystanym przez obu mężczyzn w grze, która nie
miała nic wspólnego z nią. Chwile spędzone w ramionach Rafiqa były z jego strony
chłodną, przemyślaną kalkulacją.
Ale przecież przyszedł jej na ratunek.
Rafiq stał niczym głaz, z dłońmi zaciśniętymi w pięści, ze wzrokiem utkwio-
nym w Gastana.
R
L
- Ty draniu - powiedział gardłowym głosem, w którym słychać było wście-
kłość. - Zgnijesz w piekle za to, co zrobiłeś Hani.
Gastano wzruszył obojętnie ramionami.
- Miała wybór - stwierdził bezdusznie. - Nikt nie zaciągał jej siłą do mojego
łóżka. Nikt nie zmuszał do brania narkotyków ani prostytuowania się, by zdobyć na
nie pieniÄ…dze.
Obserwował uważnie Rafiqa, z palcem na spuście pistoletu. Lexie musiała ja-
koś odwrócić jego uwagę.
- Nie wyszłabym za ciebie, nawet gdybyś był ostatnim mężczyzną na świecie.
Jesteś tchórzliwym draniem - oświadczyła z pogardą w głosie.
Gastano odwrócił się na pięcie. W każdym innym przypadku możliwe, że by
się roześmiała na widok jego zdumionej miny, ale teraz, gdy tylko pistolet przestał
być wykierowany w Rafiqa, wyrzuciła przed siebie związane nogi i kopnęła hra-
biego w okolice kolan.
Zachwiał się i cofnął o krok, naciskając na spust. Pochylając odruchowo gło-
wę, Lexie poczuła koło policzka świst kuli. Zacisnęła powieki, a jej serce waliło tak
głośno, że nie słyszała nic innego.
Gdy otworzyła oczy, zobaczyła, jak Rafiq powala Gastana jednym ciosem.
Hrabia upadł bezwładnie na ziemię; Rafiq przykucnął, po czym wstał i jednym su-
sem znalazł się przy niej. Chwycił ją i pociągnął za sobą za jakąś maszynę, która
wyglądała na tłocznię.
- Wszystko w porządku? - zapytał niecierpliwie.
W budynku rozległy się odgłosy strzałów.
- Cicho - mruknął jej do ucha, po czym wstał, zasłaniając ją swoim ciałem.
Ktoś zawołał coś w miejscowym języku. Rafiq odpowiedział i mężczyzna ru- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl