[ Pobierz całość w formacie PDF ]

spotkanie z prasą prysznic i długi masaż. Taj zarzucił podany mu ręcznik na głowę,
odpowiadając lekkim skinieniem głowy na komentarze i gratulacje pod swoim adresem.
Denerwował go hałas i zamieszanie, lecz nie miał siły zareagować. Ktoś zbierał rakiety,
słychać było stukanie drewnianych rękojeści. Siła, która przed chwilą tryskała z niego jak z
wulkanu, ulotniła się gdzieś. Ręcznik zsunął mu się z twarzy i... spojrzał wprost w oczy
Asher.
Niebieskie, tak zimne i głębokie, że można by się w nich utopić. Taj poczuł się tak,
jakby ktoś otworzył na oścież okno w dusznym pokoju.
- Gratuluję. - Gdy uśmiechnęła się do niego, zmęczenie ustąpiło jak ręką odjął. W jego
miejsce pojawiła się radość, prosta i dziecinna.
- Dzięki. - Wziął od niej torbę. Ich ręce otarły się o siebie.
- Prasa na ciebie czeka. - Asher przysunęła się bliżej.
- Czy mogę cię zaprosić na kolację?
Taj uniósł brew. Była to jedyna oznaka zaskoczenia, jaką dało się dostrzec.
- Pewnie. - Spotkajmy się o siódmej w hotelu.
- Okay.
- Co było twoim zdaniem punktem zwrotnym meczu? - Reporterzy przypuścili atak.
- Jaką strategię obierzesz w finałach?
Taj nie odpowiadał na pytania, nawet ich nie słyszał. Patrzył, jak Asher znika,
przeciskając się przez tłum. Jess przyglądała się temu z trybuny. Przypomniała sobie, że już
kiedyś widziała podobną scenę.
Taj wszedł pod prysznic w ubraniu. Reporter ze Zwiata Sportu zadawał pytania oparty
o ścianę, robiąc notatki. Taj powoli dochodził do siebie. Zrzucone ubranie wylądowało w
kącie. Nigdy nie obchodziło go, co o nim piszą, rozmawiał więc z dziennikarzami swobodnie.
Wiedział, że matka wycina artykuły o nim, ale sam nigdy ich nie czytał. Chciał jak
najszybciej zmyć z siebie gryzący pot. Namydlił twarz. Ktoś podał mu kartonik soku.
Opróżnił go do dna. Słabość i ból stopniowo znikały. Po chwili, jeszcze mokry, znalazł się w
rękach masażysty.
Silne palce masowały mu plecy. Pytania nie ustawały, ale Taj nie miał już ochoty na
nie odpowiadać. Zamknął oczy. Przy każdym dotknięciu czuł silny ból, lecz wytrzymywał,
wiedząc, że po chwili mięsień się rozluzni. Pierwsze minuty nigdy nie należały do
najprzyjemniejszych, ale stopniowo ból stawał się wspomnieniem. Taj myślał teraz tylko o
zwycięstwie. I o błękitnych oczach. Zadowolony i rozluzniony, zasnął.
Posadzka w holu wykonana była z białego marmuru przetykanego różowymi żyłkami.
Madge oświadczyła ze znawstwem, że w życiu nie dałaby rady utrzymać czegoś takiego w
czystości. Mąż wytknął jej, że nie ma pojęcia o sprzątaniu. Asher siedziała obok, zaśmiewając
się z ich dialogów. Próbowała się rozluznić, lecz jej palce pozostały splecione. Dochodziła
siódma wieczór.
Uważnie dobrała strój. Włożyła suknię o kroju kimona w kolorze bladej brzoskwini.
Zebrała włosy z tyłu, by wyeksponować drobne, zwisające kolczyki z perełek i korali. Dłonie
pozostały bez ozdób.
- Dokąd idziecie? - spytała Madge. Asher z trudem wróciła do rzeczywistości.
- Do małej restauracji na Rive Gauche - odpowiedziała Madge spojrzała w kierunku
drzwi wejściowych. Lało jak z cebra.
- Trudno będzie złapać dziś taksówkę. - Poprawiła się w miękkim fotelu. - Widziałaś
się z Tajem po meczu?
- Nie.
- Chuck wspomniał, że obydwaj z Michaelem zasnęli jak niemowlaki podczas masażu.
- Madge założyła nogę na nogę. - Jakiś nadgorliwiec z francuskiej gazety pstryknął im kilka
fotek.
- Odpoczynek sportowca - wtrącił mąż.
- To obala wizerunek twardziela.
Asher uśmiechnęła się na wspomnienie, jak młodo i niewinnie wygląda Taj, kiedy śpi.
Tylko podczas snu jego energia nie szuka ujścia na zewnątrz. Gdyby ich dziecko przeżyło...
Pospiesznie oddaliła tę myśl.
- Hej, czy to nie siostra Taja?
Asher odwróciła głowę i zobaczyła Jess z mężem.
- Owszem - mruknęła niechętnie. Spojrzenia obu kobiet się spotkały. Nie było
wyjścia, nie mogły uniknąć konfrontacji. Jess uścisnęła dłoń męża i skierowała się ku
siedzącym.
- Witaj, Asher.
- Cześć, Jess. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl