[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mu się nie uda. Znałem już takich jak on... %7łeby nie wiem jak mnie
prowokował, nigdy więcej nie stracę nad sobą kontroli. - Zacisnął dłoń w
pięść. - Nie wolno mi. Boję się tego, co mógłbym wówczas uczynić...
"NiewÄ…tpliwie w Michaelujest coÅ› wyjÄ…tkowego..." - Dziwnym trafem
siostra Langtry pomyślała o nim to samo, co przedtem powiedział Lucjusz.
Jej oczy spoczęły na jego nagim ramieniu, na jasnych włoskach
pokrywających pierś. Nie była pewna, czy krople na jego skórze to pot czy
skroplona para. Nagle przelękła się, że ich oczy mogą się spotkać. Czuła
lekki zawrót głowy i zupełną pustkę wewnątrz. Była bezradna i zagubiona,
jak dziewczynka niemądrze zadurzona w jakimś obcym, dorosłym
mężczyznie.
Krew odpłynęła jej z twarzy. Zachwiała się. Michael natychmiast ruszył ku
niej. Bał się, że zemdleje. Otoczył ramieniem jej talię i podparł silnie, by
mogła utrzymać się na nogach. Początkowo nie czuła nic poza dotykiem
jego ciała, ale po chwili ogarnęła ją fala pożądania, która zamieniła
delikatną tkankę jej sutków w twarde, nabite stożki i spowodowała, że jej
piersi boleśnie nabrzmiały.
- O Boże! Nie! - krzyknęła, uwalniając się z jego uścisku i błyskawicznie
obróciła swój gwałtowny afekt w demonstrację przeciwko Lucjuszowi.
Lekko uderzyła pięścią w bufet i syknęła przez zaciśnięte zęby: - Ten
człowiek jest niebezpieczny! On nam wszystkim zagraża! Byłby w stanie
zabić po to tylko, by widzieć, jak jego ofiara skręca się z bólu...
Dla Michaela zbliżenie z siostrą było równie silnym przeżyciem jak dla
niej. Drżała mu ręka, gdy ją podniósł, by zetrzeć pot z twarzy. Zrobił pół
obrotu i zmusił się do spokojnego oddechu. Wciąż jeszcze nie ufał sobie
na tyle, by móc spojrzeć jej w oczy.
- Jest tylko jeden sposób na Lucjusza - powiedział. - Nie pozwolić mu
zalezć sobie za skórę.
- Dobrze by mu zrobiło, gdyby przez parę miesięcy popracował łopatą.
121
- Mnie też by się to przydało i chyba nam wszystkim na dziesiątce.
- Uspokoił się i poczuł się już na siłach wziąć do ręki tace z herbatą.
- Chodzmy, siostrzyczko, filiżanka herbaty dobrze ci zrobi, zaraz
poczujesz siÄ™ lepiej...
Zdobyła się na coś w rodzaju uśmiechu. Patrzyła na niego i nie wiedziała,
czy ma się wstydzić czy szczycić tym, co zaszło. Szukała na jego twarzy
jakiejś aprobaty, czegoś, co mogłoby ją podnieść na duchu. Ale wyraz jego
twarzy był obojętny - z wyjątkiem oczu o rozszerzonych zrenicach. Choć
równie dobrze mogły być takie za sprawą Lucjusza.
Lucjusza nie było ani na oddziale, ani na werandzie. Na widok czajnika
grający od razu odłożyli karty. Ucieszyli się, bo już od jakiegoś czasu
czekali na herbatÄ™.
- Im bardziej się pocę, tym więcej piję herbaty - powiedział Neil. Jednym
łykiem wychylił zawartość swego kubka i zaraz go wystawił po jeszcze.
- Czas, mój przyjacielu, byś zażył tabletkę z solą - zauważyła siostra.
Bardzo się starała przywrócić głosowi zwykłą rubaszność i
niefrasobliwość.
Neil dziwnie na nią spojrzał. To samo inni.
- Czy coś się stało, siostro? - spytał zaniepokojony Nugget. Uśmiechnęła
się i potrząsnęła głową. - Nic strasznego! Lucjusz
dopuścił się małej agresji. To w jego stylu... Nie wiecie czasem, gdzie on
siÄ™
podziewa?
- Chyba poszedł w stronę plaży...
- Przed pierwszÄ…? To nie w jego stylu.
Nugget uśmiechnął się. W uśmiechu odsłonił wystające górne siekacze
i wtedy jego podobieństwo do małego gryzonia stało się wyrazniejsze.
- A czy ja powiedziałem, że poszedł pływać? Nie powiedziałem także, na
którą poszedł plażę. Poszedł na spacer, a jeśli tak się zdarzy, że spotka
jakąś ładną, młodą dziewczynę, to napewno zatrzyma się, żeby
porozmawiać. To wszystko...
Michael odetchnął z ulgą i uśmiechnął się do siostry, jakby chciał jej
powiedzieć: "A widzisz, a nie mówiłem, że nie ma się czym
przejmować!"
Rozsiadł się wygodnie na krześle, uniósł do góry ramiona i oparł głowę na
założonych na kark dłoniach. Siostra patrzyła na potężnie rozwinięte
mięśnie jego klatki piersiowej i na ciemne włosy pod pachami, które zbiły
122
się i błyszczały od potu. Poczuła, że wracają jej kolory. Z dużym
wysiłkiem udało jej się postawić filiżankę na spodku, by nie rozlać
herbaty. "To śmieszne - pomyślała walcząc ze sobą. - Nie jestem
podlotkiem. Jestem dorosłą i doświadczoną kobietą..."
Neil zesztywniał. Wyciągnął do niej rękę i zamknął jej dłoń w swojej,
jakby chciał jej dodać otuchy. - Uspokój się! O co chodzi, siostrzyczko?
Masz gorÄ…czkÄ™?
- Chyba tak. Czy dasz sobie radę beze mnie, gdybym wyszła wcześniej?
Czy wolisz, żebym poprosiła siostrę przełożoną o zastępstwo?
Neil odprowadził ją na oddział. Reszta pacjentów została przy stole. Mieli
zmartwione miny. Michael też.
- Na miłość boską, nie dawaj nam żadnego zastępstwa! - prosił Neil. -
Wyjdę z siebie, jak to zrobisz... Czujesz się już lepiej, czy mam cię
odprowadzić do samej kwatery?
- Nie, dziękuję! To naprawdę nic poważnego. Po prostu trochę gorzej się
dzisiaj czuję. Może przez pogodę. Zdawało mi się, że będzie chłodno i
sucho, a teraz mam takie uczucie, jakbym wpadła do wazy z zupą. Mały
wypoczynek po obiedzie powinien postawić mnie na nogi. - Rozchyliła
zasłonę w drzwiach i zaśmiała się do niego przez ramię. - Zobaczymy się
wieczorem!
- Przyjdz tylko wtedy, gdy się lepiej poczujesz, siostrzyczko! A jeśli nie, to
się nie przejmuj. I proszę cię, żadnych zastępstw. U nas jest spokojnie jak
w grobie...
Rozdział Piętnasty.
Pokój zajmowany przez siostrę Langtry znajdował się w rzędzie dziesięciu
podobnych pokoi, z których każdy miał od frontu szeroką werandę. Był to
styl budownictwa typowy dla bazy numer 15. Ta dość koślawa konstrukcja
stała na palach trzy metry nad ziemią. Helen Langtry była przez ostatnie
cztery miesiące jedyną mieszkanką tego budynku. Nie dlatego, że miała
jakieś aspołeczne nastawienie do innych pielęgniarek, ale na skutek
naturalnej u dojrzałej kobiety potrzeby prywatności. Od czasu, gdy w 1940
roku wstąpiła do wojska, nigdy nie
123
miała własnego pokoju, musiała dzielić kwaterę z innymi. Kiedy
pracowała w przyfrontowych punktach opatrunkowych, pielęgniarki
mieszkały po cztery w jednym małym namiocie. Nic dziwnego, że gdy
znalazła się w bazie 15, tutejsze warunki wydały jej się rajem. Niemniej
nadal musiała dzielić z kimś pokój - ten sam zresztą, który zajmowała
teraz. Ale wtedy było tu dużo pielęgniarek i w całym bloku wibrowały
ostre głosy kobiet, przebywających stale ze sobą. Gdy tylko jednak
nastąpiła redukcja personelu pielęgniarskiego, te siostry, które zostały,
postanowiły zamieszkać jak najdalej od siebie. Trudno im się dziwić, że
gdy nastąpiła taka możliwość, zapragnęły się pławić w luksusie
samotności.
Gdy tylko siostra Langtry znalazła się w swoim pokoju, podeszła do
biurka, otworzyła jego górną szufladę i wyjęła buteleczkę nembutalu w
kapsułkach po czterdzieści pięć miligramów. Na biurku stała zawsze
karafka przegotowanej wody przykryta tanią szklanką z grubego szkła.
Siostra zdjęła szklankę, wlała do niej trochę wody i szybko połknęła
tabletkę, nie czekając, aż się rozmyśli. Spojrzała w małe zniszczone lustro
wiszące na ścianie nad biurkiem i zobaczyła w nim odbicie swoich [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl