[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Możesz być spokojny. Jestem pewna, że sama świetnie podołam
wszystkim obowiÄ…zkom.
- W takim razie, czemu w ogóle powiedziałaś mi o dziecku?
Jak mógł zadać takie pytanie! Przecież to oczywiste.
- Jesteś ojcem, masz prawo wiedzieć.
- Ale nie wolno mi uczestniczyć w życiu mego syna albo córki, tak?
RS
51
- Chciałbyś mieć w nim udział? - spytała z powątpiewaniem, wyraznie
zaskoczona jego słowami.
- Nie masz pojęcia, co czuję! - wybuchnął, a potem dodał spokojniej: -
Po takim wstrząsie potrzebuję trochę czasu, aby zebrać myśli. Nie pora teraz
na podejmowanie ważnych decyzji.
- Markus...
- Muszę się nad tym wszystkim zastanowić - ciągnął rozżalony. - Do tej
pory działaliśmy zbyt pochopnie i stąd to całe zamieszanie. Teraz musimy
znalezć najlepsze wyjście z sytuacji. Jesteśmy to winni temu dziecku - dodał
cicho.
- Temu dziecku? - Obruszyła się natychmiast. - To jest moje dziecko! -
dodała głośno, jakby się obawiała, że maleństwo w jej brzuchu usłyszy
słowa ojca i poczuje się odrzucone.
- I moje też - powiedział cicho. Ponownie zerknął na zegarek i podniósł
się z ociąganiem. - Posłuchaj, umówimy się na dłuższą rozmowę i wtedy
ustalimy, co dalej robić. Muszę już iść.
- No pewnie.
- Jak się czujesz? - Popatrzył na nią z niepokojem. Była taka blada i
słaba, jakby całkiem opadła z sił. Wstała z trudem i niecierpliwym gestem
odsunęła jego dłoń, gdy chciał jej pomóc.
- Nic mi nie jest. Przestań mnie traktować jak kalekę! Ciąża to nie
choroba! - strofowała go, zniecierpliwiona.
- Oczywiście - przytaknął skwapliwie. Gdy obciągała luzną sukienkę,
miękka tkanina przylgnęła na moment do okrągłego brzucha. Markus
przyglądał się ze ściśniętym gardłem. Wzruszony, odruchowo wyciągnął
rękę i dotknął sporej wypukłości, a potem mocno objął Donnę, chcąc jej
dodać otuchy. Przez moment tuliła się ufnie. W jego ramionach czuła się
bezpieczna. Markus był jej taki bliski - o wiele bardziej niż wtedy, gdy się
kochali.
- Idz już... bo się spóznisz - mruknęła.
- Tak - zgodził się i niechętnie wypuścił ją z objęć. - Dobranoc.
- Kiedy cię zobaczę? - spytała, bo nagle przyszło jej do głowy, że skoro
jest w odmiennym stanie, powinna wiedzieć takie rzeczy.
- Szczerze mówiąc, nie wiem - odparł. - Wkrótce się do ciebie odezwę.
RS
52
ROZDZIAA SIÓDMY
Po wyjściu Markusa Donna nie mogła odżałować, że tak łatwo dała się
zbyć byle czym. Powinna wymusić na nim, aby od razu umówili się na
kolejne spotkanie. Obiecała sobie, że następnego dnia zadzwoni i ustali
termin rozmowy, nie zważając na ewentualne protesty Markusa. Sam
powiedział przecież, że dziecko jest najważniejsze.
Nazajutrz zapomniała o tej sprawie, bo tego dnia mdłości zaczęły się
bardzo wcześnie i długo nie ustępowały. Między kolejnymi atakami
przemknęło jej przez myśl, że przykre dolegliwości są rezultatem
wczorajszego zdenerwowania i nie przespanej nocy, ale nie miała czasu się
nad tym zastanowić, bo nieustannie biegała do łazienki. Gdy po dziewiątej
Ally weszła do kuchni, Donna, blada jak ściana, siedziała przy stole i drżała
na całym ciele. Postanowiła opowiedzieć koleżance, co się stało. Ally
zaparzyła herbatę i wysłuchała jej zwierzeń. Od kilku tygodni domyślała się
prawdy, dlatego nie wydawała się szczególnie zdziwiona. Wkrótce
dołączyła do nich Sara. Ona również zauważyła zmiany w wyglądzie
szefowej.
- Ależ jesteście spostrzegawcze! Nic się przed wami nie ukryje -
mruknęła Donna z udawanym oburzeniem.
Szczera rozmowa sprawiła, że poweselała, a i mdłości powoli
ustępowały. Gdy w gabinecie zadzwonił telefon, Sara pobiegła odebrać. Po
chwili stanęła w drzwiach i uśmiechnęła się zagadkowo.
- Zgadnij, kto chce z tobą rozmawiać.
- Księgowy?
- Markus Foreman.
Donna podniosła się bez pośpiechu, jakby ta wiadomość nie zrobiła na
niej żadnego wrażenia. Poszła do biura i podniosła słuchawkę.
- Halo?
- Czemu jesteś taka zasapana? - wypytywał z niepokojem.
- Kobiety w ciąży łatwo się męczą.
Zamilkł na chwilę. Donna także się nie odzywała.
- Zjesz dziś ze mną kolację? - zapytał w końcu.
- Co takiego?
Markus wybuchnął nerwowym śmiechem.
- Czy to takie dziwne, że chcę się z tobą spotkać? - zapytał kpiąco.
Po namyśle musiała mu przyznać rację. Prosił tylko o spotkanie i chciał,
żeby zjedli razem kolację jak dwoje kulturalnych ludzi. Czemu w pierwszej
RS
53
chwili uznała jego propozycję za niestosowną? Oburzeniem powinna
zareagować wtedy, gdy przed kilkoma miesiącami przyszedł ją uwieść.
- Ależ nie - odparła pospiesznie. Niewiele brakowało, a wpadłaby z
jednej skrajności w drugą i oznajmiła, że nie może się doczekać kolejnego
spotkania. To zresztą byłoby dalekie od prawdy, ponieważ bała się
czekającej ją rozmowy. - Dokąd pójdziemy?
- Pomyślałem, że zjemy kolację u mnie w domu - powiedział po dłuższej
chwili.
- Boisz się ze mną pokazać w swoim hotelu? Uważasz, że cię
kompromituję? - Donna przygryzła wargi, żeby się nie rozpłakać.
- Nie powinnaś tak myśleć...
- Do jasnej cholery, przestań mi dyktować, co mam robić!
Westchnął ciężko, ale powstrzymał wybuch gniewu. Cierpliwie, niczym
dziecku, zaczął tłumaczyć Donnie, że nie chciał jej urazić i działał w dobrej
wierze.
- Jeśli pójdziemy do restauracji, mojej czy innej, ludzie będą się na nas
gapić, zaczepiać nas, wypytywać. Nie zapominaj, że oboje jesteśmy w
Winchester dość znani.
- Powiedz jasno, że to ja wystawię się pod obstrzał, bo spodziewam się
nieślubnego dziecka. Zaczną się plotki i spekulacje.
- Donna, nie przesadzaj! Jeszcze wczoraj nikt prócz lekarki nie wiedział,
że jesteś w ciąży, a teraz według ciebie z dnia na dzień wszystko wyjdzie na
jaw? Przecież ubierasz się w luzne rzeczy, nawet nie widać, że masz
zaokrąglony brzuszek. Dziewczyno, przestań ulegać emocjom i zacznij
rozumować logicznie!
- Aleja nie chcę już niczego ukrywać! Niech się ludzie dowiedzą!
Wszystko mi jedno! - chlipała w słuchawkę.
- Rozumiem, masz dość sekretów. Wczoraj powiedziałaś mnie, a dziś
zwierzyłaś się Ally i Sarze, prawda? - zapytał łagodnie. - Jesteśmy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]