[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tysiącami żołnierzy. Ja natomiast, wiedząc już z ich listu, że postanowili
wszcząć walkę ze mną, wyruszyłem na czele trzech tysięcy żołnierzy
z Chabolo, zostawiając w obozie najwierniejszego z przyjaciół, a chcąc
przybliżyć się do nich o jakieś czterdzieści stadiów przybyłem do Jotapa-
ty163 i tak do nich napisałem:
Jeżeli tak bardzo pragniecie, abym do was przybył, to w Galilei są
dwieście cztery miasta i wsie i gotów jestem stawić się w każdej z tych
miejscowości, którą wybierzecie oprócz Gabary i Gischali164, gdyż ta ostat-
nia jest miastem rodzinnym Jana, a pierwsza z nim sprzymierzona
i zaprzyjazniona".
46
Józef przeciwdziała spiskowi komisji jerozolimskiej
Jonates i towarzysze otrzymawszy ten list już mi nie odpisali, lecz zwo-
łali zebranie przyjaciół, wśród których był także Jan, i radzili nad tym,
w jaki sposób mnie zaatakować. Jan był zdania, że należy napisać do
wszystkich miast i wsi galilejskich, gdyż w każdej z pewnością znajdzie się
przynajmniej jeden czy dwóch moich przeciwników, i wezwano ich na po-
moc jak przeciw nieprzyjacielowi. Domagał się nadto przekazania tej decy-
zji do Jerozolimy, aby i tamtejsi mieszkańcy dowiedziawszy się, że
Galilejczycy uznali mnie za wroga, sami też powzięli taką uchwałę. W ta-
kim bowiem wypadku oświadczył opuszczą mnie ze strachu nawet
przychylni mi Galilejczycy. Tę radę Jana wszyscy przyjęli z wielkim aplau-
zem. Wiadomość o tym dotarła do mnie około trzeciej godziny w nocy165,
gdy jeden z ich grona, niejaki Sakcheusz, zbiegł do mnie i doniósł mi o ich
knowaniu, dodając, że nie ma już chwili do stracenia. Tedy wybrałem Jaku-
ba166 jako najbardziej odpowiedniego i zaufanego żołnierza ze swego oto-
czenia i rozkazałem mu z dwustu ludzmi pilnować dróg wiodących
z Gabary do Galilei, aresztować przejeżdżających, a zwłaszcza tych, któ-
rych by pochwycono z listami, i do mnie odsyłać. Natomiast Jeremiasza167,
który także należał do grona moich przyjaciół, wysłałem z sześciuset żoł-
nierzami na granicę Galilei, aby czuwał nad drogami wiodącymi stąd do
Jerozolimy, i również poleciłem mu zatrzymywać podróżnych z listami
i trzymać ich w kajdanach pod strażą na miejscu, a pisma przesyłać
do mnie.
47
Józef spotyka komisję jerozolimską w Gabarot
Po wydaniu takich poleceń kazałem wysłanym ludziom obwieścić Gali-
lejczykom rozkaz, aby następnego dnia stawili się u mnie we wsi Gabarot
z bronią i prowiantem na trzy dni. %7łołnierzy zaś, których miałem przy sobie,
podzieliłem na cztery oddziały, a z najbardziej zaufanych spośród nich utwo-
rzyłem swoją straż przyboczną. Na czele ich postawiłem taksjarchów168,
przykazując im baczyć na to, żeby żaden nie znany im żołnierz nie przedostał
się do ich szeregów.
Następnego dnia około godziny piątej169 przybyłem do Gabarot i zasta-
łem na całej równinie przed wsią mnóstwo żołnierzy, którzy zgodnie z moim
rozkazem pośpieszyli mi na pomoc z Galilei. Zciągnęło tu moc ludzi także
z innych wsi.
Kiedy stanąłem przed nimi170 i zacząłem przemawiać, wznosili radosne
okrzyki, nazywając mnie dobroczyńcą i zbawcą ich kraju. Ja ze swej strony
podziękowałem im za to i radziłem, aby na nikogo nie napadali ani nie pla-
mili rąk swoich grabieżą171, lecz rozłożyli się obozem na równinie, kontentu-
jąc się tym, co zabrali z sobą na drogę, ponieważ pragnę jak im powie-
działem uśmierzyć niepokoje bez rozlewu krwi. Zdarzyło się zaś, że tego
samego dnia dostali się w ręce straży, które rozstawiłem na drogach, gońcy
Jonatesa z listami. Zgodnie z moim rozkazem mężów tych trzymano pod
strażą na miejscu, a listy przeczytałem i po stwierdzeniu, że są pełne kalu-
mnii i kłamstw, nie wspomniałem o tym nikomu ani słowem, lecz zacząłem
przemyśliwać nad tym, jak na nich uderzyć.
48
Niepowodzenie spisku uknutego przeciwko Józefowi serdeczny
stosunek Galilejczyków do Józefa
Na wiadomość o moim przybyciu Jonates i towarzysze wycofali się ze
wszystkimi swoimi ludzmi oraz Janem do domu Jezusa172. Był to właściwie
potężny zamek, w niczym nie ustępujący akropolowi. Tutaj ukryli oddział żoł-
nierzy w zasadzce i zamknęli wszystkie drzwi oprócz jednych, które pozosta-
wili otwarte, spodziewając się, że wstąpię do nich po drodze, aby ich pozdro-
wić. Zatem żołnierzom nakazali, aby pozwolili, skoro nadejdę, tylko mnie
wejść, ale innych nie wpuszczali. Sądzili, że w taki sposób z łatwością dostaną
[ Pobierz całość w formacie PDF ]