[ Pobierz całość w formacie PDF ]

cudowny.
Dokończyła się ubierać i trzymając buty w ręku, zeszła w dół. Bladon siedział
przy stole w kuchni. Weronika zatrzymała się zaskoczona. Zawahała się. Miała
ochotę odwrócić się na pięcie i biegiem wrócić na górę. Bladon siedział tyłem do
niej i nie słyszał, kiedy weszła. Miał jeszcze na sobie wieczorowy strój tyle, że bez
marynarki. Pani Dowse stała przy piecyku, zajęta gotowaniem. W pewnym
momencie zerknęła na schody i zauważyła Weronikę.
 Wstałaś już?  zapytała radośnie, ale kiedy zobaczyła zapłakaną twarz
Weroniki, westchnęła.
 Co się stało, moja maleńka?
Bladon wstał od stołu.
 Witaj, Weroniko  powiedział łagodnie.  Przyszedłem do pani Dowse na
herbatę. Nie spałaś?  zabrzmiało to w jego ustach bardziej jak stwierdzenie.
 Myślisz, że mogłam zasnąć po tym, co się wczoraj wydarzyło?  Weronika
oblała się rumieńcem i zwiesiła głowę.
 Dobrze się czujesz?  zapytał. " Pokiwała twierdząco głową.
 Pójdę na górę po twoją marynarkę.
 Nie musisz.  Podszedł do niej.  Chcę z tobą porozmawiać.
Pani Dowse przykryła czajnik lnianą ściereczką i odezwała się:
 Ja pójdę po pana marynarkę.
 Dziękuję pani. Czy możemy pospacerować po ogrodzie?
 ProszÄ™ bardzo. Czujcie siÄ™ jak u siebie.
Bladon był nieogolony, miał szarą cerę i zaczerwienione oczy. Pomyślała
sobie, że pewnie jej twarz wygląda równie przygnębiająco.
 Chcę cię przeprosić  powiedział.
Weronika uniosła rękę i zaczęła poprawiać jego włosy.
 Nie musisz mnie za nic przepraszać. Stało się.
 Po prostu nie mogłem znieść...
 Nie rozmawiajmy już o tym.
Objął ją delikatnie i przytulił swój szorstki policzek do twarzy dziewczyny. Nie
rozmawiali ze sobą. To że stali obok siebie, wystarczyło im. Nagle Bladon
roześmiał się.
 Dałbym sobie głowę uciąć, że jesteś wiedzmą i swoimi czarami sprawiasz, że
nie mogę się od ciebie uwolnić.
 A masz taki zamiar?  zapytała.
 Tak, bo czuję, że oszaleję  wypuścił ją z objęć i jakby nigdy nic zajął się
zrywaniem liści rozmarynu.  Nie chcesz być ze mną. Nie chcesz też, abym
zapomniał o tobie. Czasami myślę, że byłoby lepiej, gdybyśmy się nigdy nie
spotkali.
Weronikę zmroziły jego słowa. Miała ochotę pożegnać się z nim raz na zawsze.
 Do końca życia nie zapomnę zapachu rozmarynu  pomyślała, patrząc jak
Bladon rzuca na ziemię jeden liść po drugim.
 ... Ale stało się inaczej  kontynuował  i nic nie możemy na to poradzić.
Powiedz mi, wiedzmo, na jak długo przykułaś mnie do siebie swoim
niewidzialnym łańcuchem? Pewnie na zawsze?  Ponownie objął ją wpół i
przyciÄ…gnÄ…Å‚ do siebie.
Weronikę zaskoczyła ta nagła zmiana nastroju. Nie mogła zrozumieć, że u
niego radość może w jednej chwili przemienić się w smutek albo w złość. I na
odwrót.
 Wiesz, co myślę?  uśmiechając się szepnęła mu do ucha  że należy się nam
porządne śniadanie.
Bladon wybuchnął śmiechem. Potem, w kuchni pani Dowse, kiedy połykał
trzecią z kolei kromkę chleba, powiedział:
 Powinnaś solidnie wypocząć  i nie czekając na jej odpowiedz, mówił dalej.
 Należy ci się urlop, bo pracujesz jak niewolnica, a do tego nie sypiasz po nocach.
 Dziękuję, Kit. Może w środę? Chciałabym odwiedzić moją siostrę.
 Zgadzam się. Dzisiaj też masz wolne. Wyśpij się, a po południu pojedziemy
nad morze.  Wstał i zaniósł swój pusty talerz do zlewu.
 Dziękuję pani za wyborne śniadanie. %7łyczę sobie, Weroniko, abyś na
przejażdżkę założyła sukienkę  pogroził jej żartobliwie palcem.
Kiedy kilka godzin pózniej zajechał pod drzwi wejściowe, miała na sobie letnią
sukienkę w paski, w kolorze angielskiego trawnika. Przed wyjściem obejrzała
nogi. Były białe jak mąka.  Bo przez cały czas pracuję w spodniach  pomyślała.
Niestety, praca w stajni bez bryczesów była nie do pomyślenia.
Bladon ogolony i wykąpany wyglądał o wiele korzystniej. Był ubrany w dżinsy
i koszulkÄ™ polo.
 Całe popołudnie spędzę tylko z nim  myślała, sadowiąc się na przednim
siedzeniu samochodu.
Podczas jazdy zerkała na niego ukradkiem, oglądała jego czarne, kręcone
włosy. Podziwiała mocny kark, mięśnie ramienia, napinające i rozluzniające się,
gdy zmieniał biegi. Zauważyła też, że mimo zgolonego zarostu, jego cera
zachowała ciemną karnację. Na skroni miał dwa siwe włosy. Zabawne, że do tej
pory ich nie spostrzegła.
Minęli Salisbury i za Cranbourne Chase skręcili w drogę prowadzącą do
Blandford. Weronika wystawiła twarz na słońce, rozkoszując się podmuchami
wiatru, które rozwiewały jej włosy. Bezsenna noc coraz bardziej dawała się jej we
znaki. Zapadła w lekki sen, z którego obudziła się dopiero wtedy, gdy Bladon
zatrzymał samochód.
Kiedy otworzyła oczy, popatrzył na nią i zachichotał.
 Wiesz, że chrapałaś?
 Wykluczone. Pewnie się przesłyszałeś.
 Chcesz mi wmówić, że coś zgrzytało w silniku w tym samym czasie, kiedy ty
ucięłaś sobie drzemkę?  Pogłaskał ją pieszczotliwie po głowie.  Jesteś
zmęczona?  zapytał. Przytaknęła. Była zmęczona, ale o wiele spokojniejsza niż
rano.
Zatrzymali siÄ™ przed karczmÄ…, zbudowanÄ… z szarego kamienia. Weronika
usiadła na ławce i niczym Jeninna Puddledock zajęła się oglądaniem białych
kaczek. Nie minęło kilka minut i ponownie zapadła w płytki sen.
 Znowu śpisz?  Bladon śmiał się, stojąc nad nią z tacą wypełnioną
jedzeniem.
 To tak jakbym podróżował z królem śpiochów, Ripem van Winkelem!
 Przepraszam, jestem do niczego  potrząsnęła głową.
 Pleciesz bzdury. Zpij sobie do woli. Nie jesteś przecież w pracy.  A po
chwili dodał:  Obojgu nam należy się odpoczynek. Od momentu, gdy poznaliśmy
się, jesteśmy ciągle pod obserwacją wścibskich oczu. Nawet na chwilę nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl