[ Pobierz całość w formacie PDF ]
gwiazd, natychmiast opowiedzieli o tym swoim rodzinom. Wielu członków ich rodzin
wybiegło wtedy z domów, aby przekazać tę dobrą wieść pozostałym Erlanom.
Albowiem w Erlu wszystkie dziwne nowiny były uważane za dobre, jako że stawały się
tematem do rozmów. A przy takich rozmowach czas prędzej płynął w zimowe wieczory
po skończonej pracy. Więc jeszcze długo rozmawiali o tym jednorożcu.
I dzień lub dwa po tym wydarzeniu, rada Erlu ponownie zebrała się w kuzni Narla.
Radni zasiedli przy kubkach z miodem pitnym, dyskutując o jednorożcu. Jedni ucieszyli
się z tego i powiedzieli, że Orion ma czarodziejskie zdolności, ponieważ jednorożec to
magiczna istota przybyła spoza naszego świata.
Wobec tego oświadczył jeden z nich dotarł on do ziem, o których nie
wypada nam rozmawiać, i ma magiczne zdolności, jak wszystko, co się tam znajduje.
Część obecnych zgodziła się z nim i uznała, że ich plany się powiodły.
Ale pozostali stwierdzili, że tamto zwierzę widziano w blasku gwiazd, jeśli w ogóle
było to jakieś zwierzę. A któż może na pewno powiedzieć, że to istotnie był jednorożec?
Ktoś dorzucił, że w gwiezdnej poświacie trudno było w ogóle je dostrzec, inny zaś dodał,
że jednorożce trudno rozpoznać. Potem zaś zaczęli dyskutować o wielkości
i kształcie ciała tych zwierząt i o wszystkich legendach, które o nich opowiadają. W
końcu nie doszli do zgody w podstawowej sprawie: czy ich książę polował, czy nie
polował na jednorożca. Wreszcie Narl, widząc, że w ten sposób nie dojdą do prawdy, i
uznając za niezbędne ustalenie tego faktu tak czy inaczej, ale raz na zawsze, wstał i
oświadczył, że nadeszła pora na głosowanie. I z pomocą metody, której zawsze używali
wrzucania różnokolorowych muszelek do rogu podając go sobie z rąk do rąk
zagłosowali w tej sprawie. Zapadła cisza, a Narl policzył muszle. I okazało się, że
ustalili przez głosowanie, iż nie było żadnego jednorożca.
Wtedy erlańska rada stwierdziła z żalem, że ich wielkie plany, jakie wiązali z osobą
księcia-maga, wzięły w łeb; wszyscy byli już starcami i opuściła ich nadzieja, którą tak
długo podtrzymywali w sercach. Potem ze znacznie mniejszą ochotą zajęli się nowszymi
planami niż tymi sprzed lat. Co powinni teraz zrobić? pytali siebie. Jak zdobyć
magię? Jak sprawić, żeby świat zapamiętał Erl? Dwunastu starców nie będących
magami. Siedzieli tam nad kubkami z miodem pitnym i w żaden sposób nie mogli ukoić
smutku.
Tymczasem Orion przebywał daleko na polowaniu ze swoimi psami w pobliżu
wielkiej zatoki" Krainy Elfów, która spoczywała na dawnym miejscu niby fala
przypływu, dotykając ziemskiej trawy. Udał się tam wieczorem, kiedy elfowe rogi grały
tak głośno, że posłużyły mu za przewodników, i czekał bardzo spokojnie na skraju
naszego świata, aż jednorożce przekradną się przez granicę zmierzchu. Albowiem już
nie polował na jelenie.
I kiedy tak szedł przez pola póznym popołudniem, ludzie pracujący w
gospodarstwach pozdrawiali go wesoło; kiedy jednak poszedł jeszcze dalej na wschód,
odzywali się doń coraz rzadziej. W końcu, gdy zbliżył się do granicy Krainy Elfów i nie
zatrzymał się, przestali na niego patrzeć, pozostawiając go i jego psy własnemu losowi.
I o zachodzie słońca stał cicho obok żywopłotu, który biegł w dół prosto do granicy
zmierzchu. Psy otaczały go ciasnym kręgiem, ukryte wśród zarośli. Pilnował ich
wzrokiem, aby żaden nie ośmielił się poruszyć. Do drzew naszego świata przylatywały
gołębie i ćwierkające szpaki; grały elfowe rogi, ich czyste, srebrzyste dzwięki
przeszywały zimne powietrze i wszystkie barwy chmur nagle się zmieniały. Wtedy to, w
zapadającym zmroku, Orion wypatrywał niewyraznej białej sylwetki wychodzącej z
granicy zmierzchu. I tego wieczoru, wtedy gdy właśnie uciszył ręką jakiegoś psa, w tej
samej chwili, kiedy nasze pola pociemniały, z granicy między światami wymknął się
wielki biały jednorożec, żując przy tym lilie, jakie nigdy nie rosły na Ziemi. Przeszedł
niedosłyszalnie trzy lub cztery kroki i stał, biały, nieruchomy jak księżycowa poświata,
nasłuchując, nasłuchując i nasłuchując. Orion nawet nie drgnął, a jego psy milczały
albo dzięki jakiejś mocy syna Alweryka lub ich własnej mądrości. Po pięciu minutach
jednorożec zrobił parę kroków do przodu i zaczął szczypać wysoką, słodką ziemską
trawę. I kiedy tylko oddalił się od granicy ojczyzny magii, jednocześnie przeszły przez
nią cztery inne jednorożce i zaczęły się paść. A Orion nadal stał i czekał ze swymi
psami.
Jednorożce krok za krokiem oddalały się od granicy między światami, zwabione
coraz dalej i dalej na ziemskie pola przez smacznÄ… wysokÄ… trawÄ™, skubiÄ…c jÄ… w piÄ…tkÄ™ w
ten cichy wieczór. Ale gdy w oddali zaszczekał jakiś pies, nawet jeśli zapiał jakiś
spózniony kogut, bajeczne stworzenia od razu nastawiały uszu i stały, badając czujnie
otoczenie, nie ufając niczemu w świecie ludzi ani nie zapuszczając się dalej na ziemskie
pola.
Aż w końcu ten, który pierwszy przeszedł przez granicę między światami, tak
bardzo oddalił się od swojej zaklętej ojczyzny, że Orion mógł przebiec między nim a
barierą zmierzchu, zaś jego psy ruszyły za swym panem. Potem, gdyby ten urodzony
myśliwy igrał ze zdobyczą, gdyby polował dla zachcianki, nie zaś z głębokiego
umiłowania sztuki polowania, którą znają jedynie prawdziwi łowcy, wtedy straciłby
wszystko, gdyż jego psy pogoniłyby najbliższe jednorożce. Te zaś w jednej chwili
znalazłyby się poza granicą zmierzchu i byłyby dla niego stracone. A gdyby psy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]