[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jakby światło też było farbą. Tylko na niby. Podobnie jak nasze pączki i kelnerka.
Teraz i Krzyś stawał się na niby. Mogłam go sobie wprawdzie wyobrazić. Usiąść z nim przy
stole. Nalać do udawanych kieliszków burgunda i słuchać jego niewypowiedzianych oświadczyn.
Ale po co? On widocznie też tego nie chce. Uciekł od zabaw w przeszłość i sztucznego raju.
Tylko wciąż nie wiem, co robi z tą feerią światła, która budzi go codziennie, zalewając pokój
jasnością. Bo na obrazach Krzysia, których fotografie przysyła wciąż panu Sybiduszce, panuje
taki sam mrok jak w moim hotelowym pokoju. A może nawet większy. Bo tu, na szczęście,
uśmiech Adasia rozbija każdą ciemność. I wtedy jest tak, jakby do naszych drzwi pukało
szczęście, a nie magister Aojek.
Trzeba zrobić zapas puszek z klopsami uśmiecham się do swych racjonalnych potrzeb.
Zdobędę je w kolejce. W końcu od dawna stoję w różnych kolejkach, jakby to był mój magiczny
bezpłatny etat. I żadna nie posuwa się ani na krok. Zwłaszcza ta po miłość, do której pchają się
wszyscy, nie zważając na samotną matkę z dzieckiem. Nic dziwnego. Widzą przecież, że ja już
mam kogo kochać&
Palec Pana Boga
Studenci są z pani zadowoleni& dziekan zawiesił głos, aby bardziej efektownie zakończyć
& ale ja, osobiście, odnoszę wrażenie, że jest pani nazbyt zabiegana.
Opuściłam wzrok na swoje lekko zabłocone buty wtulone w miękki dywanik. Właśnie
pozbywały się błota, subtelnie je zostawiając w mechatej tkaninie.
Nasza praca& praca naukowa przypomniał jak pani wiadomo, nie ogranicza się do
prowadzenia zajęć.
Rozprawa& rozprawa doktorska podkreślił jest jak małe dziecko& Kapryśna,
wymagajÄ…ca i egoistyczna!
Pomyślałam, że dziekan musiał być dość wrednym małym dzieckiem.
Nie jestem przeciwnikiem dzieci ani szczególnie kobiet zastrzegł, delikatnie omijając
mnie wzrokiem. Kłamał jak z nut. Ale płeć ta ma swoje, że tak powiem, ograniczenia&
Po raz pierwszy zauważyłam, że dziekan jest podobny do naszego posterunkowego. Dziwne,
wcześniej wyglądał na bardziej inteligentnego.
Rozumiem je, te ograniczenia łgał w żywe oczy ale cóż& Trzeba być ponad to!
Zwinął usta w trąbkę, jakby chciał na nich zagrać melodyjkę na moje pożegnanie. Taaak.
Stuknął palcem w blat i podobieństwo do posterunkowego zwielokrotniło się natychmiast.
Doktor %7łyrak chwali wyniki pani pracy. Spojrzał na mnie z niedowierzaniem. Posłałam mu
mądry półuśmiech. Pasujący do rzekomych wyników mojej pracy. Chciałbym też je obejrzeć.
Oczywiście przytaknęłam z powagą, wciąż się zastanawiając, o jakie cholerne wyniki
chodzi. Bo jedyne wyniki mojej pracy, które można było obejrzeć, wisiały na hotelowej lince,
powiewając radosnym szeregiem dziecięcych koszulek w plamy z soków i zup. Jeszcze inne
wyniki mojej pracy z dziecięcym apetytem pochłaniał Adaś i natychmiast je wydalał,
uniemożliwiając bezpośredni ogląd wkładu moich starań. Uzmysłowiłam sobie, że poza
zdrowym Adasiem nie mam dziekanowi nic do pokazania.
Przygotuję notatki dotyczące osobowości nałogowca. Mają się złożyć na treść pierwszego
rozdziału rozprawy.
Jeszcze się nie złożyły? Dziekan wydał mi się dużym, niecierpliwym chłopcem.
Nie.
To niech się złożą, bo planujemy dla pani stypendium naukowe. Taka mała niespodzianka.
Więc tak smakuje szczęście? Jak ja mogłam w tym przyzwoitym człowieku dopatrzyć się
podobieństwa do posterunkowego! Dziekan piękniał i mężniał na moich oczach. Dopiero teraz
dostrzegłam, że ma niezwykle interesujący profil. I chyba schudł. A w każdym razie
wyszlachetniał.
Dziękuję. Spojrzałam mu w oczy i musiałam przyznać, że ktoś z takimi oczami nie mógł
być ani naszym posterunkowym, ani przeciwnikiem kobiet&
Jeszcze tego samego dnia zaprosiłam Czarka %7łyraka na obiad. Do restauracji. Wprawdzie
trochę przypominała naprędce przemeblowany bar mleczny, ale Czarek nie miał estetycznych
kaprysów, zwłaszcza jeśli chodzi o przestrzeń, w której go umieszczano. Tak, właśnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]