[ Pobierz całość w formacie PDF ]
stronę Halli: - Pózniej będziemy musieli wydostać się z tej planety i jeżeli nam pomożesz,
Przymierze sowicie ciÄ™ wynagrodzi.
- Możecie na mnie liczyć - odpowiedziała staruszka. - Dla was dwojga zrobię
wszystko. - Usłyszała ostrzegawcze brzęczenie ze strony Artoo i dodała:
- Przepraszam... dla was czworga. Nie chcę tylko mieć nic wspólnego z Rebeliantami.
Nie jestem przestępcą.
Create PDF files without this message by purchasing novaPDF printer (http://www.novapdf.com)
- My też nimi nie jesteśmy! - krzyknęła oburzona Leia. - Jesteśmy reformatorami.
- A więc politycznymi wyrzutkami - podsumowała Halla.
- Imperium jest pełne przestępców! - krzyknęła księżniczka.
Kobieta o zasuszonej twarzy wyszczerzyła zęby.
- Nie jestem filozofem, córko, i jeżeli nawet miałam kiedyś kompleks męczennika,
minął mi on czterdzieści lat temu.
- Dajcie już spokój - niespokojnie powiedział Luke.
- A więc uważasz może, że ona ma rację, Luke? - zapytała z pasją księżniczka.
- Zdecyduj się, chłopcze - Halla spojrzała na niego wyczekująco.
Od konieczności zajęcia stanowiska w sporze uchronił go gwałtowny przechył, który
rzucił wszystkich na lewą burtę pełzaka. Halla natychmiast włączyła wsteczny bieg na
wszystkie sześć kół. Leżąc na boku, Luke ujrzał, jak balon lewego przedniego koła zagłębia
się w coś, co przypominało wodnistą owsiankę.
Na szczęście pełzak był dobrze skonstruowany. Wielokołowy napęd i potężny silnik
niebawem wyciągnęły ich z pułapki. Halla odpoczywała przez chwilę, wspierając się na
sterach i bacznie przyglądała terenowi przed nimi. Wypatrzyła jaśniejszy kawałek
rozciągający się pomiędzy łachami zdradzieckiego szlamu, po czym wyprowadziła pojazd na
twardy grunt.
- Na Mimban trzeba nieustannie mieć się na baczności. To zwariowana planeta, na
której najbardziej podstępnym przeciwnikiem jest sama ziemia.
Jakby w odpowiedzi na jej słowa ziemia pod nimi zadrżała. Luke zmarszczył brwi i
spojrzał przez burtę.
- Czy ten rejon jest stabilny sejsmicznie? - spytała księżniczka z niepokojem.
- Najpierw chcesz, abym była filozofem, a teraz sejsmologiem? - zirytowała się Halla.
- Wiem tyle samo, co ty, moje dziecko. Nie ma tu wprawdzie wulkanów, ale... - zamarła i
gwałtownie zatrzymała pojazd.
- Czułem, że słowo wstrząs będzie tu nie na miejscu - stwierdził Luke.
Twarda, wijąca się ścieżka, którą jechali, uniosła się przed nimi do góry, odwróciła i
teraz obserwowała ich z zainteresowaniem.
- Na Moc! - zaskowytała Halla, gwałtownie zawracając pojazd na jego centralnym
kole i z największą możliwą prędkością mknąc w kierunku, z którego przybyli.
Grunt za nimi zafalował i zaczął podążać ich śladem.
Jasnokremowy kolos nie posiadał niczego, co przypominało głowę. Jego tępy koniec,
który rozwijał się w ich kierunku, miał tylko około dwudziestu przypadkowo
Create PDF files without this message by purchasing novaPDF printer (http://www.novapdf.com)
rozmieszczonych, matowych, czarnych plam, podobnych do oczu pająka. Strzępiasta dziura
ziejąca poniżej czarnych ślepi była drugą, przykuwającą uwagę rzeczą. Teraz rozwarła się
szeroko, ukazując czarne jak smoła zęby, rozmieszczone koncentrycznymi kręgami w
bezkresnej gardzieli.
Oba Yuzzy, dziko wrzeszcząc, strzelały do potwora, nie czyniąc mu najmniejszej
krzywdy. Ich strzały zostawiały wprawdzie czarne pręgi na bladym kadłubie, ale nie były w
stanie przeniknąć głębiej. Luke i księżniczka też strzelali ze swoich pistoletów, lecz z jeszcze
gorszym skutkiem. Threepio i Artoo desperacko trzymali się uchwytów, by nie wypaść z
pędzącego pełzaka.
- To wandrella! - wrzeszczała Halla. - Jesteśmy zgubieni!
Wielka, tępa głowa ciągle podążała ich śladem. Byli już na twardym gruncie, a nie na
grzbiecie potwora, ale pełzak bagienny nie nadawał się na pojazd wyścigowy.
Konary i całe drzewa pękały jak zapałki pod naciskiem łba wandrelli, a reszty
dokonywał biały taran cielska. Potwór, wydając ochrypłe, syczące dzwięki, nieubłaganie
posuwał się do przodu, coraz bardziej zbliżając się do kluczącego między drzewami i
trzęsawiskami pełzaka. Niebawem wandrella była już o metry od nich.
- Mierzyć w oczy! - zakomenderował desperacko Luke.
Tym razem strzały były skuteczniejsze. Stłumione dudnienie dobyło się gdzieś z głębi
potwora. System nerwowy wandrelli był jednak zbyt prymitywny, aby zostać szybko
porażony wiązkami energii, albo pozbawiony centrum i równomiernie rozmieszczony w całej
masie ciała.
Cielsko przypominające wielkie, białe drzewo uniosło się do góry i opadło w
zwolnionym tempie. Halla próbowała uniknąć ciosu i wtedy pełzak zderzył się z grubym,
gnijącym pniem. Pierwsze koło podskoczyło i przejechało, rzucając ich wszystkich na
podłogę kabiny, ale drugie nie poradziło sobie z przeszkodą. Pień zaczopował się między
[ Pobierz całość w formacie PDF ]