[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Kiedy kelnerka podała każdemu olbrzymi kawał sernika, pan Pennythistle stuknął widelcem w
kieliszek.
- Dzieci, mam wam coś do powiedzenia. - Spojrzał na wszystkich. - Chcieliśmy to zachować w
tajemnicy do jutra, ale właściwie możemy powiedzieć już dziś. - Wziął mamę Spencer za rękę. -
Oświadczyłem się Veronice, a ona powiedziała  tak".
Spencer patrzyła na mamę, która wyciągnęła z torebki pudełeczko z logo Tiffany'ego. Kiedy je
otwierała, zaskrzypiało. W środku pobłyskiwał pierścionek z olbrzymim brylantem.
- Przepiękny - pochwaliła Spencer. Zawsze onieśmielał ją widok brylantów. - Gratuluję, mamo.
- Dzięki! - Pani Hastings wsunęła pierścionek na palec. - Tuż przed waszym przyjściem
poinformowaliśmy Melissę. Zaproponowała, żeby ceremonia odbyła się w jej domu w Filadelfii,
ale ja planuję coś bardziej wystrzałowego.
- Kiedy bierzecie ślub? - zapytał nieśmiało Zach.
- Za kilka miesięcy - odparł pan Pennythistle, pękając z dumy.
- Może gdzieś wyjedziemy i wezmiemy ślub w podróży. Jeszcze nie podjęliśmy ostatecznej
decyzji - dodała pani Hastings. - Na razie poprosiłam Nicholasa, żeby wprowadził się do nas do
domu. Amelia i Zach wkrótce
będą dla ciebie rodzeństwem. Możecie powoli przyzwyczajać się do życia pod jednym dachem.
Amelia jęknęła z przerażeniem, ale Spencer i Zach spojrzeli na siebie z pijackimi uśmiechami
na twarzy.
 Hej, braciszku  zażartowała Spencer, uderzając Zacha żartobliwie pięścią w ramię.
 Bardzo mi miło, siostrzyczko  powiedział Zach zupełnie nie jak brat do siostry.
Pod stołem zaplótł palce wokół palców Spencer i ścisnął jej dłoń.
 Musimy za to wypić.  Pani Hastings przywołała gestem kelnera.  Chyba dzieci mogą
dostać po kieliszku szampana, prawda, Nicholasie?
 Ale tylko ten raz  zgodził się niechętnie pan Pennythistle.
 Butelkę szampana!  zamówiła pani Hastings.
Po chwili na ich stole stały wysokie kieliszki. Spencer i Zach znowu spojrzeli po sobie, z
trudem powstrzymując śmiech.
 Na zdrowie!  wykrzyknęli.
Stuknęli się kieliszkami i wypili szampana do dna.
Mama Spencer i tata Zacha wybierali się po kolac j i do opery, więc pożegnali się z nimi na
ruchomych schodach nad rzeką Hudson. W hotelu Amelia natychmiast poszła do swojego pokoju, a
Spencer i Zach zostali w holu, wyśmiewając pretensjonalny, pseudominimalistyczny wystrój hotelu
i sączącą się bezustannie z głośników muzykę techno.
Mieszkali w sąsiednich pokojach i jednocześnie otworzyli drzwi swoimi kartami
magnetycznymi.
- O cholera! - zakrzyknęła Spencer, kiedy otworzyła drzwi. - To wygląda jak ten japoński hotel,
gdzie śpi się w kapsułach.
Spencer nie widziała wcześniej swojego pokoju, bo jej bagaże przyniósł tu portier.
Pomieszczenie miało rozmiary małej łazienki, takiej jak ta na parterze w jej domu rodzinnym.
- Tu mógłby mieszkać hobbit! - zawołał Zach z korytarza. - Tata naprawdę użył wszystkich
swoich wpływów.
Spencer weszła do pokoju Zacha. We wnęce, którą obsługa hotelu nazywała pokojem, ledwie
mieściło się łóżko.
- Zajrzyj do łazienki! - zawołała, wchodząc do środka. - Czy na tym sedesie ktokolwiek się
zmieści?
- Przynajmniej łóżko jest wygodne - odparł Zach, który właśnie ściągnął buty i zaczął
podskakiwać na łóżku. -Chodz, poskaczemy, siostrzyczko.
Spencer zdjęła szpilki i wskoczyła na łóżko. Za oknem rozciągał się widok na Manhattan.
- Jak jeszcze raz nazwiesz mnie siostrzyczką, skopię ci tyłek.
Zach podskakiwał dalej.
- Nie wyglądasz mi na taką, co potrafi kopać.
- NaprawdÄ™?
Spencer podskoczyła, rzuciła się na Zacha, przycisnęła go do materaca i ścisnęła jego głowę w
ramionach. Zach z łatwością ją odepchnął i położył się na niej. Przez chwilę spoglądał na nią z
góry. Włosy spadały mu na twarz, a usta wykrzywił triumfalny uśmiech. Zaczął ją łaskotać.
 Nie!  zaskamlała Spencer.  Przestań! Błagam!  Tak się bawią bracia!  zawołał
Zach.  Przyzwyczajaj siÄ™.
 Zabiję cię!  wrzasnęła Spencer, śmiejąc się histerycznie.
 Zmiejesz się!  drwił Zach.  To znaczy, że ci się podoba!
Nagle przestał, położył się obok niej, podpierając głowę ręką.
 Jesteś złem wcielonym  wyszeptała Spencer, dysząc ciężko.  Ale i tak cię lubię.
 A lubiłabyś mnie nadal, gdybym nie poszedł na Harvard?  zapytał Zach.
Spencer prychnęła z pogardą.
 To uniwersytet dla frajerów.
 A lubiłabyś mnie nadal, gdybym był gejem?  Zach otworzył szeroko oczy okolone długimi
rzęsami.
Spencer przyjrzała mu się badawczo.
 A jesteÅ›?
Zach otworzył usta. Jego oczy powędrowały w prawo. Nie odpowiedział, tylko przysunął się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl