[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rozmawia z młodymi ludzmi. Właściwie nigdy tego nie wiedziałam. On uzna mnie za typową,
kwaśną jak ocet starą pannę. Ciekawe, czy skoro położę się dziś do łóżka, będę żałowała, że
zdjęłam maskę i opowiedziałam ci o tym wszystkim.
 Nie będziesz. Pomyślisz:  Dobrze, że Ania wreszcie mnie naprawdę poznała . Zaraz
zawiniemy się w ciepłe koce, zapewne ogrzane aż dwiema butelkami z gorącą wodą.
Przypuszczam, że Maryla włożyła jedną, a pani Linde, sądząc, że Maryla o tym zapomniała,
drugą. Po spacerze w mrozną, księżycową noc będziesz rozkosznie śpiąca& i nagle
zobaczysz, że już jest rano. Poczujesz się tak, jakbyś pierwsza na całym świecie odkryła, że
niebo jest błękitne. I rozszerzysz swoją wiedzę o umiejętność robienia puddingu śliwkowego,
bo pomożesz mi go upiec. Musi być gotów na wtorek. Będzie to wielki pudding pełen śliwek!
Po wejściu do domu Ania spojrzała na Juliannę i zdziwiła się przyjemnie. Długi spacer na
świeżym powietrzu wywołał na twarzy Julianny rumieniec, który wydawał się całkowicie ją
zmieniać.
 Julianna mogłaby być ładna, gdyby nosiła odpowiednio dobrane suknie i kapelusze 
pomyślała Ania, próbując wyobrazić sobie koleżankę w kapeluszu z ciemnoczerwonego
aksamitu na ciemnych włosach, fantazyjnie zapiętym nad jej bursztynowymi oczami.
Kapelusz taki widziała w sklepie w Summerside.
* Tadż Mahal  zabytkowe mauzoleum w Agrze, zwane perlą Indii.
* Karnak  ruiny zespołu starożytnych świątyń egipskich.
VI
Sobota i niedziela na Zielonym Wzgórzu upłynęły w atmosferze wesołych przygotowań.
Pudding śliwkowy został upieczony, a Julianna z Anią i blizniętami wyszukały w lesie śliczną
choinkę. Był to mały świerk, tak urodziwy, że Ania nie chciała się zgodzić, aby go ściąć.
Dopiero Tadzio ją przekonał, przypominając, że ten las należy do pana Harrisona, który
zamierza go wyciąć na wiosnę.
Wędrowali wśród drzew, szukając gałązek jodłowych i mchu na wianki. W głębokiej
kotlinie odkryli nawet paprocie, które, osłonięte przed mrozami, zachowały swą świeżą
zieleń. Wreszcie dzień uśmiechnął się na pożegnanie ponad białymi wzgórzami, ustępując
miejsca nocy, i wędrowcy triumfalnie wrócili na Zielone Wzgórze. Czekał tam na nich
wysoki młodzieniec o orzechowych oczach. Mały wąsik nadawał mu tak dojrzały wygląd, że
przez krótką chwilę Ania zastanawiała się, czy to rzeczywiście jest Gilbert, a nie ktoś obcy.
Julianna zamierzała uśmiechnąć się ironicznie, ale niezbyt jej się to udało. Pozostawiła
młodych w salonie i przeszła do kuchni, gdzie przez cały wieczór bawiła się z blizniętami.
Zauważyła ze zdumieniem, że sprawia jej to przyjemność. A jak cudownie było razem z
Tadziem zejść do piwnicy i odkryć, że istnieje na tym świecie coś tak wspaniałego jak słodkie
jabłka!
Julianna po raz pierwszy widziała piwnicę w wiejskim domu. Ciemne pomieszczenie,
rozjaśnione wesołym, migającym płomykiem świecy sprawiało miłe i przytulne wrażenie.
Julianna pomyślała nagle, że i dla niej życie mogłoby być piękne.
Zwiąteczny poranek Tadzio uczcił w osobliwy sposób. Biegał po schodach, wymachując
wielkim, blaszanym dzwonkiem, którego donośny głos z pewnością obudziłby nawet siedmiu
braci śpiących. Maryla była zrozpaczona, że coś takiego zdarzyło się w jej domu pod
obecność gościa, ale Julianna zeszła na dół roześmiana. Między Tadziem i nią nawiązała się
nić koleżeństwa. Powiedziała nawet Ani, że nie rozumie doskonałej pod każdym względem
Toli, ale Tadzio jest dla niej pokrewnÄ… duszÄ….
Prezenty rozdano przed śniadaniem. Inaczej bliznięta  nawet Tola  nie mogłyby
niczego przełknąć. Julianna nie spodziewała się żadnego upominku, poza grzecznościowym
drobiazgiem od Ani. Tymczasem dostała podarunki od wszystkich. Od pani Linde barwną
serwetkę, szkatułkę z korzeni irysa florenckiego od Toli, nóż do rozcinania stronic od Tadzia,
kosz pełen słoików dżemu i galaretek od Maryli, a od Gilberta małego kotka z brązu jako
przycisk na biurko.
Wreszcie spod choinki wytoczyło się coś zawiniętego w wełniany kocyk. Był to śliczny
szczeniaczek o czujnie nastawionych jedwabistych uszach i uroczo zakręconym ogonku. Do
szyi miał przywiązaną karteczkę z napisem:  Od Ani, która mimo wszystko ośmiela się
życzyć Ci Wesołych Zwiąt .
Julianna chwyciła go w ramiona i powiedziała drżącym głosem:
 Aniu, jakiż on jest kochany! Ale pani Dennis nie pozwoli mi go zatrzymać. Pytałam ją,
czy mogłabym mieć psa. Nie zgodziła się.
 Rozmawiałam już o tym z panią Dennis. Zobaczysz, że nie będzie się sprzeciwiać  .
Poza tym przecież nie zostaniesz u niej, Julianno. Teraz, gdy już spłaciłaś to, co uważałaś za
swój dług, musisz znalezć sobie porządny pokój. Zobacz, jaką śliczną papeterię przysłała mi
Diana. Czyż nie jest fascynujące patrzeć na czyste kartki papieru i marzyć, co też będzie na
nich napisane?
Pani Linde dziękowała niebiosom, że święta były białe. Ale Juliannie wydawało się, że
Boże Narodzenie było bardziej kolorowe niż tęcza. Po cudownych Zwiętach nastąpił równie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl