[ Pobierz całość w formacie PDF ]

cę, którą inne traktowały jak wyrzutka. - Nie daj się tym
jędzom! Ty też masz prawo tutaj mieszkać.
Wilczyca zaskomlała. Była tak smutna i zagubiona,
że Jassy zachciało się płakać. Przestraszyła ją agresyw-
ność wilczych samic. Gdy tylko zobaczy Setha, poprosi
go, żeby natychmiast usunął stąd Znieżkę.
U Laskych Setha jeszcze nie było. Ceil przygotowy-
wała gargantuiczną ucztę. Właśnie obsmażała w rondlu
niezliczone porcje kurczaka. Kilka kotów i dwa psy wo-
dziło za nią oczami.
- Może pomóc? - zaproponowała Jassy. Nie chciała
bezczynnie siedzieć przy stole.
- Możesz wyjąć coś dobrego z lodówki. Popatrz,
tam. - Ceil wskazała wiekowe urządzenie. - Jest sałatka
ziemniaczana i galareta. - Delikatnie odsunęła stopą ko-
ta, który lizał sobie łapy. - Zwiewaj stąd, paskudniku,
pózniej dostaniesz swoją porcję!
Jassy zaśmiała się. Postawiła na stole obok miski
z kaczanami kukurydzy i innymi domowymi przysma-
kami półmiski z sałatkami i maselniczkę. W całym do-
mu pachniało świeżym chlebem - gospodyni musiała go
upiec z samego rana.
Ceil stawiała właśnie na stół kurczaki, gdy weszli Ben
z Sethem. Umyli przy zlewie ręce i siedli do stołu.
- CoÅ› niedobrego dzieje siÄ™ z oswojonym stadem -
powiedziała Jassy. - Wilczyce zachowują się tak, jakby
chciały Znieżce zrobić krzywdę.
- Kaja jest chyba w rui - wyjaśnił Seth. - I dlatego
inne sÄ… takie niespokojne.
86
RS
- Dopóki Znieżka nie będzie im wchodzić w drogę,
nic jej się nie stanie - dodał Ben.
- Jesteście tego pewni? - Jassy spoglądała to na jed-
nego, to na drugiego. - Wadery powarkujÄ… i szczerzÄ…
zęby.
- Stado niezwykle rzadko może zagrozić życiu któ-
regoś ze zwierząt - uspokoił ją Seth. - Zresztą przed
moim wyjściem zjawili się Erin i Keith i będą obserwo-
wać wilki.
Jassy trochę się uspokoiła. Obaj mężczyzni mieli duże
doświadczenie i z pewnością wiedzieli, co mówią. Zda-
wała sobie sprawę, że wilki nie nadają się do życia
w domu, mimo to chciała zabrać Znieżkę do siebie, żeby
nie stała się jej jakaś krzywda.
Seth pogłaskał łaszące się psy - kudłatego kundla
i złocistego psa myśliwskiego. Już wcześniej Jassy po-
znała w domu Laskych cętkowaną kotkę i maleńkiego
czarnego kociaka. Gospodarze, wielcy miłośnicy zwie-
rząt, mieli też wyleniała papugę. Siedziała na pręcie
w drugim końcu kuchni.
Jassy spojrzała na nią, a papuga uniosła dziób i zawy-
Å‚a niczym wilk.
- Ta upierzona idiotka wszystko powtarza - mruknÄ…Å‚
Ben.
- A zwłaszcza przekleństwa - dodała ze śmiechem
Ceil. - Słuchając ciebie, mój drogi, ma z czego wybie-
rać.
- To Ceil opiekuje się przybłędami, a nie ja - wyjaś-
nił Ben, nakładając sobie na talerz kawałki kurczaka
i górę sałatki ziemniaczanej.
- Ty jesteś najgorszym przybłędą. - W ciemnych
oczach Ceil zabłysły figlarne ogniki. - Dwadzieścia pięć
87
RS
lat temu, kiedy w tej chacie była tylko jedna izba, znala-
złam Bena leżącego na podłodze. Ledwo zipał, więc
przemyłam mu twarz, zrobiłam cos do jedzenia i nakar-
miłam jego wilki...
- I wprowadziłam się do niego  dokończył za nią
Ben.
- Wprowadziłam się dopiero po ślubie - sprostowała
Ceil, klepiÄ…c go po ramieniu.
- Po prostu chciałaś złapać męża. - Dobrodusznym
zrzędzeniem Ben na pewno nie zamierzał dokuczyć żo-
nie.
- Złapać męża? - zdziwiła się Ceil. - Niepokoiłam
się o ciebie, to wszystko. Harowałeś dwadzieścia cztery
godziny na dobę. Nie wiem, co byś beze mnie zrobił.
- Pewnie bym został kawalerem - odparł Ben, mru-
gajÄ…c porozumiewawczo do Jassy.
- Zapracowałbyś się na śmierć. - Ceil znów poklepa-
ła męża po ramieniu.
- Sama widzisz, oni nie mogą bez siebie żyć -
stwierdził z uśmiechem Seth, podsuwając Jassy półmi-
ski.
- To znaczy, że najpierw Wilczym Gniazdem zajmo-
wał się sam jeden - zauważyła Jassy. A więc Ben, który
musiał mieć teraz ponad siedemdziesiątkę, ożenił się
pózno.
- Zaczęło się od tego, że Ben przyjął sześć wilków od
dziewięćdziesięcioletniego staruszka, który je hodował
- wyjaśnił Seth. - Facet był chory i dał ogłoszenie do
gazety w nadziei, że znajdzie dla nich opiekuna. Bena
interesowały zwierzęta, no i miał kawałek ziemi.
- Ale to była harówka - opowiadał Ben. - Pracowa-
88
RS
łem wtedy przy wyrębie lasu, a kiedy tam nie było robo-
ty, dorabiałem w fabryce konserw rybnych.
- I wtedy ja przyjechałam w te strony - ciągnęła opo-
wieść Ceil. - Pochodzę z Seattle. Byłam świeżo po roz-
wodzie i chciałam zmienić otoczenie. Do tej pory miesz-
kałam w mieście, czułam się więc tutaj bardzo samotna i
często odwiedzałam sąsiadów, Przy okazji wizyty u Be-
na zauważyłam, że nie daje sobie rady z robotą. Musia-
łam więc wyjść za tego starego piernika, żeby miał co
jeść.
- Przecież już i tak zajmowałaś się kotami i psami
- odparł Ben. Zauważył właśnie błagalne spojrzenie ko-
ta i rzucił mu kawałek kurczaka. - Ciągle się tutaj kręci
aż osiem parszywych kotów.
- I papuga, i dwa psy, trzy kózki oraz dwa szopy
- uzupełnił Seth.
- Szopy wypuścimy wkrótce na wolność - Ceil
zwróciła się do Jassy.
Ale Jassy obserwowała Setha. Zauważyła, że ma
twarz łagodniejszą niż zazwyczaj i zaczęła się zastana-
wiać, czy aby do obłaskawienia Setha nie przyczyniła się
dobroduszna Ceil. Zamieszkał tutaj po zdobyciu wy-
kształcenia, musieli się więc już znać od wielu lat.
Dziewczyna zazdrościła im tak serdecznej przyjazni
i koleżeńskich stosunków. Zastanawiała się, co też się
stało z prawdziwymi rodzicami Setha.
- Wzięłam małe szopy tylko dlatego, że ich matka
złapała się w sidła i padła - ciągnęła Ceil. - Musiałam je
karmić mlekiem z butelki. W przyszłym tygodniu mam
zamiar wypuścić je na wolność. - Spojrzała na Jassy.
- Może chciałabyś ze mną pojechać? Wywieziemy je
w góry.
89
RS
- Bardzo chętnie - odparła Jassy. Ucieszyła się na
myśl o wycieczce i spędzeniu czasu z sympatyczną ko-
bietÄ….
%7Å‚artujÄ…c i rozmawiajÄ…c o historii tych okolic, zabrali
się serio do jedzenia. Gdy Jassy położyła na talerzu
spory
kawałek kurczaka, czarna kotka i oba psy zaczęły się do
niej łasić.
- Uważaj - ostrzegł Seth. - Jeżeli im pozwolisz,
sprzÄ…tnÄ… ci wszystko z talerza. To zawodowcy.
Jassy uśmiechnęła się marząc, żeby Seth był zawsze
w tak znakomitym humorze.
Po jedzeniu Ceil z Benem sprzątnęli ze stołu i włożyli
naczynia do staroświeckiego zlewu z zawieszoną u dołu
firaneczką, która zasłaniała rurę odpływową. Jassy za-
uważyła, że takie same firanki wisiały w oknach. Chata
Laskych, chociaż zbudowana bez żadnego planu, była
przytulniej sza niż dom Setha.
- Pokoje dobudowaliście sobie po ślubie, prawda?
- zapytała Jassy.
- Tak. Ostatnią przybudówkę skończyliśmy tego lata,
kiedy tu przyszedł do pracy Seth. - Ceil w skupieniu
zmarszczyła brwi. - No, popatrzcie, to musiało być ze
dwadzieścia lat temu.
Dwadzieścia? To Seth miałby już pięćdziesiątkę?
- A ja myślałam, że Seth zamieszkał tutaj po skoń-
czeniu liceum - powiedziała Jassy. Pomyślała, że nie-
wątpliwie zamieszkał osobno. Seth był typem człowie-
ka, który ceni sobie niezależność.
- Ben przyjÄ…Å‚ go do pracy na kilka lat przed jego
przeprowadzką do schroniska. - Dostrzegłszy zdziwie-
nie Jassy, Ceil ściszyła głos, żeby Seth nie mógł jej
słyszeć, - Czy Seth opowiadał ci o swojej przeszłości?
90
RS
- TrochÄ™.
- Tak mi się wydawało. Innym razem opowiem ci
więcej - obiecała Ceil.
Jassy była zaintrygowana. Czego jeszcze dowie się
o Wilczurze?
Gdy Ceil podała świeżutką szarlotkę, Ben przy pier-
wszym kęsie przymknął z rozkoszy oczy.
- Jak zwykle, cholernie smaczna - pochwalił ciasto.
- Kiedy byłeś sam, z pewnością nie jadałeś takich
przysmaków - zauważyła Ceil. - Powinieneś być mi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl