[ Pobierz całość w formacie PDF ]

znaczÄ…cym epizodem.
 Zapomnieliśmy o kolacji  odparła.
 Zapomnieliśmy o wszystkim. A w dodatku moje dobre intencje diabli wzięli.
 I wreszcie. Tak bardzo ciebie pragnęłam.
 Ja też... ech, nieważne konsekwencje.
 O czym mówisz?
 Zapomnieliśmy przedsięwziąć środki ostrożności.
Popatrzyła na niego. Czyżby sądził, że mogła zajść w ciążę? Perspektywa
macierzyństwa wcale jej nie przeraziła. Przeciwnie, serce dziewczyny załopotało z
radości na myśl o maleńkim, ciemnookim dziecku Cala. Stanowiłoby jego część,
część, którą Frankie miałaby już na zawsze. Szybko opuściła głowę przerażona
tym, że mógłby odgadnąć jej myśli.
 Tak czy owak, muszę dziś jechać do Mombasy i sprawdzić pocztę. Czekam
na wiadomości od Elaine.
 Myślałam, że jesteś na wakacjach.
 Tak, lecz muszę wiedzieć, gdzie wyślą mnie następnym razem. Sama wiesz,
jakie życie prowadzę. Spędzam je w samolotach i w pociągach. Nie ma tam
miejsca na jakiś stały scenariusz.
 Wiem. Nie musisz się tłumaczyć.  Czuła, jak od środka ogarnia ją chłód. 
Zapewniam cię, że nie żywię żadnych niemądrych złudzeń. Wiem, że to przelotny
romans.
 Przelotny romans! Choć słowa te raniły ją do żywego, skryła swe prawdziwe
myśli pod wyzywającym, otwartym spojrzeniem.
 Mnie to odpowiada  dodała odważnie z nadzieją, że zabrzmiało to
naturalnie.  Podobnie jak ty nie mam zamiaru wiązać sobie rąk.
Spojrzał spod zmarszczonych brwi, po czym nachylił głowę i szorstko
pocałował dziewczynę w usta.
 Nauczyłem się żyć chwilą bieżącą, Frankie. Skoro więc jesteśmy już razem,
to, na Boga, wykorzystajmy ten dar losu do końca.
Tak więc tej nocy, i następnej, syciła się widokiem, zapachem i dotykiem Cala.
Poddając się czarowi upływających chwil, smakowała każdą sekundę, jaką razem
spędzali. Całe dnie włóczyli się po plaży, zbierali muszle i pływali na falach
przyboju. Wieczorami pili wino i rozmawiali, by w nocy, przepełnieni tęsknotą i
gnani bezgranicznym pożądaniem paść sobie w ramiona.
Cal uczył ją różnych sposobów miłości, a Frankie nie mogła wyjść z podziwu,
że jest ich tak wiele. %7łyli samotnie w swym tropikalnym raju. Nikogo nie widzieli,
nikt im nie był potrzebny.
Każdego ranka, nadzy jak Adam i Ewa, kąpali się w ciepłym oceanie.
Opalenizna Cala stała się jeszcze intensywniejsza, a tęczówki straciły swój
stalowoszary kolor nabierając cieplejszej, błękitnej barwy. Kiedy uśmiechał się,
kąciki jego oczu otaczały zmarszczki, a usta wyrażały radość. Całkowicie różnił
się od obojętnego, twardego Cala Fentona, którego spotkała w tamtym zimnym,
bezosobowym salonie w Londynie.
 Powinieneś się częściej uśmiechać.
Leżał na plecach, twarz nakrył ramieniem osłaniając oczy przed rażącym
słońcem.
 A bywałeś z innymi?
 Nigdy z tak śliczną jak teraz.
 Ale bywałeś?  Nie potrafiła stłumić uczucia zazdrości. Cal należał do niej,
był mężczyzną, którego kochała i żadna kobieta, ani w przeszłości, ani w
przyszłości nie miała do niego prawa.
 Naturalnie, ale powiem ci...  urwał i zajrzał jej w oczy z wyrazem, jakiego
nigdy jeszcze nie spotkała na jego twarzy  ... powiem ci, że do żadnej nie czułem
tego, co do ciebie.
Zamknęła oczy. Pod czaszką miała kompletny zamęt. Kiedyś sądziła, że lepiej
kochać Cala i go utracić, niż w ogóle nie kochać. Teraz jednak nie była już tego
taka pewna. Ich romans równał się dla niej karze śmierci. Mając zaledwie
dwadzieścia lat poznała jedynego mężczyznę swego życia, lecz pozostanie z nim
tylko przez tych kilka dni, a potem już zawsze będzie sama  pusta i wypalona od
środka.
Kolejna pustka, pomyślała żałośnie, przypominając sobie śmierć matki i ojca.
Poczuła bolesne kłucie pod powiekami.
 Frankie, nie płacz  odezwał się schrypniętym głosem, ścierając palcami łzy z
jej policzków.
Zapadło długie milczenie, które mącił jedynie szum oceanu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl