[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zatrważające.
Ojciec Corso przesunął dłonią po rzezbionych żmijach wokół głowy człowieka węża,
a następnie w dół aż do rzezbionej podpórki. Potem nacisnął czarną skórę poduszki siedzenia
i szybko wycofał się na środek pokoju.
 Wygląda na zupełnie zwykłe krzesło.
 Zapewniam ojca, że tak nie jest  stwierdziłem.  Ma ksiądz ochotę na jeszcze
jednÄ… szklaneczkÄ™ whisky?
 Nie, dziękuję. Powiedziałeś, że ono mówi?
 Tak, to prawda  skinąłem głową.  Mówi i grozi.
Nastąpiła długa chwila milczenia. Ojciec Corso stał, spoglądając na krzesło, a David i
ja siedzieliśmy, patrząc na księdza.
W końcu odezwał się ojciec Corso:
 To trochę kłopotliwe, ale chcę wypróbować jeden z bardzo starych testów na złe
duchy.
 Znam go  wyszydził David.  Zapraszasz je na herbatkę i jeśli odmówią
zjedzenia lukrowanych bułeczek popielcowych, wiesz, że muszą być zwolennikami diabła.
 Proszę pana!  warknął ojciec Corso, tłumiąc wściekłość.  Staram się robić, co
tylko mogę, a pan mi wcale tego nie ułatwia.
 Nie próbuję wcale panu tego ułatwiać  zauważył David. Wstał i nalał sobie
kolejnego drinka.  Próbuję sprawić, aby pan zrozumiał, iż jeśli nie uwierzy pan, że jest to
diabelskie krzesło, tylko się pan ośmieszy i narazi na niebezpieczeństwo pana Delatollę.
 To nie jest szesnasty wiek! David wskazał ręką na krzesło.
 Powiedz to diabłu. Nie próbuj mówić tego mnie. Ojciec Corso odetchnął.
 Masz w tym jakiś specjalny interes, prawda, panie Sears? Jakiś interes oprócz
zdobycia krzesła dla swojego klienta?
 Powiedziałem wam już, co mnie interesuje  stwierdził David i pociągnął kolejny
Å‚yk whisky.
 Cóż, nie wierzę panu  odciął się ojciec Corso.  Mogę być wysłannikiem
niewidzialnego bóstwa i świętej dziewicy, ale nie jestem głupi ani naiwny.
 Oczywiście, że nie  odparł David, odwracając się tyłem.  Jest pan po prostu
irytujÄ…co nowoczesny.
Ojciec Corso popatrzył na mnie z rozdrażnieniem. ,,W odpowiedzi skinąłem głową ku
krzesłu i rzekłem:
 Proszę je sprawdzać.
Ojciec Corso zbliżył się znowu do krzesła, rozpiął pelerynkę i sięgnął do wewnętrznej
kieszeni. Wyjął srebrny krucyfiks i buteleczkę z wodą, przeżegnał się, a następnie zrobił znak
krzyża w powietrzu nad krzesłem.
 Jeśli diabeł jest w tobie ukryty, rozkazuję mu się ujawnić  zaczął.  Jeśli diabeł
ukrywa się wewnątrz ciebie, rozkazuję mu się ukazać.
 Jak przypuszczam, sądzi pan, że zaraz wyskoczy jungowski analityk ze spiczastą
bródką i potwierdzi pańską teorię negatywnych sytuacji  wtrącił złośliwie David.
Ojciec Corso zlekceważył go. Miał do odprawienia starannie wyuczony rytuał i było
teraz oczywiste, że próbuje budować i utrzymywać swój własny wpływ  władzę kapłana.
Nigdy przedtem nie widziałem podobnych obrzędów i nie przypuszczam, żeby ojciec Corso
kiedykolwiek wcześniej miał okazję tego spróbować, ale było to niezwykłe. Niezależnie od
tego, w jaki sposób zwykle mówił  najczęściej powtarzając niezrozumiałe słowa i
pozorując socjoteologiczne dialogi  teraz czerpał z fundamentalnych i tradycyjnych sił
wiary.
 Zaklinam cię& jeśliś jest duchem& wyjdz. Bóg Ojciec, w imię Jego, opuść to
miejsce. Bóg Syn, w imię Jego, odejdz. Bóg Duch Zwięty, w imię Jego, opuść to miejsce.
Zamaszystym ruchem ręki ojciec Corso spryskał diabelskie krzesło wodą święconą,
kreśląc znak krzyża.
 Drżyj i uciekaj, o bezbożniku, ponieważ to Bóg ci rozkazuje. Ustąp mojemu
żądaniu, przez Jezusa z Nazaretu, który oddał swoją duszę. Ustąp mojemu żądaniu, przez
świętą Dziewicę Maryję, która oddała swoje łono.
Najpierw ledwie było to słychać, ale stopniowo dzwięk stawał się coraz głośniejszy.
Głęboki warkot jak z generatora wysokiego napięcia. Ten sam warkot, który kilkakrotnie
słyszałem już przedtem. Ojciec Corso musiał go również usłyszeć, ponieważ jego głos stał się
nagle ostrzejszy.
 Przez błogosławione anioły, spośród których upadłeś& żądam, abyś odszedł.
Wstałem, przeszedłem przez pokój i sunąłem tuż obok niego. Był zadyszany, jak
gdyby właśnie wykonał dwadzieścia pompek albo wrócił z długiego joggingu.
 Czy ojciec wie, co to jest?  spytałem.
Nie spojrzał na mnie. Jego policzki błyszczały od potu i trząsł się jak alkoholik w
delirium tremens.
 Jest coś  rzekł zdławionym głosem.  Jest tam jakaś siła& coś bardzo& 
Wziął dwa czy trzy głębokie wdechy.  To przychodzi tutaj& z jakiegoś powodu& czegoś
chce&
 Czy nadal ojciec sądzi, że to jestem ja? Czy to rzeczywiście ja stworzyłem te siły?
 Nie mogę& nie mogę naprawdę powiedzieć& ja& to bardzo mnie wyczerpuje.
Chwyciłem go mocno za ramię.
 Pozwól temu odejść, niech odejdzie.
 Nie jestem& nie jestem już pewien, czy mogę to zrobić.
 Daj spokój, ojcze. Po prostu proszę pozwolić temu odejść. Proszę ojcze, pozwól
mu odejść.
David, z zaniepokojoną miną, szybko odstawił szklaneczkę i podszedł do mnie.
 Co się dzieje?  spytał.  Co z nim?
 Nie wiem. Zaczął obrządek egzorcyzmów, przynajmniej tak to brzmiało. Potem
nagle ni stąd, ni zowąd stwierdził, że nie może tego dłużej wytrzymać. Popatrz na niego.
Wygląda, jakby miał atak epilepsji.
Ojciec Corso odrzucił głowę. Na szyi wystąpiły napięte ścięgna i żyły. Zęby miał
zaciśnięte, a oczy niemal wychodziły mu z orbit.
 Negatywny ładunek&  powiedział ochryple.
Popatrzyłem na krzesło. Twarz człowieka węża była niewzruszona jak zawsze,
jednak w miejscach, gdzie spadły krople święconej wody unosiła się para. Woda święcona
zaczynała wrzeć.
 Zabierzmy go stąd  ponagliłem Davida.  Może stać się nieszczęście, jeśli
pozostanie tu dłużej.
Było już za pózno. Prawdopodobnie było za pózno w chwili, kiedy ojciec Corso
zgodziÅ‚ siÄ™ przyjechać, żeby mi pomóc. KsiÄ…dz trzÄ…sÅ‚ siÄ™ gwaÅ‚townie j»k szmaciana kukÅ‚a
rozszarpywana przez dzikiego psa i wydawał z siebie pomruki bólu i rozpaczy.
 Nie mogę& utrzymać& tego!  krzyczał.  Nie mogę tego utrzymać!
Jaskrawoczerwona krew trysnęła z jego ust. Zaciskał zęby tak mocno, że przegryzł
sobie język. Krew płynęła też spomiędzy jego palców. Zauważyłem, że pokaleczył dłonie,
wbijajÄ…c w nie paznokcie.
 Wyprowadzmy go!  krzyczałem.  Zabierzmy go stąd!
Obaj próbowaliśmy chwycić ręce ojca Corso, ale machał nimi z taką siłą, że brutalnie
zostaliśmy odrzuceni.
 O Boże!  skowyczał ojciec Corso.  O Zwięta Matko, ocal mnie!
Zrobiłem parę kroków w tył, a potem rzuciłem się na księdza szczupakiem w stylu
footballisty. Kiedy uchwyciłem go wpół, poczułem jak jego ciało wymyka się z mojego
uchwytu z szybkością i gwałtownością podziemnej kolejki w pełnym biegu. Księdza
odrzuciło przez cały pokój na przeciwległą ścianę. Z pewnością złamał sobie większość
żeber.
 Ocal mnie  mamrotał.  Uratuj mnie.
Znowu przeleciał przez pokój i uderzył o okap kominka. Krew trysnęła na murek i
zobaczyłem złamaną kość ręki sterczącą ponad łokciem.
 Ocal mnie, ocal mnie, ocal!  krzyczał.
David i ja bezradnie obserwowaliśmy, jak ojca Corso odrzucało od ściany do ściany.
Zataczał się i miotał, jak gdyby brał udział w meczu zapaśniczym z niewidzialnym
przeciwnikiem. Ociekał krwią, a my nie mogliśmy mu pomóc. Spojrzałem na Davida, na jego
koszuli i na twarzy widniały plamy krwi księdza.
Ojciec Corso ciągle łkał, błagając i krzycząc o litość. Nagle został pociągnięty przez [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl