[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nież akcent na śpiewną mowę z okolic Birmingham.
LR
T
Po dwóch dniach jej nazwisko i zdjęcie znikło ze stron gazet. Za kilka dni bę-
dzie mogła wyruszyć na południe, a wtedy plan akcji przeciwko Charlesowi bę-
dzie już gotowy.
LR
T
ROZDZIAA IX
Kolacja nie sprawiła Agacie tak wielkiej przyjemności, jak się spodziewała.
Ku własnemu zaskoczeniu, martwiła się o Charlesa.
Kiedy pracowała w Londynie, nie miała przyjaciół. Jej agencja public relations
odnosiła sukcesy. Skupiała całą energię na pracy. Po przeprowadzce do Carsely
zyskała pierwszego przyjaciela, Billa Wonga. Potem zaprzyjazniła się z panią
Bloxby i Charlesem. Ze wstydem uświadomiła sobie, że zawsze przyjmowała
okazjonalne wizyty Charlesa za rzecz naturalną. Przychodził i odchodził. Często
zostawał u niej na dłużej. Bardziej przejmowała się samopoczuciem swoich kotów
niż jego.
 Nie przedstawiłaś mi postępów śledztwa  zagadnął Jeremy.  Pytałem
dwa razy, ale patrzyłaś gdzieś w przestrzeń i nie słuchałaś. W gazetach też nic nie
piszą. Wspomnieli tylko, że znaleziono w twojej kuchni zamordowanego człowie-
ka, ale nic poza tym.
 Przepraszam, ale trochę się denerwuję  wyznała Agatha.  Muszę za-
dzwonić do twojej żony. Policja i Wydział do Zadań Specjalnych poinstruowali
mnie, żebym na razie nie zajmowała się tą sprawą.
 Co ma z tym wspólnego Wydział do Zadań Specjalnych?  spytał z cie-
płym uśmiechem.
Lecz Agatha wzięła sobie do serca ostrzeżenia Patricka. Dlatego skłamała:
 Nie powiedzieli mi.
LR
T
 Gdzie byłaś przez ostatnie kilka dni? Dzwoniłem kilka razy.
 Zamieszkałam z Charlesem w hotelu. Nie chciałam zostać w domu, kiedy
krzątała się po nim ekipa laborantów. W takich wypadkach zwykle dziennikarze
nachodzą człowieka stadami.
 Czy wiesz, kim był ten człowiek?
-Nie.
 Nigdy wcześniej go nie widziałaś?  Rzucił jej wyzywające spojrzenie. 
Czy to przypadkiem nie jakiÅ› odtrÄ…cony kochanek?
Agatha posłała mu uśmiech.
 Nic z tych rzeczy.
Co robi Charles?  myślała gorączkowo.  Czy nie potraktowałam go zbyt
grubiańsko?
 Pieprzony szpinak  powiedziała, wskazując zieloną kupkę na talerzu.
Jeremy zrobił zdziwioną minę.
 Przepraszam  wymamrotała Agatha.  Nie zdawałam sobie sprawy, że
mówię do siebie.  Nie przepadam za szpinakiem.
 Słyszałem, że w dniu morderstwa przebywałaś w Paryżu. Co cię tam zagna-
Å‚o?
 Potrzebowałam odpoczynku, a Charles chciał odwiedzić córkę starego przy-
jaciela.
 Jak ma na imiÄ™?
W głowie Agathy zadzwięczał dzwonek alarmowy.
LR
T
 Nie wiem, ponieważ jej nie spotkaliśmy  odrzekła.  Policja nas wezwa-
ła i musieliśmy wracać. Ale nie roztrząsajmy dłużej tej straszliwej zbrodni. Po-
rozmawiajmy o czymś innym. Pójdziesz na pogrzeb?
 Nie. Muszę pracować. Prawdopodobnie wyjadę na jakiś czas.
 Czy pogodziłeś się z żoną?
 Tak, ale tylko ze względu na Cassandrę. Chce, żebyśmy żyli jak prawdziwa
rodzina. Ale to małżeństwo tylko na papierze. Za to my będziemy mogli się czę-
ściej widywać  dodał z ciepłym uśmiechem.
 Nie spotykam się z mężczyznami, którzy mieszkają z żonami, nawet byłymi
 odparła Agatha.
 Właśnie teraz to robisz  wytknął ze śmiechem.
 Ale to co innego. Jesteś zamieszany w sprawę, nad którą pracuję.
 Myślałem, że zrezygnowałaś.
 Na razie tak. Ale mimo wszystko nadal pozostałeś byłym mężem mojej
klientki.
Jeremy wziął ją za rękę.
 I to wszystko?
Był bardzo przystojny. Gdyby tak bardzo nie martwiła się o nieobecnego Char-
lesa, przypuszczalnie uległaby jego nieodpartemu urokowi. Lecz delikatnie cofnę-
ła dłoń i powiedziała:
 Nie mam teraz nastroju do flirtów, Jeremy To morderstwo śmiertelnie mnie
wystraszyło. Chyba sam to widzisz.
 Oczywiście, oczywiście.
LR
T
Natychmiast zmienił temat, a potem odwiózł ją do domu. Agatha pożegnała go
na progu. Próbował pocałować ją w usta, ale odwróciła głowę, tak że w rezultacie
pocałunek tylko musnął jej policzek. Kiedy weszła do środka, postanowiła za-
dzwonić do Roya.
 Chyba przeżywasz ciężkie chwile, słoneczko  stwierdził Roy.  Chcesz,
żebym do ciebie przyjechał?
 Och, a zechciałbyś?  spytała wzruszona jego troską.
 Mam kilka wolnych dni do odebrania. Przyjadę jutro pociągiem, który przy-
jeżdża do Moreton-in -Marsh około wpół do pierwszej.
 Będę czekać na ciebie na stacji.
Agatha wybrała numer Charlesa. Odebrał Gustav.
 Kto mówi?  zapytał, kiedy poprosiła, żeby zawołał Charlesa do telefonu.
 Agatha Raisin.
Gustaw rzucił słuchawkę. Agatha z wściekłością popatrzyła na aparat. Zamie-
rzała odejść, kiedy telefon zadzwonił.
 Słucham?  spytała niepewnie.
 Tu pani Bloxby. Ktoś ze wsi mówił, że pani wróciła. Czy jest pani sama,
czy z Charlesem?
 Sama. Charles wyjechał.
 Myślę, że powinnam spakować rzeczy i spędzić u pani noc.
Agatha właśnie otwierała usta, żeby powiedzieć, że to wspaniała propozycja,
kiedy w tle zabrzmiał zrzędliwy głos pastora:
LR
T
 Daj sobie spokój, Margaret. Inaczej się wykończysz. Ta cała Raisin jest na
tyle stara, żeby umieć o siebie zadbać.
 Proszę chwileczkę zaczekać  poprosiła pani Bloxby. Zakryła słuchawkę
dłonią, tak że Agatha słyszała tylko słabe odgłosy wymiany zdań.
Kiedy pani Bloxby znów przyłożyła słuchawkę do ucha, Agatha zapewniła po-
spiesznie:
 Proszę nie przychodzić. Nic mi nie będzie. Roy przyjedzie jutro na dłużej.
 Jeżeli jest pani pewna...
 Absolutnie.
Dzień wcześniej właścicielkę pensjonatu Widok na Morze, które naprawdę wi-
dać było dopiero po przejściu drogą stu metrów, zaniepokoiło dziwne zachowanie
jednej z klientek. Ta pani Elder nie stwarzała kłopotów i płaciła gotówką. Ale za-
częła mówić do siebie. Nie głośno, co prawda, lecz nieustannie poruszała ustami,
a oczy jej płonęły jakimś dziwnym blaskiem. Właścicielka, pani Blythe, była
wdową. %7łałowała, że nie ma przy niej mężczyzny, który doradziłby, jak postąpić.
Sezon urlopowy dobiegł końca. Obecnie zarabiała tylko na przyjeżdżających na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl