[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Lepiej.  Spojrzała z zainteresowaniem na Juanitę, a potem pytająco na
Garetha.
 Panna Spencer-Hill ma tu przecież robotę  wyjaśnił oschłym tonem. 
Zaproponowała też, pewnie potrafi czytać w myślach, że mogłabyś jej pomóc,
jeśli chcesz. Pozwalam ci urządzić ten pokój, w którym mieszkasz. Oczywiście w
granicach rozsÄ…dku, Xanthe!
ROZDZIAA PITY
 Naprawdę nie masz nic przeciw mojej pomocy?  spytała Xanthe,
wchodząc po południu do jadalni, gdzie pracowała Juanita.
 Oczywiście, że nie!  Słowa zostały podkreślone promiennym
uśmiechem.  Jak się czujesz?
Xanthe zmarszczyła się, ale odpowiedziała otwarcie.
 Jak idiotka. I to zrozpaczona idiotka.  Do niebieskich oczu znów
napłynęły łzy.  Myślałam, że to mężczyzna mojego życia.
 Obawiam się, że nie ty jedna.
Xanthe milczała przez chwilę, po czym spojrzała na Juanitę z
zaciekawieniem.
 Właściwie w ogóle ze sobą nie przestajecie, ty i Damien. Dlaczego?
 Zbyt się różnimy. On zawsze błyszczał, gdy ja byłam tylko brzydkim
kaczątkiem.  Wzruszyła ramionami.  Ale nie chcę o nim zle mówić. Mimo
wszystko to mój brat.
Xanthe westchnęła ciężko.
 Trudno zrozumieć facetów, prawda?
 W zupełności się z tobą zgadzam  odpowiedziała Juanita z pewną dozą
ironii, myśląc z kolei o bracie Xanthe.  Ale można sobie z nimi poradzić.
 Jak?
 Nie narzucać się i pozwolić, żeby to oni się za nami uganiali.
 W obecnych czasach jest to raczej najlepszy sposób, żeby zostać starą
pannÄ…!
 Nie byłabym tego taka pewna  odparła Juanita z namysłem.  Pewne
rzeczy się nie zmieniają, niezależnie od czasów. Jedną z nich jest męskie
zamiłowanie do łowów. To urodzeni myśliwi, a my jesteśmy zwierzyną, na którą
polują. Mężczyzna musi czuć pewien opór, musi stoczyć walkę, gdyż to go
dodatkowo zachęca. A gdy cię wreszcie zdobędzie, ma wrażenie, że otrzymał coś
w rodzaju zasłużonej nagrody za swój trud.
Xanthe patrzyła na nią zaintrygowana, po czym z niezdecydowaniem
potrząsnęła głową.
 Ja bym tak chyba jednak nie potrafiła.
 Och, nie przejmuj się, tak się tylko zastanawiałam. Chodz, lepiej
obejrzymy twój pokój.
 Gdzie znajdę tego psa?  spytała Juanita póznym popołudniem.
 Przy stajni.  Rebecca wzięła ją za rękę.  Nie wolno mu siedzieć w
domu.
 Czemu?
 Bo podobno strasznie rozrabia  wyjaśnił ponuro Steven.  A to
nieprawda, bo on tylko okazuje swojÄ… sympatiÄ™. ZresztÄ…, to jeszcze szczeniak, to
skąd ma wiedzieć, co wolno robić, a czego nie? Ale jak skoczył na żonę pana
ministra i zupełnie niechcący wepchnął ją do fontanny, Gareth powiedział, że
dość tego dobrego, i zabronił go trzymać w domu.
 To nie znaczy, że Gareth ją lubi, tę ministrową  dodała Rebecca. 
Mówi, że to stara plotkara...
 Spojrzała na brata i oboje wybuchnęli śmiechem.
 O rety, żebyś to widziała! Gareth musiał wlezć do wody, żeby ją
wyciągnąć. A ona jest strasznie gruba i była taka wściekła! Aż klęła na niego. On
jej na to, że jeszcze nigdy mu się tak nie podobała, i to ją rozzłościło jeszcze
bardziej!
 A jak siÄ™ nazywa ten wasz ulubieniec?
 Westminster. To Gareth wymyślił. Powiedział, że wyrośnie z niego
wielkie bydlę, co najmniej tak duże jak budynek parlamentu w Londynie. Chyba
miał rację.
Doszli do bramy ogrodzenia, za którym znajdowały się stajnie i pastwiska.
Juanita zatrzymała się.
 A czy on jest uwiązany?  spytała z niepokojem.
 Nie, ale nic ci się nie stanie. Przynajmniej w naszej obecności.
 Muszę wam powiedzieć prawdę. Okropnie się boję psów. Czy
moglibyście go najpierw uwiązać? Poczekam tu na was. W tym czasie  dodała
szybko, gdyż dzieciaki już otworzyły usta, żeby zaprotestować  narysuję jego
imiennika.
Otworzyła notes i zaczęła z pamięci szkicować sylwetkę Big Bena.
Po kilku minutach bliznięta pojawiły się z powrotem, niestety nie same lecz
z Garethem, a obok nich biegł w podskokach wielki płowy dog.
Juanita westchnęła. Do tej pory nie zdołała dojść do ładu z kłębiącymi się
w niej od porannego spotkania uczuciami, a co gorsza, zdradzał to rumieniec,
którego nie była w stanie powstrzymać. Gareth zachowywał się jednak tak, jakby
tego nie dostrzegał i niczego nie pamiętał.
 Proszę się nie obawiać, panno Spencer-Hill. Westminster czuje przede
mną respekt od czasu, gdy pewna szacowna dama znalazła się przez niego w
nader niedogodnej sytuacji.  Spojrzał na psa.  Siad!
Ogromne zwierzę posłuchało natychmiast, ale warknęło, wyczuwając za
ogrodzeniem kogoś obcego. Juanita drgnęła nerwowo.
 Wierzę panu na słowo, ale widzę go stąd wystarczająco dobrze 
zawołała pośpiesznie.
Gareth podszedł do bramy i oparł nogę o poprzeczkę. Westminster też miał
wielkÄ… ochotÄ™ podbiec do ogrodzenia, ale jedno spojrzenie jego pana
przygwozdziło go z powrotem do ziemi.
 To naprawdę przemiły szczeniak.  W niebieskich oczach lśniły iskierki
rozbawienia.  Z pewnością zyskałaby w nim pani przyjaciela na całe życie.
 Być może  przyznała Juanita.  Sądzę jednak, że doskonale się obejdę
bez jego przyjazni.
 Ja sądzę z kolei, że skoro tak się pani przymierza, żeby zostać tu na dłużej
 tym razem w jego wzroku dało się wyczytać czystą złośliwość  to byłoby
rozsądnie zaskarbić sobie łaski Westminstera. Czy boi się pani psów w ogóle, czy
tylko tego jednego?
Juanita rzuciła mu mordercze spojrzenie.
 Dziewięć osób na dziesięć obawiałoby się Westminstera  powiedziała z
przekonaniem.
 To tylko dowodzi, że nie zawsze większość ma rację.  Wyciągnął do niej
rękę.  Nie można się zawsze wszystkiego bać! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl