[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Ruszyli powoli, idÄ…c obok siebie w promieniach schodzÄ…cego ju\ nad widnokrÄ…g
bladoczerwonego słońca. Joe milczał przez chwilę. Pózniej pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Ten stateczek to najkosztowniejsze cacko tego rodzaju, jakie widziałem w ciągu
ostatnich lat. Musiał kosztować majątek. Nie wiedziałem, \e praca młodego archeologa
przynosi a\ tak ogromne korzyści materialne.
Karolina roześmiała się.
- Moje uposa\enie, jak wiesz, nie wystarcza nawet na zakup dobrego samochodu za
gotówkę, chocia\ \yję przecie\ zupełnie niezle i samodzielnie. Ty, przy twoich ogromnych
dochodach, nie rozumiesz pewnie nawet, jak ograniczone są mo\liwości zwykłego
śmiertelnika.
- Ale państwo Gordon sprawiają wra\enie zwykłych śmiertelników, prawda? Zdajesz
sobie chyba sprawÄ™, ile kosztuje taki jacht?
- Och, Gordon to co innego. Był przez długi czas w takiej samej sytuacji finansowej jak
my wszyscy, póki przed dwoma laty nie umarł jego ojciec. Gordon jest tak skryty, \e chocia\
znam go od czasów uniwersyteckich, nie wiedziałam nawet, \e ma ojca. Mieszkał samotnie i
nigdy nie wspominał o swojej rodzinie.
- ZdumiewajÄ…ce...
- Prawda?! Alle Gordon to...
- Nie myślałem o panu Robercie Gordonie. Myślałem o tobie.
- O mnie?
- Wyglądasz w tym czerwonym świetle jak najładniejszy sen impresjonisty. Dziwię się,
jak mógł pokochać obecną panią Gordon, mając przez całe lata ciebie pod ręką?
- Nie mogłabym pokochać Roberta - zdecydowanie zaprzeczyła ruchem głowy. - Jest...
- zastanowiła się - jest zanadto opanowany. Nie! Mówią oczywiste nonsensy. To nie mo\e być
powód. Ale jest w nim coś... - znowu urwała - coś, co szanujemy na pewno u dobrego
urzędnika, ale co nie jest największą zaletą dla kochanka. - Roześmiała się. - Widzisz, ja wiem,
co chcą powiedzieć, ale nie umiem tego ubrać w słowa. Kobiety nie rządzą się ściśle
określonymi prawami. Ale jestem pewna, \e Gordona nie mo\na pokochać tak, jak innych
ludzi. Jest oschły! - dokończyła i odetchnęła z ulgą. - Tak, to jest właściwe słowo: oschły.
Bywają ludzie opanowani, ale mo\na wyczuć, \e pod ich spokojem coś się dzieje, pulsuje, \e
mogą, kiedy zechcą albo kiedy zmuszą ich okoliczności, opuścić swoją skorupę, w której tętni
utajone \ycie. A Gordon jest wewnÄ…trz taki sam jak na zewnÄ…trz. Kiedy patrzÄ™ na niego, wydaje
mi się, \e bije w nim nie serce, ale wahadło, które nigdy nie przyspiesza i nie zwalnia.
- Ale pani Pamela Gordon pokochała go jednak, prawda?
Karolina rzuciła mu szybkie, ukośne spojrzenie.
- Zapewne - powiedziała cicho - ale to długa historia. Znowu wrócilibyśmy do tej
wcześniejszej sprawy.
- Której? - Joe, spoglądający na wierzchołki drzew alei, wrócił szybko do
rzeczywistości.
- Myślę o jego ojcu. Nie zmam dokładnie tej sprawy, ale wydaje mi się, \e \yli bardzo
zle ze sobą. Bywa, \e ojciec i syn absolutnie nie mogą się porozumieć. W ka\dym razie
dałabym głowę, \e Robert nie korzystał z pieniędzy starszego pana. Dopiero kiedy ten ostatni
umarł, został jedynym spadkobiercą i widocznie uznał za słuszne ich przyjęcie. Była to chyba
bardzo powa\na fortuna, przynajmniej wszyscy jesteśmy o tym przekonani. Zresztą Pamela
tak\e była o tym przekonana.
Umilkła. Joe, który przypomniał sobie, \e tego dnia ma jeszcze do napisania
dwadzieścia stron tekstu, zapytał, \eby nie myśleć o tej smutnej konieczności:
- Więc jednak sądzisz, \e ona tak\e nie mogłaby go pokochać?
- Nie wiem. Ale wiem, \e Robert nigdy nie miał u niej wielkich szans, chocia\ zawsze
wydawało mi się, \e wiele myślał o niej. Sądziłam nawet, \e Pamela zajęta jest kim innym.
Wyszła za niego w miesiąc po tym, jak odziedziczył ten swój spadek. To piekielnie rozsądna
dziewczyna.
- I pozostali oboje w waszym zespole, mając tyle pieniędzy?
- Och, oczywiście! A có\ one mają za znaczenie w tym wypadku? Robert naprawdę
kocha archeologię. Będzie z niego bardzo powa\nej miary uczony, a na pewno czeka go kariera
profesorska. Jest bardzo systematyczny. Od czterech lat pracuje wspólnie z Mellowem nad
ksią\ką o ceramice kreteńskiej. Są ju\ bardzo zaawansowani i myślą, \e będzie to chyba
pierwsze na świecie dzieło podsumowujące ten temat. Jestem przekonana, \e obaj mają
nadzieję znalezć masę ciekawych materiałów, je\eli uda nam się trafić do Pani Labiryntu. To
dla nich tak\e wielka szansa: gdybyśmy odkryli nietknięty kreteński przybytek kultowy,
mogliby odnalezć setki naczyń i figurek z gliny. Mogłoby to być niesłychanie wa\ne. Pamiętaj,
\e naczynia to wskazówki zegara archeologicznego przy ich pomocy najczęściej datujemy
wykopaliska. Tego rodzaju odkrycie mogłoby wypełnić cały szereg luk w naszej systematyce...
- A pani Pamela Gordon pomaga im, tak? Karolina potrząsnęła głową.
- Raczej nie. Pamela i Caruthers specjalizowali siÄ™ w architekturze i problemach
urbanistycznych, to bardzo wa\na dziedzina naszej pracy. Nie wyobra\asz sobie nawet, ile
mo\e powiedzieć o odkopanym zespole budynków wybitny specjalista, je\eli dasz mu zbadać
dokładnie nawet najmniejszy dobrze zachowany kawałek muru albo podłogi. Caruthers jest
bardzo zdolny, wszyscy w głębi ducha uwa\amy go za największą indywidualność w naszym
zespole. Ale, niestety, jest bardzo niesystematyczny. Nie potrafi interesować się szczegółami w
tym stopniu, w jakim archeolog musi to robić. Szuka od razu wielkich syntez. Profesor Lee
powiedział mu kiedyś, \e ma psychikę reportera i chyba się nie mylił. W archeologii nie wolno
poszukiwać najciekawszego: wszystko jest najciekawsze...
Joe, który mimo woli uczul wyrazną sympatię dla improwizującego pana Caruthersa, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl