[ Pobierz całość w formacie PDF ]

czasu musiałem jednak zbliżyć się do ludzi. Kilkakrotnie siedziałem w więzieniach w
Czechach i w Prusach, raz przysłali nawet do aresztu księdza, żeby mnie odesłał z
powrotem do piekła. Ale kiedy z nim porozmawiałem, to właśnie on pomógł mi wyjść na
wolność. Wiesz, ja umiem mówić po niemiecku.
- Ty umiesz bardzo dużo!
Uśmiechnął się, słysząc podziw w jej głosie, naprawdę nie miał nic przeciwko temu.
- No, chyba nie tak bardzo dużo. Ale raz było ze mną rzeczywiście zle. Działo się to w
pewnej małej wiosce, zapomnianej przez Boga i ludzi. Napadli na mnie, kiedy spałem, i
chcieli mnie spalić na stosie. Wtedy uratowała mnie alrauna. To ona dała mi taką siłę, że
zdołałem zaczarować wszystkich prześladowców i zmusić ich, by rozwiązali moje pęta.
Vinga patrzyła na niego oniemiała.
- Nigdy się nie bałeś? - zapytała po chwili.
- Wtedy najbardziej się bałem o swojego konia. Nie byłem w stanie dopuścić do siebie myśli,
że mógłbym go stracić.
94
- Tak, rozumiem to. Uff, czy daleko jeszcze do tego Sorensena?
- Według opisu Eirika powinno to być gdzieś na tamtej ulicy, o, tam - wskazał ręką. - Ale
jesteś pewna, że odważysz się pójść do niego sama już za pierwszym razem?
- Tak. Skoro ludzie są tak głupi, że zwracają uwagę na wygląd zewnętrzny, a nie na ciepło,
które widać w twoich oczach, to muszę iść sama!
- I wiesz, co masz powiedzieć?
- Oczywiście! Wyuczyłam się na pamięć.
- I nie boisz się już obcych? Nie ogarnia cię panika i chęć ucieczki do lasu?
- Nie. Po tym, jak poznałam twoje kłopoty, to już nie - odparła z goryczą.
Gdyby wiedzieli, jak niebezpieczna dla Vingi będzie ta samotna wizyta u adwokata, na
pewno oboje wymyśliliby coś innego.
Wjechali w szerokÄ… ulicÄ™ i bez trudu znalezli dom Sorensena. Bogaty dom ze wspaniale
zdobionÄ… bramÄ….
- Ale co ty poczniesz ze sobą pod moją nieobecność? - zaniepokoiła się Vinga.
- Czy mi się zdaje, czy tam dalej widzę stajnie do wynajęcia?
- Tak, na to wyglÄ…da.
- Wobec tego tam będę na ciebie czekał z wozem.
Może w stajni będę bezpieczny?
Vinga skinęła głową. Jej ręce nerwowo wygładzały suknię. Pobladła i bezradnie zagryzała
wargi.
- PrzyjdÄ™ tam po ciebie.
Teraz już Heike nic więcej nie mógł zrobić, żeby jej pomóc. Popatrzył w oczy dziewczyny, by
dodać jej odwagi, ale to było bardzo mało.
- Tylko czy ja mogę pójść do adwokata w tym stroju? - zapytała niepewnie.
Przyglądała się z troską swojej mało eleganckiej sukni, którą musiała mocno związać w talii i
podciągnąć, żeby nie zmiatać spódnicą śmieci z ulicy. Rękawy miała podwinięte, a zbyt
obszerny stanik zwisał smętnie na jej drobnym ciele.
Heike ze wzruszeniem przyglądał się jej ubóstwu.
95
- No, nie, ależ ja jestem głupi! Przecież powinnaś najpierw pójść do krawcowej! Mamy czas,
przyjechaliśmy do miasta wcześnie. Synowa Eirika mówiła mi, że na tej samej ulicy mieszka
dobra krawcowa. Słyszała o tym od twojej mamy i wcale bym się nie zdziwił, gdyby to
właśnie ona ubierała Elisabet. Mieszka podobno dwa lub trzy domy dalej. Poproś ją, żeby ci
trochę poprawiła tę suknię, i zamów sobie u niej nową garderobę. Wszystko, co tylko
potrzebne! Powiedz, że straciłaś ubranie w pożarze, albo sama coś wymyśl.
Wyjął sakiewkę, którą musiał zawczasu przygotować dla niej.
- To ci powinno wystarczyć, przynajmniej na kilka sukien i wszystko, co młoda dama
powinna mieć.
- Dama! - zachichotała Vinga.
- Ty jesteś damą, Vingo! I nigdy nie wolno ci o tym zapominać! Powinnaś się do ludzi
odnosić naturalnie i życzliwie, ale zawsze pamiętaj, że twoi rodzice byli szlachetnymi ludzmi
i wysokiego rodu.
- Ech, Ludzie Lodu majÄ… tylko szlachetne serca.
- Akurat tym razem nie miałem na myśli Ludzi Lodu. Myślałem o Paladinach. A i nazwisko
Tarków jest nie do pogardzenia, nie mówiąc już a Meidenach.
- Ale najwyżej z nich stoją Ludzie Lodu.
- Jako ludzie, tak. Zgadzam siÄ™ z tobÄ…. Ale co do pochodzenia, to przy tamtych nie mieliby
nic do powiedzenia! No, jesteś gotowa? Jeśli się nie mylę, to krawcowa mieszka właśnie
tutaj.
Vinga kilka razy wciągnęła głęboko powietrze jak nurek przygotowujący się do zejścia pod
wodę, po czym zeskoczyła z wozu i poszła w stronę bramy. Heike czekał, dopóki jej nie
otworzono, a kiedy stwierdził, że na pytanie odzwierny skinął twierdząco głową i Vinga
weszła do środka, odjechał.
Czuł jednak ssanie w dołku. Bowiem bramę otworzył Vindze młody chłopiec, który na jej
widok rozjaśnił się w podziwie.
Zwiat pełen jest młodych, normalnie wyglądających mężczyzn. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl