[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wiedziała nawet o jej istnieniu. Nie było przyczyn, żeby
cokolwiek podejrzewać, choć cała sytuacja wydawała się
dziwna.
- Co się stało, James? - spytał Zeebo. - Wyglądasz na
zmartwionego.
Uśmiechnął się ironicznie.
- Ostatniej nocy ktoÅ› zwinÄ…Å‚ mi z portfela dwa tysiÄ…ce
dolarów.
Wiadomość wstrząsnęła przyjaciółmi.
- O nie, i ty także? Czemu nic nie powiedziałeś? - Zeebo
zauważył oficera na pokładzie i zatrzymał go gwałtownie. -
Mój dobry człowieku, mamy tu kolejną kradzież - oświadczył.
Oficer był małym człowiekiem w granatowym mundurze z
kosmykami włosów zaczesanymi na łysinę.
- To okropne, proszę pana. Czy mógłby pan podać mi
szczegóły?
Oliver spojrzał na niego dramatycznie,
- Kapitan podwoił straże przy sejfie - poinformował ich
marynarz po wysłuchaniu całej historii. - Robimy wszystko,
co tylko możliwe, aby zapobiec następnym wypadkom.
Wuj Jamesa, Henry podszedł do nich wolnym krokiem,
słysząc ostatnie zdanie.
- Robi to wrażenie - powiedział uprzejmie, poklepując
małego, nerwowego człowieka po plecach. - Podwójne straże?
Mam nadzieję, że uczynią to samo w jadalni. - Rozejrzał się
dookoła z błyskiem w oku. - Mam wrażenie, że ktoś
splądrował każdy stolik ostatniego wieczoru.
James powstrzymał uśmiech, przypomniawszy sobie harce
Susan po tym raju dla smakoszy.
- Podkradanie jedzenia? - powtórzył Oliver
niedowierzająco. - Tego już za wiele, nieprawdaż?
Wuj Henry uśmiechnął się.
- Nawet dwa steki.
James nie wytrzymał i parsknął śmiechem, co zostało
przyjęte w kamiennym milczeniu.
- To okropne - poprawił się, próbując wyglądać trzezwo i
rozważnie.
Oficer zmarszczył brwi.
- To mógł być pasażer na gapę.
James nic nie powiedział, ale uważnie spojrzał na niego.
Poczuł się odpowiedzialny za Susan.
- Tak, proszę pana, widziałem już takie przypadki.
Pasażer na gapę zwykle ukrywa się w dzień, a wychodzi w
nocy. Mamy chyba taki przypadek na tym statku. Starczyło
mu bezczelności, by wspiąć się do kabiny kapitana i wziąć
jego najlepszą sherry. Musi być chyba alpinistą, bo dostał się
tam z zewnątrz, prosto przez okno sypialni, gdzie spał kapitan.
James o mało nie parsknął.
- To staje się coraz bardziej intrygujące - rzekł Oliver.
- Ten włamywacz jest pasażerem na gapę, złodziejem
kieszonkowym, ekspertem we wspinaniu i wielbicielem
sherry. - Brzmiało to tak dziwacznie, że nagle sam wybuchnął
śmiechem.
Zmiali się wszyscy oprócz oficera, który wciąż miał srogą
minÄ™.
- To niemożliwe, proszę pana, ale nie możemy nic jeszcze
na ten temat powiedzieć. A teraz został skradziony portfel
pana Bentleya - przerwał i potrząsnął głową z jawną
konsternacją. - Nie jestem pewien, kogo właściwie mamy na
pokładzie.
- Mam nadzieję, że zadbacie o wyjaśnienie tej kwestii -
powiedział raczej hardo Oliver. - W końcu to pan jest
ekspertem od tych spraw, a nie my.
Wuj Jamesa zgrabnie zmienił temat, pozwalając uciec
zestresowanemu oficerowi.
- Piękny dzień na oglądanie gór lodowych, nieprawdaż?
- Tak - zgodził się Oliver. - Rozumiem, że płyniemy tą
samÄ… trasÄ… co Titanic.
- Niezbyt Zmieszne! NaprawdÄ™ Oliverze, nigdy nie wiesz,
kiedy skończyć! - wrzasnął Zeebo, odchodząc poirytowany, a
ten poszedł za nim całkowicie skruszony.
- Cóż, dzień dobry, wuju - powiedział pogodnie James.
Starszy pan przyjrzał mu się z zainteresowaniem.
- Wyglądasz dzisiaj na szczęśliwego, James. Spora
zmiana od wczoraj.
James zaśmiał się. Nic na to nie mógł poradzić, czuł się
znacznie młodziej, odkąd spotkał Susan.
- Czuję się po prostu lepiej i to wszystko. Jeśli mi
wybaczysz, mam do zrobienia zakupy. Nigdy nie korzystałem
ze sklepów na statkach, ale dzisiaj muszę znalezć coś
specjalnego.
Oczy wuja Henry'ego rozbłysły.
- Cóż, moje wieloletnie doświadczenie podpowiada mi, że
jakaś piękna dama przyciągnęła twoją uwagę.
Szeroki uśmiech Jamesa zdradził go mimowolnie.
- Aha, więc miałem rację. Czy to poważne?
James wzruszył ramionami, ciesząc się swym szczęściem.
- Zbyt wcześnie, żeby coś powiedzieć.
Wuj Henry był zatroskany, a jednocześnie zainteresowany
jak mamuśka.
- Pozwól mi zgadnąć. Czy to jedna z córek Lady
Prodence?
James wybuchnął śmiechem.
- Nawet nie mogę powiedzieć:  letnio", wuju. Henry
odczekał chwilę, ale gdy nic więcej nie zostało
ujawnione, wycofał się z pełną szacunku uprzejmością.
- Cóż, szczęśliwych połowów, James. Baw się dobrze, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl