[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Dobrze, otanna.
Zerknęła na niego niepewnie i przekonała się, że ma na twarzy kpiący uśmiech. Szybko dokończyła
ablucji. Potem dołączyła do Severance a, który znowu zajął miejsce pod ścianą i starał się przybrać
względnie wygodną pozycję z pulserem gotowym do strzału. W końcu oparł broń na kolanie, a drugą
nogę wyciągnął prosto. Usiadła obok niego.
- Zbudzisz mnie na moją zmianę? - spytała.
- Tak. Postaraj się teraz trochę pospać, Cidro. Oprzyj głowę o moją nogę.
Usłuchała, choć nie mogła opędzić się od myśli o gładkich, twardych mięśniach jego uda, którego
używała jako poduszki. A ponieważ nie umiała powiedzieć nic stosownego w tych okolicznościach,
leżała nieruchomo, nasłuchując odgłosów mroku i starając się nie wracać wspomnieniami do
poprzedniej nocy. Tłumaczyła sobie, że nie jest to odpowiedni czas i miejsce, by dumać nad
emocjonalną i fizyczną bliskością, jaką niespodziewanie znalazła w ramionach Severance a. Jego
ramię poruszyło się i z beznamiętną zaborczością spoczęło na jej piersiach. Cidra drgnęła, zaraz
jednak się odprężyła. Doszła do wniosku, że ten dotyk mają pokrzepić i nie powinna doszukiwać się
w nim niczego zmysłowego. I znów musiała odpędzić od siebie myśli o tym, czego doświadczyła z
Severance em.
Bardzo się obawiała, że tego czasu rozkoszy i namiętności nie zapomni nigdy. Poprzedniej nocy
obudziły się w niej spontaniczne, pierwotne reakcje, które nie miały nic wspólnego z rytuałem
harmonii i spokoju. Te uczucia nierozerwalnie wiązały się z mężczyzną, który trzymał ją w objęciach.
Severance nieustannie powtarzał jej, że jest Wilczycą, a ostatnia noc stanowiła na to wymowny
dowód.
- Zpij, Cidro. Przestań o tym myśleć. - Pogłaskał ją po ramieniu z rozczulającą delikatnością.
Była absolutnie pewna, że w tej chwili Severance czyta w jej myślach.
- O czym mam nie myśleć?
- O ostatniej nocy.
Skrzywiła się,
- Skąd wiesz, o czym myślę?
Cicho zachichotał.
- Mogłaś myśleć tylko o tym albo o obiedzie. Ponieważ nie wyglądałaś tak, jakby było ci niedobrze,
uznałem, że nie możesz zasnąć, bo myślisz o seksie.
- Najwyrazniej jesteÅ› z siebie dumny.
- Nie. Po prostu zgadłem dzięki temu, że też myślałem o tym samym.
- O !
Nastąpiła pauza, a po chwili Severance powiedział łagodnie:
- To wszystko zmienia, sama wiesz.
- Nie rozumiem, dlaczego miałoby cokolwiek zmieniać. - Ale kłamała i co gorsza wiedziała o tym.
Severance miał rację. Wszystko się zmieniło.
- Urocza kłamczuszka. - Pochylił się i musnął wargami jej policzek. - Podchwytujesz nowe zwyczaje,
co? Założę się, że przez cały czas, gdy mieszkałaś w Klementii, nie ważyłaś się wypowiedzieć ani
jednego kłamstwa. Słuszność tego spostrzeżenia wyprowadziła ją z równowagi.
- Nie wyruszyłam w tę podróż po to, żeby zostać Wilczycą, Severance.
- Wiem. - Jego rozbawienie zniknęło. - Wiem. Zpij już.
Zamknęła oczy i z zaskoczeniem stwierdziła, że może to zrobić. Gdy Severance obudził ją kilka
godzin pózniej, poruszyła się sztywno, usiadła i ziewnąwszy, wzięła od niego pulser. Sennie mrugała
powiekami, ocknęła się jednak dostatecznie, by zauważyć, że w świetle błyskówki twarz jej
towarzysza wygląda teraz znacznie gorzej. Oczy mu zmatowiały.
- Jak siÄ™ czujesz?
- Marnie. Ale do rana dożyję. Umiesz posługiwać się pulserem?
- Teoretycznie tak. - Zdziwiło ją, jak chłodna i ciężka jest broń trzymana w dłoni.
- Strzelaj bez wahania, jeśli cokolwiek przekroczy granicę kręgu. Wierz mi, że zbudzę się
natychmiast. - Wyciągnął się pod ścianą i spokojnie oparł głowę o jej uda, jakby robił to codziennie.
Minęły sekundy i już miał zamknięte oczy. Cidra ostrożnie położyła mu rękę na torsie. Wydało jej się,
że jest bardzo rozgrzany. Zbyt rozgrzany. Miała nadzieję, że środek odkażający, który nałożyła mu na
ranę, jednak działa.
Powstrzymanie się od zaśnięcia z pulserem w dłoni okazało się heroicznym zadaniem. Cidra uznała,
że nie darzyła dostatecznym szacunkiem bohaterów powieści o Pierwszych Rodzinach, którzy
spędzali mnóstwo czasu na warcie. Największy problem stanowiła nuda.
Za jej plecami ściana bezpieczni wypromieniowywała ciepło zakumulowane w ciągu dnia. Było to
całkiem przyjemne, aczkolwiek wonna noc i bez tego była ciepła. Za granicą kręgu nocne stwory
załatwiały swoje sprawy, niekiedy ze śmiertelnym skutkiem. Czasem Cidra dostrzegała niepokojący
blask oczu drapieżnika. Na szczęście dla jej spokoju ducha niewiele więcej było widać. Granicy
kręgu nic nie próbowało przekroczyć. W pewnej chwili Cidra znowu zaczęła się zastanawiać,
dlaczego siła, która ich tu wezwała, nie zapewniła im bezpiecznego powrotu.
Ta myśl płynnie przerodziła się w następną. Uświadomiła sobie, że w tej chwili nie brzmi jej w
głowie żaden głos. To coś ściągnęło ich do bezpieczni i telepatyczna łączność nagle się urwała. A
wraz z nią prawdopodobnie znikły szanse poznania prawdy kryjącej się za legendą.
Jeśli właśnie w bezpieczni było zródło tych drobnych poszlak i niewyraznych śladów, za którymi
postanowiła podążyć, to jej wyprawa mogła się zakończyć, zanim jeszcze na dobre się zaczęła. Co
więcej, wyniki wyprawy sprawiały wrażenie absolutnie bezużytecznych. Ledwo odbieralny
telepatyczny komunikat pozostawiony przez istoty, które dawno odeszły w cień, nie dawał wielkiej
nadziei na odnalezienie magicznego eliksiru, mogącego ją uczynić prawdziwą Harmoniczką.
Naturalnie zawsze pozostawała możliwość, że to nie owa telepatyczna siła dała początek legendom.
Jeśli bezpiecznie przetrwała nietknięta wiele stuleci, to kto wie, co jeszcze mogło się kryć na
Renesansie? Cidra wróciła myślą do historii Duchów, którą obejrzała w bezpieczni. Rozstrajało ją
zakończenie. Czuła z jego powodu nie tylko smutek po zmierzchu wielkiej cywilizacji.
Nagle uświadomiła sobie, że jest w niej również gniew. W głębi duszy nie chciała, żeby Duchy po
prostu odeszły w zapomnienie, nawet nie próbując walczyć. Podświadomie chciała zoabczyć, że
przeciwstawiają się losowi, a nie z pokorą chylą przed nim głowy. Severance nieznacznie poruszył
[ Pobierz całość w formacie PDF ]