[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Miała ogromną ochotę wziąć udział w śledztwie, ale nie mogła zaniedbać spraw Cludds Haberdashers.
Obiecała sobie przecież, że w trakcie tego weekendu odrobi zaległości.
Pracowała aż do lunchu. Koło dwunastej złożyła wszystkie dokumenty i komputerowe wydruki i
zamknęła je w szufladzie. Stan ksiąg był gorszy niż przypuszczała. Niektóre liczby były tak
absurdalne, że musiały to być pomyłki.
Gdy zeszła na dół, przekonała się, że dom jest pusty. Wszyscy kontynuowali poszukiwania. Ellie
przez parę minut grała na klawesynie, po czym przeszła do jadalni, aby tam poczekać na pozostałych.
Koło dwunastej trzydzieści wszyscy wrócili z pustymi rękami, głodni i w złym humorze. Jed narzekał,
że wyspa jest za duża, aby ją mogli sami przeszukać, zwłaszcza że teren wcale nie ułatwiał im zadania.
- Krzaki są tak gęste, że prawie podarłem ubranie. Jeden nieuważny krok i można spaść z urwistego
brzegu. Nikt tu nigdy nie znajdzie żadnej broni, nawet jeśli istnieje, w co bardzo wątpię - powiedział
stanowczo.
Ellie miała na ten temat odmienne zdanie. Zgodnie z regułami gry, wszystkie istotne ślady i dowody
miały być tak ukryte, aby mieli szanse je odkryć. Jed stanowczo przesadzał opisując wszystkie
trudności. To wydawało się podejrzane. Zaczęła go wypytywać. Miała nadzieję, że przyzna się do
znajomości ze zmarłym. Zaklinał się jednak, że zobaczył go po raz pierwszy na Raven's Island.
Wkrótce pozostali dołączyli do zabawy i próbowali ustalić motywy zbrodni.
Tylko Lynette milczała. Skupiła całą swoją uwagę na Martym, nieustannie dając mu do zrozumienia,
że zna lepszy sposób spędzenia czasu niż zabawa w detektywów. On starał się nie zwracać na nią
uwagi, ale gdy Lynette zaczęła rozpinać mu koszulę, poczerwieniał jak burak.
- Do diabła, Lynette, zachowuj się po ludzku! - syknął ze złością.
Pod koniec lunchu Lynette miała już dość reakcji Martwego. Wyciągnęła się na krześle w taki sposób,
by podkreślić kształt biustu i wbiła wzrok w żyrandol.
- Jeszcze jedno słowo na temat morderstwa, a zacznę krzyczeć lub usnę z nudów - westchnęła. - Nie
rozumiem, jak możecie w kółko zadawać te same głupie pytania i... Mon Dieu! A co to takiego?
Lynette błyskawicznie weszła na stół. Ponieważ miała na sobie minispódniczkę i obcisły sweter,
wszyscy mogli podziwiać jej figurę. Marty nie mógł oderwać oczu od jej nóg i zapewne o to tylko jej
chodziło.
Wspięła się na palce i wydobyła z żyrandola niewielką, kryształową buteleczkę z żółtawym płynem.
Wyciągnęła szklany korek, powąchała zawartość i skrzywiła się.
- Mon Dieu, ten smród mógłby zabić słonia! To pewnie trucizna. - Lynette urwała i rozejrzała się
triumfalnie dookoła. - No i na co przydało się wasze gadanie? Ja pierwsza znalazłam jakiś ślad! Być
może doktor został otruty właśnie tą trucizną. - Podała buteleczkę Scottowi i zeskoczyła na podłogę.
- To dziwne, że właśnie ty zauważyłaś flakonik - powiedziała Ellie. - Miałam wrażenie, że z nas
wszystkich najmniej interesujesz siÄ™ zbrodniÄ….
- Zawsze miałam szczęście. I w kartach, i w miłości -Lynette mrugnęła do Marty'ego.
- A może raczej od początku wiedziałaś, gdzie szukać -oskarżyła ją Ellie. - Przestraszyłaś się, że ktoś
może znalezć truciznę, więc postanowiłaś zrobić to sama.
- %7łeby odwrócić od siebie podejrzenia? - zaśmiała się Lynette. - Przyznaję, że to rozsądna hipoteza.
ProszÄ™,
Scott, odprowadz mnie na policję - uniosła połączone przeguby, tak jakby zapraszała go, aby założył
jej kajdanki.
- Jeśli pani nalega, Mademoiselle LaTour, mogę panią zabrać na ląd - Scott pozwolił sobie na lekki
uśmiech. -I tak muszę zawiadomić policję o śmierci doktora. Dwie osoby zmieszczą się w motorówce.
W motorówce? - zastanowiła się Ellie. Gdy obserwowała, jak Emerson opuszcza wyspę, nie
zauważyła przy kei żadnej motorówki.
- Motorówka zniknęła - oświadczyła. - Rano zajrzałam do przystani i nie zauważyłam tam motorówki.
- Czy jest pani pewna? - spytał Scott marszcząc brwi.
- Była dobrze zacumowana.
- Ellie ma rację - poparł ją Marty. - Pół godziny temu też byłem na dole i nie widziałem żadnej
motorówki. Musiała się urwać z cumy podczas nocnej burzy. Czy istnieje jakiś inny sposób, żeby
skontaktować się ze światem?
- Jak państwo wiedzą, w domu nie ma telefonu
- stwierdził Scott. - Wydaje mi się, że w obserwatorium jest stary nadajnik radiowy. Spróbuję go
uruchomić. Jeśli mi się nie uda, musimy czekać do poniedziałku, kiedy przypłynie łódz z dostawą
jedzenia i paliwa do generatora.
Rozwój wydarzeń bynajmniej nie zaskoczył Ellie. Zgodnie z logiką kryminałów, powinni zostać
odcięci na wyspie, bez możliwości porozumienia się ze światem.
Pozostali goście usiłowali udać zmartwienie, ale niezbyt im to wychodziło. Bawili się zbyt dobrze,
żeby właściwie odgrywać swoje role. Jedynym wyjątkiem była Abby Stone, która sprawiała wrażenie,
jakby traktowała całą historię poważnie. Gdy uniosła do ust widelczyk z kawałkiem ciasta, wszyscy
zauważyli, jak drży jej ręka. Ellie postanowiła, że odciągnie ją na bok i powie o telefonie w kuchni.
Może Abby uspokoi się nieco, jeśli dowie się, że w rzeczywistości wcale nie są pozbawieni łączności?
Plaża na Raven's Island była ukryta w niewielkiej zatoce po wschodniej stronie wyspy. Otaczało ją
wysokie urwisko. Na wschód widać było już tylko Atlantyk. Ellie doceniła izolację i spokój tego
miejsca, ale zwróciła również uwagę na potencjalne niebezpieczeństwa. Wystarczyłby głodny rekin
lub celnie rzucony z góry kamień i nieostrożny plażowicz mógłby powiększyć listę zmarłych.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]