[ Pobierz całość w formacie PDF ]

samodzielnie wiele decyzji. Nie przypominam sobie, bym została
uprzedzona o tym, że pańska ciotka została zwolniona z obowiązków
przyzwoitki.
Matt strzelił palcami i lekko uderzył nimi o dolną wargę, pewien, że
zna prawdziwą przyczynę gniewu Annie i podejrzewając, że właśnie się
do niej zbliża.
- Cała rodzina zjeżdża się w ten weekend na ranczo na tradycyjny
wiosenny piknik - rzekł cicho. - Ciocia Judith zawsze nadzoruje
przygotowania do przyjęcia. Zaoferowała się znalezć kogoś na miejsce
przyzwoitki, ale nie sądziłem, że będziesz miała coś przeciwko temu,
by pobyć ze mną sam na sam.
Annie zamrugała, czując napływające do oczu łzy. Chciała
powiedzieć Mattowi, że cały problem polega na tym, iż ona nie ma nic
przeciwko temu. Ze aż za bardzo lubi przebywać z nim sam na sam. Ze
RS
125
przywykła już do tego, iż razem idą do domu, gotują, uczą się
nawzajem swoich najpikan-tniejszych przepisów, potem odwiedzają
różne romantyczne miejsca w Houston i wracają, by się kochać, dopóki
nie padają ze zmęczenia i usypiają w objęciach. Ale wiedziała, że za
każdy moment przyjemności będzie musiała zapłacić tygodniami bólu,
kiedy już jej praca się skończy i wróci do normalnego życia. Nawet
jego matka twierdziła, że Matta pcha przymus przechodzenia z jednego
związku w drugi. Postanowiła skończyć tę zabawę, zanim zdoła
uwierzyć w jej prawdziwość.
- I jaki to ma sens? - zapytała, odwracając się od Matta, który
przyglądał się jej z denerwującą intensywnością.
- Próbuję przeszkodzić ci w końcowym odliczaniu - odpowiedział.
Annie przełknęła łzy.
- O czym mówisz?
- Niecierpliwie czekasz na moment, w którym twoja dzierżawa
dobiegnie końca, byś mogła spakować się i opuścić to miasto, Annie -
powiedział Matt, wstając i podchodząc do niej. - Jesteś na terytorium
NASA, kochanie. Wiemy wszystko o ostatecznym odliczaniu.
Uznałem, że już czas na to, by kontrola Houston zrobiła coś, by cię
powstrzymać. Zatem próbowałem ci pokazać, jak piękne jest nasze
miasto.
Annie znowu zaczęła spacerować, próbując zachować odpowiedni
dystans do tego mężczyzny.  Przekroczyłam już limit trzech randek,
który, jak twierdziła Victoria, Matt nakłada na swe stosunki z
kobietami, a jednak on mówi tak, jakby chciał, bym przez kolejne
dziesięć miesięcy nadal była w pobliżu" - myślała.
- Znowu ta teksańska duma? - powiedziała, chwytając się tego jako
jedynego wyjaśnienia. - Sądzisz, że jest to jedyny stan, w którym warto
żyć, i nie możesz ścierpieć tego, że ktoś mógłby być szczęśliwszy w...
na Rhode Island!
- Nie uważam, że Teksas to jedyny stan, w którym można żyć - rzekł
Matt, nadal krążąc wokół niej. - Wiem, że to jedyne miejsce na świecie,
w którym można żyć. A ty czułabyś to samo, skarbie, gdybyś tylko dała
sobie szansÄ™.
- Nie nazywaj mnie skarbem! - krzyknęła Annie.
Matt odsunął się, postanawiając dać jej trochę przestrzeni do
RS
126
nabrania oddechu. Była w stanie paniki i chciał wierzyć, że wie
dlaczego. Sam przeżył kilka przerażających momentów, kiedy zaczął
sobie zdawać sprawę z tego, co dzieje się między nimi.
- Sądziłem, że podobały ci się pieszczoty ubiegłej nocy -
przypomniał jej.
- Cóż, nie powinny mi się były podobać. Ale ty... ty sprawiasz, że się
zapominam. - Przełknęła z trudem ślinę i wzięła głęboki oddech. -
Wróćmy do tego, co mnie tu sprowadziło - zdołała w końcu wykrztusić.
- Nie masz prawa odmawiać sprowadzenia Ricka Wallace'a. To
doskonały detektyw, a ja potrzebuję jego pomocy.
Matt wpatrywał się w nią przez długi moment.
- Mam prawo i bardzo dobry powód, Annie. - Podszedł do biurka,
wyjął list i podał go dziewczynie. - To nadeszło z poranną pocztą. Na
kopercie nie ma znaczka i stempla pocztowego. Widocznie dostarczono
go osobiście.
Annie dosłownie wydarła mu list z ręki.
- Nie jestem zachwycony rozwojem wydarzeń - powiedział, kiedy
badała zawartość koperty.
Oczy Annie rozszerzyły się.
- Nasz plan z przynętą zadziałał - zawołała, kiedy skończyła czytać.
- Tego bym nie powiedział - zauważył Matt. - Plan polegał na tym,
że twoja obecność miała wywołać otwarty atak na mnie. Nie ty miałaś
stać się celem. Jeżeli potrzebowałem jakiegoś dowodu na to, że
powinienem był położyć temu kres na samym początku, to jest nim ta
grozba dotycząca twojej osoby. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl