[ Pobierz całość w formacie PDF ]
odwagi się poruszyć.
Naraz wspięła się na palce i pocałowała go pośpiesznie w policzek.
- Dziękuję ci, Alvarze, za wszystko - rzuciła i szybko weszła do pokoju.
Oparła się plecami o drzwi, drżąc jak liść osiki.
A więc na tym polega różnica, pomyślała. Co innego zadurzyć się w kimś o twarzy tak
pięknej, że aż słodkiej, co innego zaś odczuwać głęboki, autentyczny pociąg do
mężczyzny, którego wprawdzie znała zaledwie od kilku dni, więc może powinna wyrażać
się o nim ostrożnie, ale z którym mimo to odczuwała prawdziwą więz.
Wierzę w to uczucie, myślała. Ufam, że Alvar je podziela. Wiem jednak, że nigdy nie
będę wolna, a przynajmniej przez najbliższych kilka lat. Zdaję sobie sprawę, że Alvar tak
bardzo pragnie być blisko mnie. Jakże byłam dziecinna, kiedy zakochałam się w Emilu!
94
Przypominam sobie, że z przerażeniem myślałam o nocy poślubnej, nie miałam bowiem
pojęcia o tym, co się ma wydarzyć. Tymczasem nie było żadnej nocy poślubnej i teraz
cieszę się, że tak się stało.
Alvar naprawdę mnie pociąga. Nie mogę się temu oprzeć. Jest to uczucie silne i
prawdziwe, szczere, zupełnie inne niż te niedorzeczne wyobrażenia, jakie miałam o
sobie i Emilu we wspólnym łóżku. Mój Boże, przecież ja byłam wówczas taka
przerażona, że o czymś takim nie miałam nawet odwagi pomyśleć.
Teraz pragnęłabym uczynić wszystko, by Alvarowi było przyjemnie. Ofiarować siebie i
przyjmować pieszczoty jak dorosła kobieta.
Ale to siÄ™ nigdy nie stanie.
W pokoju wisiało stare pożółkłe i krzywe lustro. Matylda uczyniła coś, co nigdy przedtem
nie przyszłoby jej do głowy. Rozebrała się i spojrzała na swe odbicie, zrazu bardzo
niepewnie, odwrócona plecami, potem z lekkim ociąganiem odważyła się obrócić,
najpierw trochÄ™, potem coraz bardziej...
Oddychała szybko przerażona, nie mając odwagi napotkać swego spojrzenia. Ale
oglądała się uważnie i na koniec doszła do wniosku, że ma zupełnie niezłą figurę.
Ciekawe, czy Alvarowi także się spodoba.
Wiedziała jedno: nigdy nie chciała pokazać się nago Emilowi, nawet w czasie nocy
poślubnej.
Zmieniła się, stała się zupełnie innym człowiekiem.
To Alvar uczynił z niej kobietę, która była na tyle dojrzała, by przyjąć miłość mężczyzny -
jego miłość.
Tymczasem on nigdy jej takiej nie zobaczy.
Matylda nie miała pojęcia, że Alvar długo jeszcze stał przed jej drzwiami. Jedną rękę
położył na klamce, a druga gotowa była zapukać.
Był pewien, że dziewczyna wpuściłaby go do środka. Desperacko jej potrzebował po tylu
miesiącach wstrzemięzliwości. Wiedział, że mógłby ją zdobyć, choć nie od razu. Była
kobietą z zasadami i wierną żoną, ale żadne z nich nie miałoby dość siły, by
powściągnąć uczucie, które nimi owładnęło. Na to czuli się zbyt sobie bliscy i zbyt
wielkim zaufaniem obdarzali siÄ™ nawzajem.
95
Dlatego właśnie to on musiał wykazać siłę charakteru. Oboje nie byli z natury
lekkomyślni. Fakt, że jedno z nich związało się ślubem z kimś innym, stanowił
przeszkodÄ™ nie do pokonania.
Jedno nierozważne posunięcie z jego strony, lekkie pukanie do drzwi, groziło
nieodwracalnymi skutkami - złamaniem zasad, a to z kolei mogłoby wywołać wieczne
poczucie winy w nim, a chyba jeszcze bardziej w niej. Należała bowiem do takiego
gatunku kobiet.
Czyż nie działał nazbyt pochopnie, proponując rodzeństwu, by przeniosło się do niego do
dworu w Uppland? Bez wątpienia była to decyzja nieprzemyślana, szczególnie ze
względu na Matyldę. Jakże on zniesie tak bliską jej obecność?
Emil pozwolił jej odejść, sprzedał ją za przeklęty skarb. Ale Alvar mu nie ufał, zresztą i tak
dziewczyna nie była wolna.
W dalszym ciągu pozostawała żoną Emila. I jeśli nie zdołaliby się opanować, uznano by
ją za kobietę żyjącą w grzechu.
Ogarnęło go naraz nieprzyjemne uczucie, że Emil uczynił tak z premedytacją, w pełni
świadom tego, jak niewinną, prostoduszną i uczciwą istotą jest jego żona. Wiedział, że
całkowicie ją ubezwłasnowolnił takim rozwiązaniem. Wolał pozwolić jej odejść, niż dać jej
rozwód, zepchnął ją w próżnię.
Ich jedyną nadzieją było, że któregoś dnia Emil sam będzie potrzebował rozwodu. Może
znajdzie kobietę jeszcze bogatszą. Wątpliwe jednak, by taka kobieta go zechciała.
Hulaszcze życie zaczynało odciskać ślady na jego twarzy, na sylwetce, w sposobie
chodzenia, w głosie.
A jego stosunek do pieniędzy mógł przerazić i zniechęcić każdego.
Alvar nie widział wyjścia z tej skomplikowanej sytuacji. Postanowił jednak nie martwić się
na zapas, lecz kolejno usuwać przeszkody.
Teraz musieli odnalezć Brora. Wszystko inne może poczekać.
Alvar poszedł do swego pokoju. Tym razem udało mu się przezwyciężyć samego siebie.
96
ROZDZIAA XVII
Bror Nilsson Huldt słyszał głosy strażników jak przez mgłę.
- Nie, z tego tam już nic nie będzie. Damy mu zastrzyk, by skrócić jego cierpienia, czy
wyrzucimy go na dwór, na zimno?
- Tak, rzeczywiście jest strasznie słaby, wciąż leży, bardziej trup niż żywy człowiek,
zajmuje tylko miejsce i nasz czas.
Czas? pomyślał Bror wpółprzytomnie. Nie zauważyłem, by ktoś mi go poświęcał.
Był taki zmęczony, wszystko wokół niego i w nim płonęło z gorączki. Ubrania i nędzna
pościel były przepocone, mokre od potu włosy chłodziły nieprzyjemnie czoło i kark. Nie
przypominał sobie, by dostał coś do jedzenia, ale nie odczuwał głodu.
Dusza mu krwawiła. Leżał tu całkiem bez sił, nawet nie był w stanie podnieść ręki, by
otrzeć pot z czoła. Oddech miał krótki, przyśpieszony.
Gdzieś w podświadomości zachował wspomnienie, że pozbył się tego okropnego
ciężaru, czerwonej torby, którą miał zawiezć do Hult.
Nie zdołał jednak przypomnieć sobie, w jaki sposób udało mu się tego dokonać.
W każdym razie po tym fakcie wszystko wydało mu się łatwiejsze. Co prawda był chory,
jednak zniknął dławiący go strach. Prysnęło wrażenie czegoś wstrętnego, zarazliwego,
co sprawiało, że sam czuł się odpychający, a ludzie na jego widok odwracali się plecami.
Co się właściwie stało?
Nie pamiętał. Nie potrafił sobie przypomnieć.
Przyjazny głos? Wiadomość dla Matyldy?
Nie, wszystko mu gdzieś umknęło.
Umieram, pomyślał. To o mnie rozmawiają. Zmiertelny zastrzyk? Wyrzucić na dwór?
Wszystko jedno. PragnÄ™ jedynie spokoju.
- Czy jesteś pewien, że jedziemy dobrą drogą?
97
Alvar wstrzymał konie i rozejrzał się. Już od dłuższej chwili krajobraz był dość
jednostajny.
- Nie wiem, powinienem pamiętać, ale...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]