[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tabliczek, tak pozieleniałych od patyny, że prawie nieczytelnych. Cholera, rzeczywiście nasi
musieli dawniej mieć takiego samego fioła na tym punkcie, jak dziś Japończycy.
- Tablice pamiątkowe ku czci wielkich bohaterów nowojorskiej drużyny Jankesów -
wyjaśnił Ito. - Legendarny Ruth, Gehrig, DiMaggio, Mantle... O. dokładnie w tym miejscu
Mickey Mantle posłał piłkę w otwarte trybuny, wyczyn, który przez pół wieku uważano za
niemożliwy...
Ach...
l tak dalej, i tak dalej. Ito przedzierał się przez gęste zarośla boiska, którego każdy
metr kwadratowy obfitował dla niego w wydarzenia historyczne niezwykłej wagi. W tym
miejscu Babę Ruth po raz sześćdziesiąty dobiegł do bazy;
tutaj Roger Maris pobił po latach jego rekord; tam Mantle posłał piłkę tak, że niemal
przeleciała ponad krytą trybuno. Zdumiewające, ile tych faktów znał i jak wielkie miały one
dla niego znaczenie. Nasz obchód ciągnąt się bez końca. Zwariowałbym chyba z nudów,
gdyby nie kojąca pewność, że mam już ten obiekt sprzedany. Kiedy więc Ito oddawał się
swemu romansowi ze Stadionem Jankesów, ja zabijałem czas licząc w myśli jeny.
Szacowałem, że uda mi się wycisnąć z niego jakieś dziesięć milionów, a to znaczyło, że moja
prowizja wyniesie okrągty milion. Mając przed oczyma takie sumy, które już widziałem na
swoim koncie, mogłem spokojnie, a nawet z uśmiechem znosić dwugodzinny bełkot na temat
biegów do bazy. słynnych rzutów i tak dalej.
Było pózne popołudnie, kiedy wreszcie Ito nasycił się i pozwolił odprowadzić się do
skoczka. Uznałem, że czas najwyższy przystąpić do rzeczy. Mój klient był świeżo pod
wrażeniem obejrzanego obiektu i czułem, że pójdzie mi łatwo.
- Z przyjemnością obserwowałem, jak ciepłe uczucia żywi pan dla tego pięknego i
szacownego stadionu, panie Ito - zacząłem. - Jestem gotów bez zwłoki załatwić przeniesienie
na pana tytułu własności.
Ito drgnąi, jak gdyby zbudzony nagle z jakiegoś przyjemnego snu. Spuścił oczy i
skłonił się ledwie dostrzegalnie.
- Niestety - powiedział ze smutkiem. - Chociaż umieszczenie szlachetnego Stadionu
Jankesów w sanktuarium moich prywatnych ogrodów ucieszyłoby mnie ponad wszelki
wyraz, obawiam się, że takie dogadzanie sobie pogłębiłoby tylko moje domowe kłopoty.
Rodzice mojej żony uważają w swej ignorancji piękny sport baseballu za barbarzyński
zwyczaj importowany z Ameryki. Moja żona, o zgrozo, podziela tę opinię i bardzo często
gani mnie za mój entuzjazm dla tej gry. Gdybym zakupił Stadion Jankesów, stałbym się
pośmiewiskiem we własnym domu, a moje życie przypominałoby jedno pasmo cierpień.
Macie pojęcie?! Ten bezczelny mały skurwysyn zajął mi dwie godziny cennego czasu
- włóczył mnie po tych idiotycznych kupach gruzu, wygadując bzdury i doprowadzając mnie
do szału, a przecież cały czas wiedział, że nie kupi stadionu! Miałem ochotę dać temu
pokurczowi w zęby, ale ponieważ pamiętałem o jego jenach, na które miałem jeszcze
nadzieję, zapanowałem nad sobą. Uśmiechnąłem się ze współczuciem, westchnąłem rzewnie.
z żalem, i wymamrotałem:
- Szkoda.
- Jednakże - dodał Ito skwapliwie - wspomnienie tej wycieczki na zawsze zachowam
w pamięci. Jestem panu głęboko zobowiązany, panie Morris, za to doświadczenie. Choćby
już z tego powodu moja podróż z Kioto opłaciła mi się stokrotnie.
l tak mi właściwie załatwił cały dzień.
Byłem w prawdziwym kłopocie: o mały włos nie zmarnowałem największej
szansy,.jaka mi się w życiu trafiła. Pokazałem mu dwa najwspanialsze obiekty na moim
terytorium i wiedziałem, że jeśli nie znajdzie, czego szuka, na północnym wschodzie, ma
przecież do wyboru do koloru wspaniałości w pozostałej części kraju - na przykład takie perły
jak słynna Brama w St. Louis, Matterhorn z Disneylandu, Mormońskie Tabernakulum z Salt
Lake City, i że całe rzesze pośredników tylko czekają, żeby zagarnąć tłuste prowizje.
Uznałem, że mogę spróbować jeszcze jednego, zanim Ito zaczrtie się rozglądać za
czymś innym: miałem na myśli kompleks budynków Organizacji Narodów Zjednoczonych.
Narody Zjednoczone znalazły się w skomplikowanej sytuacji prawnej. Zachowały wprawdzie
tytuł własności do budynków, kiedy zlikwidowały swoją siedzibę w Nowym Jorku, ale kiedy
organizację rozwiązano, stan Nowy Jork, miasto Nowy Jork i rząd federalny, nie mówiąc już
o zagranicznych wierzycielach, zgłosiły swoje roszczenia. Biuro Zabytków Narodowych nie
miało wprawdzie wyraznego tytułu własności, ale sprawowało pieczę nad tym obiektem z
ramienia rządu federalnego, (gdybym zdołał dawną siedzibę ONZ wkleić panu Ito, Biuro
Zabytków Narodowych bardzo skwapliwie zainkasowałoby jego czek, a potem niech już
sobie inni łamią głowę, jak tę forsę od nich wyciągnąć. Nie ulegało wątpliwości, że po
przeniesieniu budynków do Kioto rząd japoński nie dopuści do tego. żeby ktokolwiek inny
rościł sobie prawa do czegoś, na co jeden z ich największych rekinów przemysłowych
wywalił ciężką forsę.
Poderwałem więc skoczka i z szybkością 1,7 Macha wznieśliśmy się na wysokość
trzystu stóp ponad oleistymi wodami East River. Zawiśliśmy w powietrzu w odpowiedniej
odległości na wschód od kompleksu budynków Organizacji Narodów Zjednoczonych na
Czterdziestej Drugiej Ulicy. O tej porze dnia i z tego miejsca przedstawiały one - tak się
łudziłem przynajmniej - romantyczny widok w japońskim stylu. Sekretariat wyłaniał się z
wiecznych szarych oparów wiszących nad Manhattanem niby gigantyczny grobowiec ze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]