[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Udowodniliście oboje, że umiecie sobie radzić z miejscowymi problemami - ciągnął
Jason. - Ale co by było, gdybym powiedział, że przy framudze wisi uczepione coś, co
wyg1ąda jak żądłopiór, a w rzeczywistości jest czymś w rodzaju wielkiego owada, który
przędzie cienkie nici nadające się do tkania materiału?
Strażnik łypnął groznie spod krzaczastych brwi na pustą framugę - jego pistolet wysunął się
do połowy z pochwy i schował ponownie. Następnie burknąwszy coś niezrozumiale do swego
podopiecznego, ten w jednej osobie przewodnik i opiekun Jasona wyszedł do sąsiedniego
pokoju trzaskając drzwiami. Meta ściągnęła brwi w skupieniu i na jej twarzy odmalowało się
zdziwienie. - To nie mogłoby być nic innego prócz żądłopióra - powiedziała wreszcie. - Nic
innego nie mogłoby tak wyglądać. I nie tylko nie snułoby przędzy, ale ugryzłoby cię, gdybyś
się zbliżył, więc musiałbyś je zabić. - Uśmiechnęła się zadowolona z niepodważalnej logiki
swojej wypowiedzi.
- Znowu jesteś w błędzie - rzekł Jason. - Właśnie tak wygląda miniprządka, która żyje na
planecie Stovera. Naśladuje ona najgwałtowniejsze formy życia tej planety i robi to tak
świetnie, że nic więcej nie potrzebuje do obrony. Mogłaby usiąść ci na ręce i spokojnie prząść
nić metr po metrze. Gdybym sprowadził na Pyrrusa cały statek wypełniony tylko nimi, nigdy
nie wiedzielibyście, czy do nich strzelać, czy nie.
- Ale teraz ich tu nie ma - obstawała Meta.
- Mimo to mogłyby być. A gdyby były, wszystkie zasady waszej gry by się zmieniły.
Rozumiesz teraz? W galaktyce są pewne stałe prawa i zasady... ale wy ich tu nie uznajecie.
Waszą zasadą jest wieczna wojna z zastanymi formami życia. Chcę wyjść poza tę zasadę,
prawo i skończyć waszą wojnę. Nie chciałabyś i ty tego samego? Nie chciałabyś wieść życia,
które byłoby czymś więcej niż tylko nie kończącą się walką o przetrwanie? %7łycia, w którym
byłoby miejsce na szczęście, miłość, sztukę... wszystkie te przyjemności, na które nigdy nie
miałaś czasu?
Cała pyrrusańska surowość ustąpiła z jej twarzy, kiedy słuchała jego słów i chłonęła te obce
sobie koncepcje. Jason machinalnie wziął ją za rękę, kiedy to mówił. Jej ręka była ciepła i
krew zaczęła w niej szybciej pulsować pod wpływem jego dotyku.
Nagle Meta oprzytomniała i wyszarpnęła swoją dłoń zrywając się jednocześnie na nogi. Idąc
na ślepo ku drzwiom, słyszała za sobą drwiący głos Jasona:
- Strażnik Skop uciekł, bo nie chciał zatracić swej cennej podwójnej logiki. Ona jest
wszystkim, co posiada. Ale ty widywałaś inne części galaktyki, Meto, ty wiesz, że życie może
być czymś znacznie więcej, niż tylko wzajemnym zabijaniem się na Pyrrusie. Czujesz, że to
prawda, jeżeli nawet nie chcesz tego przyznać.
Odwróciła się i wybiegła za drzwi.
Jason spoglądał za nią gładząc się w zamyśleniu po zarośniętym podbródku.
- Meto, zaczynam żywić nadzieję, iż kobieta bierze w tobie górę nad Pyrrusanką. Zdaje się,
że dostrzegłem... być może po raz pierwszy w dziejach tego krwawego, rozdartego wojną
miasta, Å‚zÄ™ w oku jednej z jego mieszkanek.
- Spróbuj upuścić tę aparaturę, a możesz być pewien, że Kerk pourywa ci ręce - rzekł Jason.
- Stoi tam teraz i żałuje, że dał się namówić na to przedsięwzięcie.
Skop zaklął pod ciężarem masywnego detektora i podał go Mecie, która czekała w otwartym
luku statku międzyplanetarnego. Jason nadzorował załadunek i kładł trupem wszystkie
stwory, które się zbliżały powodowane ciekawością. Rogatych diabłów było tego ranka
zatrzęsienie i Jason ustrzelił aż cztery. Wszedł na pokład ostatni i zamknął za sobą śluzę.
- Gdzie go zainstalujesz? - spytała Meta.
- Poradz mi - odparł Jason. - Potrzebne mi takie miejsce na antenę, żeby przed soczewką nie
było ciężkich metali powodujących zakłócenia w odbiorze sygnału. Cienki plastyk byłby
najlepszy. W najgorszym razie zamocuję ją na zewnątrz kadłuba i zastosuję zdalny napęd.
- Pewnie będziesz musiał - powiedziała Meta. - Kadłub statku stanowi jednolitą bryłę.
Widoczność zapewnia ekran i instrumenty nawigacyjne. Nie sądzę... zaraz, zaraz... jest jedno
takie miejsce, które się może do tego nadawać.
Poprowadziła ich do wybrzuszenia w kadłubie, znaczącego położenie jednej z rakiet
ratunkowych. Weszli przez zawsze otwartą śluzę, najpierw Meta, potem Jason, a na końcu
Skop z aparaturÄ….
- Te rakiety ratunkowe są częściowo zagłębione w kadłubie statku - wyjaśniła. - Mają z
przodu przezroczystą szybę, przykrytą opływowymi płytami. Płyty rozsuwają się
automatycznie z chwilÄ… wystrzelenia rakiety.
- Czy możemy je teraz rozsunąć?
- Chyba tak - odparła. Analizując układ przewodów zapłonowych, odnalazła skrzynkę
odgałęznikową i otworzyła jej pokrywę. Kiedy zamknęła ręcznie obwód sterujący osłoną i
ciężkie płyty zsunęły się do wnętrza kadłuba, otworzył się przed nimi rozległy widok,
ponieważ większa część panoramicznej szyby wystawała ponad kadłub macierzystego statku.
- Doskonale - stwierdził Jason. - Tu się usadowię. A jak będę się porozumiewał z tobą?
- Przez to - powiedziała. - Ten komunikator jest zestrojony z układem komunikacyjnym
statku. Tylko nie dotykaj niczego innego... zwłaszcza tej dzwigni. - Wskazała masywny
drążek umieszczony w samym środku tablicy sterowniczej. - Służy do odłączania rakiety. W
[ Pobierz całość w formacie PDF ]