[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zło, o jakie oszczercy oskarżają generała Wrangla i rosyjską armię
ochotniczą... Ale  Ex nihilo nihil"  jak mawiali starożytni Rzymianie. I pan
Jones potwierdza ten starożytny aforyzm  z niczego nie ma
1
nic! Krym, na którym według oszczerstw wrogów, szaleje terror, jest
błogosławionym krajem dla tych, którzy kochają pracę, swój kraj i swój naród, dla
wszystkich uczciwych Rosjan. I ja, który, jak mi się zdaje, mam zaszczyt do nich się
zaliczać, wznoszę toast za naszą trwałą i szczerą przyjazń!
Wśród burzliwych oklasków podniosłem do góry kieliszek, a wszyscy uczynili to
samo.
Teraz pilnie obserwowałem z ukosa Tatiszczewa. Był wzorem opanowania i spokoju,
ale w jego oczach i kącikach ust czaił się z trudem powstrzymywany śmiech.
 To pańskie przemówienie było trochę, powiedziała-bym, dwuznaczne  rzekła
moja sÄ…siadka unoszÄ…c lekko brwi.
Anglicy, którym przetłumaczono moje słowa, wstali z miejsc wyciągając do mnie
ręce z kieliszkami.
 Rad jestem  zwróciłem się do nich po angielsku, że podobało się panom moje
szczere, płynące z serca przemówienie.
 Bylibyśmy zachwyceni, gdyby nie odmówił nam pan swego towarzystwa przez
tych parę dni, które jeszcze mamy tu spędzić. Potrzebny nam jest wykształcony,
znający języki dżentelmen, a co najważniejsze  podzielający nasze zapatrywania!
 Służę panom z największą chęcią, tylko proszę powiedzieć o tym jego
ekscelencji generałowi Szatiłowo-wi.  Znowu spojrzałem na Tatiszczewa. Twarz
mu się wydłużyła, w oczach nie było już rozbawienia, a raczej czujność.
Usłyszawszy swoje nazwisko, Szatiłow zapytał:
 Czym mogę panom służyć?  a gdy powtórzyłem mu prośbę Anglików,
powiedział z naciskiem:  Ja rów-
67
nież bardzo pana o to proszę, panie Bazylewski... Proszę mi powiedzieć, czy
marszałek szlachty smoleńskiej guberni, radca stanu, Bazylewski, nie jest
czasem pańskim
krewnym?
 To mój stryj  odpowiedziałem z ukłonem. Pierwszy raz w życiu słyszałem o
jakimś marszałku Bazylewskim, moim rzekomym krewnym.
 Bardzo mi miło. Ceniłem go, bo to niezwykle wartościowy człowiek. Co z nim
się dzieje? Czy żyje?
 Dobrze nie wiem, wasza ekscelencjo... Wojna, bolsze- | wicy, rewolucja 
bezradnie rozłożyłem ręce.  Doszły 1 mnie słuchy, że umarł z głodu w
Petersburgu.
 Wielka szkoda. Pański stryj był naprawdę zacnym, godnym szacunku
człowiekiem  stwierdził generał ze smutkiem, a potem innym już tonem
powiedział:  Więc umawiamy się, że będzie pan towarzyszył naszym
zagranicznym gościom. Proszę przyjść do mnie jutro do sztabu około godziny
dwunastej.
 Rad jestem, wasza ekscelencjo. Stawię się punktualnie. Potem przetłumaczyłem
Anglikom naszÄ… rozmowÄ™.
 To świetnie! Teraz jest pan naszym językiem i uszami, tylko oczy mamy własne!
 zażartował pan Jones.
Kelnerzy uwijali się zmieniając talerze i coraz to dolewając gościom wina, ale
zauważyłem, że nie wszystkim i nie na wszystkich stołach. Tu widocznie nie
zapominano o hierarchii towarzyskiej. Mnie nie pominięto ani razu, wprost
przeciwnie, a szczególne względy kelnerów przeszkadzały mi w prowadzeniu
półgłosem rozmowy z moją damą z prawej strony. Ona tymczasem rozmawiała z
Sza-tiłowem i z niesympatycznym włoskim majorem, kiepsko mówiącym po
francusku, a też z siedzącą naprzeciwko niej ładną, o nieco ospałym spojrzeniu,
paniÄ….
Pomyślałem, że niebezpieczne przygody, które miałem tego dnia, dały mi
przynajmniej możność poznania szaro-okiej piękności. Nie wiedziałem jeszcze, jak
się te przygody skończą, ale gotów byłem stawić czoło najgorszym, byle tylko być w
pobliżu tej, która jak żadna dotychczas kobieta owładnęła moimi myślami. Pociągała
mnie nie tylko jej niebanalna uroda, ale ów poważny, nieco surowy wyraz oczu. Była
przy tym pełna kobiecości i wdzięku. Należała do tych kobiet, o których Francuzi
powiadają, że umieją  saisir la balie au bond"  to jest zręcznie podchwycić temat
rozmowy i zrozumieć każde półsłówko czy też dowcip.
 Chyba wolno mi już teraz  powiedziałem nachylając się ku niej  zapytać,
kim pani ^jest i jak siÄ™ pani nazywa?
 Anna Aleksandrowna Kantemir. To panu niewiele mówi. Jestem zaprzyjazniona
z rodziną generała Szatiło-wa.  I uśmiechnąwszy się dodała:  A to już na pewno
mówi panu więcej!
 ¦ Jewgienij Aleksandrowicz Bazylewski, posiadajÄ…cy wÅ‚aÅ›ciwie już tylko
przeszłość  przedstawiłem się równie żartobliwym tonem  gdyż prócz
szlacheckiego honoru, starego rodowego nazwiska i pewnych resztek fortuny,
ocalałych po rewolucji, nie zostało mi nic.
 No cóż, w tym burzliwym, pełnym sprzeczności czasie, to i tak niemało 
odpowiedziaÅ‚a tym razem poważnie. ¦ ¦ A niech mi pan powie, kim jest ten oficer,
który nie spuszcza z nas oczu? Zdaje mi się, że szczególnie interesuje się panem.
Proszę za chwilę nieznacznie spojrzeć w tamtą stronę, on siedzi w pobliżu drzwi.
Był to rotmistrz Tokarski otoczony paroma mężczyznami, którzy jedli i pili z
prawdziwym zapałem; obserwował
69
I
68
mnie rzeczywiście nader uważnie. Pewnie nie podobało mu się nieoczekiwane i nie
przewidziane w ich planach wyróżnienie, jakie mnie spotkało. Jednak Tatiszczew,
człowiek inteligentny, światowy i przewidujący, zachowywał się mimo to rozsądnie,
nie zdradzając swego zaniepokojenia, rotmistrz natomiast był głupi i zle wychowany,
toteż miał maniery więziennego dozorcy. Należałoby go jak najprędzej usunąć z
drogi.
 Drodzy goście, panie i panowie!  odezwał się znowu pułkownik.  Ponieważ
pan Bazylewski stał się jakby ogniwem, które łączy nasze społeczeństwo z
szanownymi gośćmi, proszę go uprzejmie, aby zechciał przetłumaczyć na angielski i
francuski to, co powie delegat żydowskich gmin na Krymie, rabin Aronowicz.
Przyznam się, że chociaż sam odgrywałem tu rolę najzupełniej nieodpowiednią do
mojej profesji, a i cała moja  grupa czołowych robotników i inteligentów" także była
tym, co w żargonie ulicy nazywa się  lipą", kreowanie kabaretowego aktora na rabina
zaszokowało mnie. Ale zastanawiać się nad tym nie miałem czasu. Przede mną
siedział Tatiszczew, a za mną przy samym wyjściu rotmistrz.
 ¦ Bardzo chÄ™tnie  odrzekÅ‚em i zaczÄ…Å‚em uważnie sÅ‚uchać przemówienia  rabina".
 " Szma Izrael, adonai elegejnu chot!  zakrywając twarz rękami na pół
zaÅ›piewaÅ‚, na pół zajÄ™czaÅ‚ Szujski. Potem opuÅ›ciwszy rÄ™ce zaczÄ…Å‚ mówić:  ¦
Odwiedziliście nas, działacze sojuszniczych krajów, w te ciężkie dni naszej
walki z ciemnymi siłami bezbożnictwa i gwałtu, w dni walki z czerwonym
terrorem! Dziękujemy wam za to i serdecznie witamy. %7łydzi kochają Europę, %7łydzi
kochają Rosję, ale jaką?  Znowu podniósł ręce do góry, rozcapierzając palce, i
powtórzył: 
Jaką?  I zaraz odpowiedział:  Nie tę, która chce zniszczyć wiarę naszych ojców,
nie tę, która pogardza każdą religią, nie tę, która zabiera majątki zdobyte w trudzie!
Kim są ci, którzy to czynią? Kim są te wyrodki spo-teczeństwa?  wrzasnął tak
głośno, że Anna Aleksandr owna, słuchająca go z początku z wyrazem wesołego
zaciekawienia, drgnęła i przysunęła się bliżej do mnie.
Aronowicz-Szujski, improwizując zapamiętale, tokował niczym głuszec i w końcu
sam nie spostrzegł, jak z narzuconej mu roli duchownego przechodzi do roli [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl