[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zbliżyć, ty mnie odpychasz.
- Znamy się ledwie tydzień i wymieniliśmy kilka mejli - powiedziała cicho,
czujÄ…c, jak serce zamiera jej w piersiach.
- Wszystko musi mieć jakiś początek, El.
- Jak to sobie wyobrażasz? Przecież mieszkasz w Atlancie.
- Co z tego? Przy odrobinie dobrej woli ze wszystkim sobie można poradzić.
- Jak?
- Cóż...
- Właśnie tak myślałam - prychnęła lekceważąco.
- Dokładnie o tym mówię, El - powiedział podniesionym głosem. - To, że w
tej chwili nie ma gotowych odpowiedzi, nie znaczy, że coś jest niemożliwe.
- Dopiero zaczęłam tu pracę i remont domu. Nie mogę sobie pozwolić na po-
dróże co weekend.
- Praca i dom to twoje wymówki? - Był autentycznie zdumiony.
- Na pracę i dom mogę liczyć. Nie zaryzykuję swojej przyszłości, licząc, że
być może coś kiedyś między nami zaiskrzy - oznajmiła lodowato.
S
R
- SÄ… inne prace i domy.
- Rozumiem... Czy te inne prace i domy miałyby znajdować się w Atlancie?
- Możliwe. Nigdy nic nie wiadomo.
- Spróbujmy odwrócić sytuację. Jakoś nie sądzę, żebyś miał ochotę zrezy-
gnować z kariery i rzucić pracę. A mógłbyś praktykować wszędzie.
- To co innego - powiedział, choć Ella trafiła w sedno.
- Dlaczego? - Odetchnęła głęboko, żeby się uspokoić. - Wiesz, masz rację.
Nie jestem głupia i wiem, o co ci chodzi. Powiem ci, jak ja to widzę. Chciałbyś, że-
byśmy byli razem, ale w Atlancie, gdzie wciąż mógłbyś się realizować zawodowo.
Dla ciebie nic się nie zmieni, nadal będziesz miał wszystko.
- Ella...
- Załóżmy nawet, że w jakiś sposób nam się udało i jesteśmy razem. Nawet
jeśli znajdę w Atlancie pracę porównywalną do SoftWerx, i tak przez dwanaście
godzin, które spędzasz codziennie w biurze, będę sama. Ale tylko do czasu, gdy
zdecydujesz dać matce upragnione wnuki, a ja będę musiała zostać w domu, żeby
je wychować. Albo... - zawiesiła głos, a Matt nie wytrzymał jej spojrzenia i spuścił
oczy - ...jeszcze lepiej. Będę mogła spełnić swoje marzenia" i malować w domu.
Może nawet sprzedam kilka obrazków i zarobię... na karmę dla kota!
- Za daleko wybiegasz w przyszłość... choć w twojej wizji może kryć się
ziarnko prawdy.
- Zrozum, nie mogę sobie pozwolić na takie ryzyko. Nie mam rodziny, która
pomoże mi się pozbierać, jeśli moje plany zawiodą. Mam tylko siebie.
- Z takim nastawianiem nigdy nie zyskasz nic więcej.
- Och, zamknij się wreszcie. Nie prosiłam cię o opinię, ocenę ani o radę, jak
żyć. Nie chcę, żebyś podważał moje decyzje. Po prostu miałam ochotę z tobą się
przespać!
Matt drgnął na te ostre słowa.
- Cieszę się, że mogłem ci się do czegoś przydać - powiedział zmienionym
S
R
głosem. - Wygląda na to, że pomyliłem się, przyjeżdżając tutaj - dodał ze smut-
kiem. - Zresztą to nie był pierwszy błąd. Teraz, skoro wszystko sobie wyjaśniliśmy,
a ty dostałaś, co chciałaś, pozwól, że się pożegnam.
Kiedy znikł w domu, Ella zastanawiała się, co robić. Wszystkie myśli ulecia-
ły, a nogi odmówiły jej posłuszeństwa.
Po chwili Matt wrócił z torbą podróżną w ręku. Miał rozwiązane sznurówki,
jakby chciał wyjść możliwie szybko. Nie pierwszy raz facet opuszczał Ellę w po-
śpiechu, ale zazwyczaj sama go poganiała. Jeszcze nigdy nie czuła się tak zle jak
teraz.
- Było miło, szkoda, że tak wyszło - powiedział cicho Matt.
- Też żałuję - wykrztusiła z trudem.
- %7Å‚egnaj.
- %7łegnaj i jedz ostrożnie.
Odszedł, a ona, zamiast czuć ulgę, miała ochotę płakać. Czuła się podle, ale
wiedziała, że tak jest lepiej. Znów mogę zająć się własnym życiem. W poniedziałek
przyjdą robotnicy i zacznie się remont. W gruncie rzeczy nic złego się nie stało,
przekonywała siebie Ella.
Matt zdążył wjechać na autostradę, zanim uświadomił sobie swój błąd. Kiedy
planował podróż powrotną, zakładał, że zostanie u Elli do niedzielnego wieczoru i
tak zarezerwował lot. Miał też startować z Pensacoli, żeby oszczędzić sobie niepo-
trzebnej podróży samochodem i maksymalnie wydłużyć czas spędzony z Ellą. Nie
przyszło mu do głowy, że nie będzie chciała go widzieć albo wyrzuci go przed cza-
sem.
Nie powinienem był się z nią kłócić, westchnął w duchu. Kiedy przypominał
sobie ich ostatnią rozmowę, zrobiło mu się nieprzyjemnie. Wybiegłem od niej jak
obrażony dzieciak. Za tę scenę zapłacę samotną nocą w hotelu, pomyślał, zjeżdża-
jąc na parking i rozważając, czy powinien zadzwonić do Elli i przeprosić. Może
jeszcze nie jest za pózno, żeby wszystko naprawić.
S
R
Potem wspomniał jej słowa. Jeszcze wczoraj myślał, że zna Ellę, dziś nie było
to już takie oczywiste. Powinienem był posłuchać, kiedy chciała zakończyć naszą
przygodę, westchnął w duchu, ponownie uruchomił silnik i ruszył w stronę Pensa-
coli.
ROZDZIAA DZIEWITY
- Powiesz mi w końcu, co cię gryzie, czy dalej mam udawać, że niczego nie
zauważyłam? - spytała Melanie z westchnieniem.
Ella ze słuchawką przy uchu ułożyła się wygodniej na łóżku.
- Dlaczego uważasz, że coś musiało się stać?
- Hej! Nie zapomniałaś, z kim rozmawiasz? Zdradził cię głos, poza tym jesteś
małomówna, a twoje mejle tchną smutkiem. Coś cię dręczy, a ja nie wiem, jak ci
pomóc.
Mogła skłamać, ale wiedziała, że przyjaciółka przejrzy ją na wylot. Jaka
szkoda, że nie mogę powiedzieć jej prawdy, westchnęła w duchu.
- Po prostu dopadła mnie chandra. Praca jest bardziej wymagająca, niż sądzi-
łam, a roboty w domu koszmarnie się ciągną. Wiesz, że mam świra na punkcie pla-
nowania i kontrolowania sytuacji, a tu nic nie chce iść zgodnie z przewidywaniami
- powiedziała Ella, decydując się na półprawdę.
- Na jutro mogę ci zorganizować ekipę i ciężarówkę do przeprowadzki. Nie
żartuję, El - oznajmiła Melanie. - Na sąsiedniej ulicy jest piękny apartament do wy-
najęcia. Wprost idealny dla ciebie. A! I niedawno wpadłam na twojego byłego sze-
fa. Marzy o tym, żebyś wróciła. Obiecuje awans i podwyżkę.
- Powinien był pomyśleć o tym wcześniej. Od dawna mi się należały - burk-
nęła. - Zresztą on cierpi, bo musiał przestać grać na komputerze i wziąć się do ro-
boty. Wiesz, że ciągle śle mi mejle z problemami komputerowymi? Dziękuję, ale
dobrze mi tu, gdzie jestem.
S
R
- Prawie mnie nabrałaś - oznajmiła cicho Melanie.
- Nic mi nie jest, naprawdę - odparła Ella, siląc się na lekki ton. - Przestań się
martwić. Kiedy przyjadę, sama przekonasz się, że wszystko gra.
- Będę czekała na lotnisku. Mama już zaczęła szykować frykasy.
- Nie mogę doczekać się Dziękczynienia - westchnęła Ella, wspominając
świąteczne smakołyki, pożegnała się i zakończyła rozmowę.
Wątpiła, żeby Melanie uwierzyła w chandrę, ale przynajmniej zyskała na cza-
sie. Miała cztery dni, żeby się pozbierać, zanim pokaże się przyjaciółce. Jeśli nawet
przez telefon Mel wyczuła jej nastrój, Ellę czekały kłopoty.
Od odejścia Matta minęło już trzynaście dni. Nie zadzwonił. Nie wysłał żad-
nego mejla. Zupełnie jakby się nie znali. Tak szybko przywykłam do jego obec-
ności, westchnęła w duchu. Trzeba było posłuchać głosu rozsądku i nie zbliżać się
do niego. Z miejsca odrzucić propozycję przelotnego romansu. W ogóle nie trzeba
było iść z nim do łóżka! Gdybym trzymała się planu, nie byłabym teraz zakochana!
Mattowi nie wystarczyło łóżko. Musiał się także zakraść do jej myśli i serca.
%7łałowała tego, co zrobiła, a poczucie żalu było tym, czego najbardziej nie znosiła.
Nie chciała myśleć, że coś straciła. Niestety, coraz bardziej utwierdzała się w prze-
konaniu, że to był właśnie taki przypadek. Matt był wart uwagi, nawet jeśli związek
z nim byłby skomplikowany.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]