[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nego kubka z kwiatkiem.
Jesteśmy tu oboje, a więc opijmy nasze przygody!
Przyjęła kubek i uśmiechnęła się blado, niepewna, co z
tego toastu wyniknie.
Ciągle wydaje mi się dziwne, gdy myślę.co stałoby się,
gdybyś nie udzwignęła tego odłamka skały. Nie byłoby
mnie już wśród żywych rzekł z namysłem, nalewając
sobie wina. Miałem szczęście, że jesteś równie zaradna,
jak piękna!
Tak, to ja! Superkobieta do akcji ratunkowych
odrzekła, lekko zażenowana i zmieszana komplementem.
Do czego zmierzał Ramon?
Nerwowo poprosiła o brzoskwinię. Podsunął jej paczkę
wyjętą z torby, potem pochylił się, żeby napełnić winem jej
pusty już kubek.
Nie chcę więcej wina! zaprotestowała. Ono idzie
mi do głowy.
127
To nie boli! odparł ignorując ją. Możesz się
przespać potem w kanu, to ci dobrze zrobi. Dopełnił
jeszcze swój kubek i usiadł bokiem zajadając brzoskwinię,
z obojętnym wyrazem twarzy.
Diana jadła powoli owoc, ale potem nie mogła sobie przy
pomnieć, czy jej smakował? Zastanawiało ją, dlaczego Ra
mon zatrzymał się właśnie tutaj; o co mu chodziło? Jego
uczucia nie zmieniły się... a może tak? Miał do niej słabość
to wszystko ale nie kochał jej. Będąc tu igrała z
ogniem. Jeżeli sprawy pójdą za daleko, jeżeli Ramon wypije
za dużo i utraci kontrolę nad sobą, nikt nie stanie w jej
obronie. Czy to właśnie obmyślił sobie?
Ruszajmy lepiej z powrotem powiedziała gwałtownie.
Po co się spieszyć? Spojrzał na nią z irytacją. Nie
skończyłaś nawet jeszcze swojego wina.
Spojrzała na kubek.
Nie mam już ochoty oświadczyła.
Dlaczego? I nagle wpadł we wściekłość. Co jest
z tobą? Myślisz, że chcę cię upić naumyślnie, tak?
Nie chciała przyznać się, że tak właśnie sądzi. Odparła
więc chłodno: Nie, oczywiście, że nie! Nie jestem taka
głupia.
Nie jesteś? Zmrużył oczy. W każdym razie,
czemu miałbym częstować cię winem? Byłaś chętna przed
tem, więc skoro chcę cię teraz...
Oblizała wysuszone usta.
Teraz nie jestem już chętna odparła z ironią. I nie
lubię tego rodzaju uwag. Może ty powinieneś uważać, ile
pijesz!
Zamilkła, gdy patrzył na nią ponuro przez kilka sekund,
po czym jego gniew wyparował i pokiwał tylko smętnie
głową.
128
Być może masz rację. Odchylił się i patrzył w dal.
Przykro mi, zapomnijmy o tym, co mówiłem, dobrze?
Spojrzała na niego z ukosa jak obrażone dziecko, a potem
westchnęła. Podniosła kubek i pociągnęła głęboki łyk. Kłót
nia byłaby bezsensowna. Przymknęła na moment oczy,
wkrótce jednak otworzyła je znowu. Po winie zaczynała być
sentymentalna i płaczliwa. Potrząsnęła więc energicznie
głową, jakby chciała wyzwolić się spod działania alkoholu.
Mnie również jest przykro. Nie zamierzałam wszczy
nać kłótni oświadczyła ostatecznie.
Nie potrzebujesz przepraszać powiedział Pires zim
no. Było głupotą z mojej strony robić takie uwagi, a
przybyć tu samemu z tobą, to wyzywać los.
Rzuciła okiem na Ramona. Siedział w swojej ulubionej
pozie, z podkurczonymi kolanami i skrzyżowanymi ramio
nami. Zciągnięte brwi tworzyły pionową zmarszczkę po
środku czoła. Starannie ogolony, nie wyglądał już jak pirat,
jakim go zapamiętała z ich wędrówki.
Był to jednak wciąż ten sam Ramon, ze swoimi nieregu
larnymi, ostrymi rysami, nie przystojny", ale mimo to fa
scynujący. Ilekroć spojrzała na niego, czuła kłucie w sercu.
Lepiej ruszajmy stąd odezwał się niespodziewanie
Pires, patrząc uważnie na dziewczynę.
Okay! Diana z trudem kontrolowała swój głos. Im
prędzej wrócą, tym lepiej. Nie dlatego, że nie pragnęła już
Ramona tak mocno, jak poprzednio. Wiedziała jednak, że
jeśli dzisiaj kochałby się z nią, byłby po prostu mężczyzną
potrzebującym kobiety. Nie mogła zgodzić się na taką sytu
ację. Lepiej, żeby odeszła jutro i nigdy już go nie widziała.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]