[ Pobierz całość w formacie PDF ]

z komisariatu wysokiego szatyna. I już wiedziała, skąd dzisiejszy telefon od Ratajczaka
z wojewódzkiej. Zupełnie niepotrzebny. Sama czuła, że coś śmierdzi w tej sprawie i jak
najszybciej chciała znalezć tę biedną kobietę. Poza tym chciała zobaczyć babkę, wokół
której krąży tylu przystojnych facetów i każdy aż paruje od nadmiaru testosteronu. To
tak na marginesie, oczywiście.
Gdy weszli do jej ciasnego pokoiku, od razu poczuła jakieś napięcie wiszące
w powietrzu. Czarniewski siedział przy biurku i trzymał się za głowę, kiwając w przód
i w tył. Jarek spojrzał na niego, potem na Chorodyńską i zmarszczył brwi.
 Co się dzieje?
 Niech pan siada.
 Nie mam zamiaru, w tej chwili...
 Siadaj!!!  Podkomisarz, jak na taką małą kobietę, miała cholernie donośny głos.
Minc usiadł, patrząc na nią ponurym wzrokiem.
 Co on tu robi? Co tu robisz, Czarniewski?
 Ja pierdolę...
 Co się dzieje?
 Nie chciałem tego!  Grzesiek kiwał się jak w amoku.
 Co on mówi?  Jarek wskazał na blondyna palcem i utkwił wzrok w policjantce.
 Nie słuchaj go, znaczy niech pan go nie słucha.  Chorodyńska rzuciła jakieś papiery
na biurko.  Zaraz oszaleję  powiedziała do siebie.
 Gdybym wiedział...  Grzesiek nadal był w swoim świecie.
 Co wiedział???  wydarł się Jarek.
 Zaraz was wszystkich...  Chorodyńska znowu straciła cierpliwość, ale nie
dokończyła, gdyż z korytarza doszedł ich jakiś rumor i hałas.
 Puść mnie, bo ci przypierdolę!  Usłyszeli cichy baryton, a gdy wypadli na korytarz,
oczom ich ukazał się nader plastyczny obrazek. Dwóch gliniarzy usiłowało zatrzymać
Lukasa, który szedł do przodu jak taran i nawet nie zwrócił uwagi na dwóch niemałych
przecież facetów, próbujących go zatrzymać.
 Co się tu dzieje, do kurwy nędzy?!!!  Chorodyńska ryknęła tak, że chyba w oknach
zadrżały szyby.
 Muszę wam coś powiedzieć, a te... ci panowie policjanci utrudniają obywatelską
pomoc.
 Rozwaliłeś bramkę wejściową, człowieku!
 Wleciał tu jak jakiś cholerny czołg  krzyknął drugi gliniarz.
Jarek uniósł brew i spojrzał na Lukasa, który wzruszył ramionami, schował ręce do
kieszeni i spokojnie stanął pod ścianą.
 Co za burdel...  Podkomisarz poczuła, że zaraz dostanie cholernej migreny. 
Posprzątajcie to  rzuciła do policjantów w mundurach.  A wy  zerknęła na trzech
mężczyzn, którzy stali jak gdyby nic na korytarzu  do mnie.
Cała czwórka weszła do małego pokoiku i teraz Chorodyńska poczuła się zdecydowanie
przytłoczona towarzystwem.
 Najpierw ty... Borowski...  Spojrzała na Lukasa, który uśmiechnął się, bo doskonale
wiedział, że kobieta go zna.
 Jeśli namierzycie jej komórkę, to ją znajdziemy. Niedawno zostało wykonane
połączenie z jej telefonu. Możecie sprawdzić logowanie do sieci.
 A skąd o tym wiesz?  Jarek zerwał się z krzesła.
 Od przyjaciela.
 Musisz nam...  Chorodyńska zaczęła, ale Lukas uniósł brew i już odpuściła.
Wiedziała, że on nic nie musi.
 Poza tym to nie wszystko. Nie mam jeszcze pewności, ale domyślam się, kto zlecił to
porwanie.  Spojrzał na Grześka, który zacisnął pięści.
 Ja też wiem...
 Kto, kurwa, co tu się dzieje?  Jarek patrzył po twarzach całej trójki, czując, że zaraz
znowu przestanie nad sobą panować.
 Ja... To przeze mnie ją porwali.  Grzesiek pochylił głowę i zacisnął na niej dłonie.
 Co???  Jarek stał jak osłupiały.
 Spokojnie. Zaraz wszystko będzie wiadomo, już zlecam namierzanie komórki.
Zostańcie tu i nie pozabijajcie się. A ty  zerknęła na Grześka  uspokój się. To nie twoja
wina, człowieku.
 Kurwa, Grzesiek, o co tu chodzi? Mów!
 To Roksana. Dostała ode mnie kasę na wyjazd, żeby zniknęła z mojego życia, żeby
zostawiła mi Adasia, a ta idiotka zleciła porwanie Moniki, żeby mnie zniszczyć.
 Tak, tylko najlepsze jest to, że spierdoliła z tą kasą, dała tylko jedną trzecią tego, co
miała zapłacić, i chłopcy się zdenerwowali.  Lukas pokręcił głową.
 Ty gnoju!!!  Jarek rzucił się na Grześka, przelecieli przez mały pokoik i wylądowali
na biurku, które nie wytrzymało ciężaru dwóch potężnych mężczyzn i złamało się w pół
jak spróchniała deska.
 Uspokójcie się, kurwa!!!  Lukas jednym uderzeniem powalił Grześka, Jarka
przyblokował i trzymał go, dopóki Czarniewski się nie podniósł i nie odsunął w drugi kąt
pokoju. Wówczas spojrzał na Minca, który miał śmierć w oczach.
 Jeśli się zaraz nie uspokoisz, to zamkną cię i gówno jej pomożesz. Rozumiesz?
Kumasz to?! Jest dobrze? Jaro?!  Potrząsnął długowłosym mężczyzną, który zaczął
spokojniej oddychać, uniósł dłonie i kiwnął głową.  Puszczam cię. I bez rzucania się
i treningu karate kid, bo cię zepsuję. Słyszysz?  Borowski patrzył uważnie na kumpla.
 Słyszę! Jest dobrze! Jest dobrze!
 Jarek, nie miałem pojęcia...
 Ty się na razie nie odzywaj, człowieku!  Lukas wskazał palcem na Grześka, który
opuścił głowę i rogiem T-shirta wycierał zakrwawioną wargę.
Chorodyńska weszła do środka i spojrzała na połamane biurko.
 Płacicie za to, panowie. Policja jest biedna.
 Wszystko pokryję  wymamrotał Grzesiek, nie patrząc na policjantkę.
 Dobra, mamy adres. Jedziemy tam.
 Jedziemy wszyscy!  Jarek rzucił się do wyjścia.
 Nie ma mowy. To mogła być podpucha, nie będziecie mi robić wstydu.
Lukas kiwnął głową do Jarka, a ten odsunął się i już nie naciskał.
 Jedzcie do domu i zostawcie to mnie. To sprawa dla policji.
Gdy Chorodyńska wyszła, Lukas wyciągnął telefon. Zadzwonił i porozmawiał cicho
w jakimś sobie znanym slangu. Po chwili spojrzał na dwóch antagonistów, którzy patrzyli
na siebie mało przyjaznie.
 Mam spotkanie z kimś, kto chyba wie, gdzie jest Monika. Być może uda się nam tam
dostać szybciej niż psiarni. Zabiorę was, pod warunkiem że wam po drodze nie odpierdoli.
 Patrzył na Jarka i Grześka, czekając na decyzję.
 Jestem spokojny  Grzesiek kiwnął głową.
 Ja też. Jedzmy tam. Jedzmy dokądkolwiek. Muszę ją znalezć.
 To chodzcie. I bez, kurwa, Chucków Norrisów, bo was wyrzucę po drodze.  Lukas
wyszedł na zewnątrz, żegnając się uprzejmie z policjantami, którzy naprawiali bramkę
wejściową i rzucali ku niemu mało przyjazne spojrzenia.
 Chyba cię nie lubią.  Jarek pokręcił głową.
 Widziałeś kiedyś gliniarza, który by mnie lubił? Ale, stary, ty też masz szansę znalezć
się w ich pamiętniku.
Monika znowu została nakarmiona fast foodem, wypiła chłodną kawę i odświeżyła się
na tyle, na ile pozwalały na to spartańskie warunki w skromnej łazience. Morus dał jej
nawet grubą kurtkę, którą się opatuliła, bo noce były naprawdę chłodne. Gdy usłyszała
jakieś męskie głosy, domyśliła się, że przybył tajemniczy Patryk. Oczywiście wraz z nim
wszedł do środka Jugol, który nie odrywał od niej wzroku. Jak mogła, unikała spoglądania [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zsf.htw.pl