[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Na ekranie pojawił się niewłaściwy plik Zaczęła czytać, zbyt przestraszona swymi myślami, by się
zirytować. Homo habilis. Skhul. Vindja. Górny paleolit. Człowiek jawajski. Człowiek pekiński.
Kości. Zmarli, dawno zmarli. Cokolwiek się wydarzyło, nie ma już znaczenia, chyba że istnieje jakiś
równoległy wszechświat, czy jak tam nazwać to, o czym niedawno mówił Declan O Hare.
Nie ma czegoÅ› takiego jak duchy.
Penrose Spode patrzył na nią.
- Dobrze siÄ™ czujesz, Frannie?
- Tak, doskonale.
- PÅ‚aczesz.
Zaskoczona dotknęła dłońmi policzków. Były mokre. Pociągnęła nosem, wyjęła chusteczkę i otarła
twarz.
- Przepraszam - powiedziała, jeszcze raz pociągnęła nosem i zmusiła się do uśmiechu.
Spode zacisnął wargi w niemych przeprosinach za natręctwo, ale nadal na nią patrzył. Pomyślała, że
chyba nigdy nie wróci do pracy. Nagle oparł łokcie o biurko, złożył razem czubki palców obu dłoni i
nieśmiało pochylił głowę.
- Nie wiem... czy nie masz innych planów... ale... hmm... gdybyś nie miała... hmm... czy zjadłabyś
dziÅ› ze mnÄ… kolacjÄ™?
- To znaczy przyszła na twoje przyjęcie urodzinowe?
- Nie ma żadnego przyjęcia - odparł cicho. - Nic na dzisiaj nie planowałem.
Spojrzała na niego ze zdumieniem i współczuciem. Rozważyła perspektywę powrotu do pustego
mieszkania, czekania na telefon Olivera, siedzenia w samotności ze swymi myślami. Nie chciała być
sama.
- Jasne - powiedziała. - Z przyjemnością.
Penrose Spode się upił. Frannie poznawała to po jego nieskoordynowanych ruchach, po gestykulacji
rękami, po tym, że wyraz jego twarzy stawał się coraz bardziej błogi, a głos niewyrazny. Ona też się
upiła; alkohol ją rozweselił, sprawił, że poczuła się bezpiecznie, że wszystko zaczęło jej się wydawać
po prostu złym snem, niczym więcej.
Spode spróbował wyjąć pałeczkami orzeszek ziemny z mazi ciemnego sosu. Końce pałeczek stuknęły
o siebie dobry cal od celu. Próbował dalej, z trudem wytężając wzrok, i w końcu triumfalnie podniósł
swą zdobycz do góry. Kiedy windował go do ust, orzeszek wyskoczył z pałeczek i potoczył mu się po
piersi, zostawiając lepki brązowy ślad między ziarenkami ryżu, które już zdobiły jego żółtą koszulkę.
- Uuupsz! - zawołał.
Frannie chciała pozostać pijana, upić się jeszcze bardziej. Dała znak kelnerowi, żeby przyniósł
następną butelkę Pinot Grigio. Spode udał przerażenie i zaczął polować na grzybek w innej z licznych
tajskich potraw stojących na stole. Podniósł go do góry, ale grzybek wystrzelił spomiędzy pałeczek i
poleciał ślizgiem po białym obrusie niczym krążek hokejowy.
- Zawsze interesowałeś się archeologią? - spytała Frannie.
Spode zawisł pałeczkami nad nieposłusznym grzybkiem, jakby chciał go złapać przez zaskoczenie.
- Tak.
- Co konkretnie ciÄ™ interesuje?
Skłonił głowę w bok, wychylił się trochę do przodu i pociągnął Frannie ku sobie, jakby miał jej
zdradzić wielką tajemnicę.
- Przeszłość do mnie mówi.
- Mówi?
- Tak.
Wydłubała z półmiska pikantną, aromatycznie przyprawioną krewetkę. Spode śledził wzrokiem jej
pałeczki, jakby prezentowała sztuczkę magiczną.
- Chcesz powiedzieć, że rozmawiasz z przeszłością? Co sobie mówicie?
Wyszczerzył zęby w uśmiechu, ale natychmiast zakrył usta dłonią i na powrót przybrał swój typowy,
apatyczny wyraz powagi.
- Psychometria - oznajmił, zniżając głos.
- Co?
- Mam dar.
- Psychometria?
Kelnerka przyniosła butelkę i wahała się, komu nalać kieliszek do spróbowania. Frannie rozstrzygnęła
jej dylemat. Po pikantnej krewetce paliło ją w ustach i kosztując wina prawie nie czuła smaku.
- W porządku - stwierdziła i znów spojrzała na Spode a. - Co to jest psychometria?
- Potrafię mówić o zdarzeniach z przeszłości dotykając przedmiotów.
- To znaczy jesteÅ› medium?
Oblał się rumieńcem.
- CoÅ› w tym rodzaju.
Frannie zjadła kawałek dorsza w imbirze.
- Cicha woda z ciebie!
Spode ujął w dłonie świeżo napełniony kieliszek i zniżywszy do niego usta wypił odrobinę. Wino
pociekło mu po brodzie.
- Jeśli mówisz o takich rzeczach, ludzie myślą, że jesteś trochę...
- Postukał się w ciemię. - No wiesz...
- Więc co potrafisz powiedzieć dotykając przedmiotów?
- To zależy
- Od czego?
- Od mocy śladów.
Zmierzył wzrokiem krewetkę, a potem popatrzył niepewnie na swoje pałeczki.
- Od stanu przedmiotu. Od tego, gdzie był przechowywany.
- Dlaczego to ma wpływ?
- Przedmioty wyłapują wszelkie emocje, które przeżywa się w ich pobliżu.
- W jaki sposób?
Pochylił się do przodu i przez chwilę myślała, że ma zamiar ją pocałować.
- Podobnie jak ściany, wchłaniają różne rzeczy w swe cząstki molekularne czy gdzieś tam. Ja
potrafię te rzeczy odczytywać. Zwykle najlepiej udaje się to w wypadku przedmiotów osobistych albo
takich, które bardzo długo leżały w spokoju pod ziemią.
- Co rozumiesz przez przedmioty osobiste?
- Pierścionki. Zegarki. Bransoletki.
- Mógłbyś odczytać mój zegarek?
Popatrzył na jej odrapanego kwarcowego Citizena.
- Jak długo go masz?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]