[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nia, było widać, że właśnie tego typa najbardziej się bała.
Usuń się, Ziggy powiedział strażnik cicho.
Olbrzym pociÄ…gnÄ…Å‚ nosem.
A co do cholery! Co takie maleństwo może komu zrobić? Zatłukę ją jednym
machnięciem, przedziurawię ją jednym sztychem ryknął, łypiąc pożądliwie
oczami.
Zejdz z drogi powtórzył strażnik.
Ziggy, lekceważąc polecenia strażnika, ruszył ku Mavrze, wyciągając ogrom-
ną włochatą łapę, by lekko pogładzić ją po policzku i karku.
Mavra napięła mięśnie lewej ręki, czując, jak jad podbiega do koniuszków
palców. Trzeba by go dla pewności dziabnąć od razu z pięciu, i to w ciągu dwóch
sekund przemknęło jej przez myśl.
Już miała skoczyć, gdy rozległ się wysoki świst. Olbrzym wrzasnął, zamarł jak
sparaliżowany, a potem runął jak długi. Mavra uskoczyła, unikając zdruzgotania
pod tą górą mięsa.
Strażnik odetchnął głęboko, a potem znowu wycelował w Mavrę. Była zbyt
zdumiona, by właściwie wykorzystać cenny czas.
74
Czy to, co mówiłaś, to prawda? spytał strażnik. Masz gąbkę i antido-
tum?
Mavra machinalnie skinęła głową, ciągle nie spuszczając wzroku z powalone-
go olbrzyma.
Masz, łap! powiedział strażnik. Kiedy podniosła wzrok, cisnął jej za-
brany pistolet. Chwyciła broń, przez chwilę sprawiała wrażenie niezdecydowanej,
wreszcie przypasała ją na biodrze.
Nie wiesz czasem, która godzina? spytała drewnianym głosem. Strażnik
rzucił okiem na tylną pokrywę kabury.
11.14 powiedział.
No, to ruszamy! rzuciła, obracając się na pięcie. Mamy szesnaście
minut, żeby rąbnąć statek!
* * *
Biegnąc, kazała strażnikowi, noszącemu imię Renard, połączyć się z centra-
lą i zameldować, że uciekinierzy zostali schwytani i są przetrzymywani w po-
mieszczeniach straży. Trelig przyjął meldunek i tonem paskudniejszym niż kie-
dykolwiek przedtem, tonem, który zapowiadał rozszarpanie delikwenta na sztuki,
polecił, by mu dostarczono schwytanych zbiegów.
Zbliżali się do portu kosmicznego. Nikki zaledwie przed kilkoma dniami do-
stała od Bena dawkę, ale ciągle jeszcze była bardzo gruba i bardzo powolna. Na
to akurat nic nie można było poradzić. Mavra nie mogła odlecieć bez niej.
W porcie panował spokój.
Jeden strażnik w środku, i to wszystko powiedział Renard. Trelig
wyobraża sobie, że nawet jakby ktoś opanował statek, zostanie zestrzelony przez
automatycznych wartowników. Ale przecież ty na pewno znasz sposób i na to,
prawda?
Nikki wyglądała na trochę zmartwioną.
To dopiero teraz o tym mówimy?
Tak, tak, wszystko w porządku uspokoiła ich Mavra. Kiedy tylko
Nikki znajdzie się na pokładzie, dostanę hasło. Pohipnotycznie. Mam nadzie-
ję dodała w duchu.
Wejdę do portu w pojedynkę zasugerował Renard. Marta nie będzie
mnie o nic podejrzewać urwał, a potem dodał: Wiesz, ona nie jest wcale
taka zła. Moglibyśmy ją ze sobą wziąć.
Już i ty jesteś nadwyżkowy odparła Mavra. Nikogo więcej. Musisz ją
sparaliżować, kiedy rąbnę w wykrywacz broni. Potem od razu wskakuj do statku.
Zajmij się dwoma stewardami, jeśli zdołasz.
75
No, pewnie uspokoił ją Renard. To niewiele więcej niż roboty. Nie
potrafią sobie po prostu poradzić z czymkolwiek, co wykracza poza ich osobiste
doświadczenie.
Nie traćmy czasu rzuciła Mavra. Jazda! Odliczyła do trzydzie-
stu od chwili, kiedy Renard wpadł do portu. Potem wyszła już zupełnie śmiało
na otwarty teren, posuwając się portowym chodnikiem, a Nikki dreptała za nią
niczym upasiona kaczka. Mavra wyciągnęła pistolet i wypaliła w skrzynkę ste-
rowniczÄ… na wykrywaczu broni.
Teraz, Nikki! Biegnij do wejścia!
Nikki nie poruszyła się.
Nie! powiedziała w końcu z tępym uporem. Bez ojca nie pójdę!
Mavra westchnęła, odwróciła się i zahipnotyzowała Nikki paznokciem wska-
zującego palca prawej ręki.
Hola! co. . . wykrztusiła dziewczyna, a potem stężała na moment, by
w końcu rozluznić się, jakby wszelka myśl z niej wyparowała. Mavra straciła
cenną sekundę, podziwiając siłę nowego środka, działającego znacznie szybciej
niż poprzednia substancja hipnotyzująca.
Będziesz biegła za mną, i to tak szybko, jak tylko potrafisz powiedziała
do Nikki. I nie zatrzymuj się, póki ci nie powiem! To rozkazawszy, ruszyła
pędem do wejścia. Nikki biegła za nią, i było widać, że daje z siebie wszystko.
Ważysz dziesięć kilogramów! wrzasnęła jej Mavra nad uchem. Bie-
gnij, i to już!
Nikki wyraznie przyśpieszyła, przez wejście przemknęła w tempie, którego
trudno było się spodziewać po kimś o takiej masie.
Mavra kątem oka zauważyła leżącą na podłodze postać nieprzytomnego straż-
nika Marty, a potem odwróciła się do Nikki.
Wskakuj na statek! rozkazała, a potem odwróciła się z niepokojem.
Renard! zawołała.
Z głębi statku odpowiedziały jej dwa krótkie świsty, a po chwili ukazał się
zbuntowany strażnik, przeciągając bezwładnego mieszkańca Nowej Harmonii
przez właz.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]